Trwająca kilkadziesiąt minut przerwa z powodu awarii polewaczki będzie najbardziej zapamiętanym momentem inauguracji ligowego sezonu 2019 na Golęcinie. Power Duck Iveston PSŻ Poznań pokonał w tym meczu ZOOleszcz Polonię Bydgoszcz 50:40.
Wieczorno-nocne opady, po których należało osuszyć nawierzchnię, nieco niespodziewane słońce mocno palące po kilku zimnych dniach i prezentacja przedłużająca się z powodu inaugurujących sezon przemów – te wszystkie czynniki złożyły się na to, że pierwszy ligowy bieg w 2019 roku kibice z Poznania obejrzeli w gigantycznych tumanach kurzu. Nic więc dziwnego, że sędzia Artur Kuśmierz jeszcze przed wyścigiem młodzieżowym zaordynował roszenie toru. Krótka techniczna przerwa bardzo się jednak rozciągnęła, a wszystko dlatego, że posłuszeństwa odmówiła polewaczka. Organizatorzy równolegle naprawiali pojazd i wezwali na stadion wsparcie w postaci straży pożarnej. Ostatecznie udało się doprowadzić do ładu wóz stojący w parku maszyn.
Pod koniec prac remontowych zniecierpliwiony bydgoski obóz powoli zaczynał już myśleć o wertowaniu regulaminu w poszukiwaniu informacji – co może grozić gospodarzom za dopuszczenie do takiej sytuacji? Do żadnych konkretnych działań jednak nie doszło, bo w tym momencie kosmetyka toru ostatecznie mogła ruszyć. – Kiedyś chyba był przepis, że po jakimś czasie takiej przerwy jest walkower. Fajnie by było, jakby to obowiązywało, wpadłyby nam darmowe punkty do tabeli – śmieje się Tomasz Orwat. – Trzeba jednak zrozumieć, że tak naprawdę nie jest to niczyja wina. W nocy przed meczem padało i gospodarze starali się, żeby przygotować tor w takich utrudnionych warunkach. Z tą polewaczką też niezłe jaja były, to fakt, ale to się zdarza.
Jak taki przestój w zawodach wpływa na żużlowca – szczególnie tego, który ma jechać w następnym wyścigu po nieplanowanej przerwie? – Muszę przyznać, że jest to trochę dekoncentrujące. Ja na przykład jechałem próbę toru i wyciągnąłem po niej pewne wnioski, a ostatecznie do mojego pierwszego startu minęła chyba ponad godzina, więc sporo zdążyło się pozmieniać. Poza tym to kwestia skupienia się i przygotowania do wyjazdu. Dostałem informację o przerwie w momencie, gdy odpalaliśmy silnik i już mieliśmy ruszać – opowiada junior ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz.
Gdy przerwa już się zakończyła, więcej powodów do radości mieli gospodarze. Marek Lutowicz i Michał Curzytek bez większych problemów ograli na starcie Tomasza Orwata, który de facto był osamotniony, gdyż problemy sprzętowe od pierwszych metrów zmusiły Marcela Studzińskiego do pozostania z tyłu. Tym samym juniorzy ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz przegrali swój pierwszy bieg młodzieżowy w sezonie. – Nic nie może wiecznie trwać (śmiech). Nie wiem dokładnie, jak to wyglądało u Marcela, ale ja zepsułem pierwszy łuk i niewiele już dało się zrobić. Poznań jest bardzo trudnym terenem zarówno dla seniorów, jak i dla nas, bo nie jeździmy tutaj zbyt często. Chociaż nie chcę się za bardzo tłumaczyć torem, bo powinniśmy wygrywać wszędzie i z każdym. Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu uda się zrehabilitować – nam w biegu juniorskim, a całej drużynie wygrać mecz – ocenia Orwat.
Ostatecznie 20-latek zakończył zawody z dorobkiem 2 oczek i nie pomógł za bardzo swojej drużynie, która uległa 40:50. Młodzieżowiec widzi szansę na odrobienie tych strat u siebie i zdobycie punktu bonusowego. – Jest to pewna zaliczka dla Poznania, ale jednocześnie nie jest to bariera nie do przeskoczenia dla nas. Na pewno sporo będziemy przed rewanżem trenować u siebie i solidnie przygotujemy się do tego meczu. Czy odrobimy straty? Trudno powiedzieć. Pokonaliśmy już jednego faworyta ligi z Opola, i to pomimo tego, że tor różnił się względem treningów. Dlatego uważam, że mamy szanse – mówi na koniec rozmowy z portalem speedwaynews.pl Tomasz Orwat.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!