Peter Kildemand większość meczu w Grudziądzu przesiedział na ławce rezerwowych. Duńczyk pojawił się na torze zaledwie dwukrotnie, a pierwszy raz wyjechał na obiekt przy Hallera dopiero w wyścigu trzynastym. Dlaczego to nastąpiło tak późno?
28-latek trafił do beniaminka PGE Ekstraligi po przeciętnym sezonie w barwach Fogo Unii Leszno. Był kontraktowany jako wielka niewiadoma, podobnie jak Nicki Pedersen. Kibice Jaskółek jednak po cichu liczyli, że obaj zawodnicy z kraju Hamleta odpalą i będą liderami. Power chyba nawet swoją jazdą przebił najśmielsze oczekiwania, ale jego młodszy rodak zawodzi. Po serii słabych występów, poważną szansę dostał inny zawodnik – Wiktor Kułakow. – Peter Kildemand wiedział od początku, że nie będzie jechał. Po pierwszym nieudanym występie Wiktora nie chciałem mu zabierać biegu. Pierwszy raz był na tym torze i jechał z trzeciego pola. Dostał drugą szansę, a później zamiast Petera pojechała rezerwa taktyczna – wyjaśnił szkoleniowiec tarnowian – Paweł Baran.
Duńczyk w trzynastym biegu zdobył dwa punkty, pokonując bardzo szybkiego tego dnia Antonio Lindbaecka. W pierwszym z wyścigów nominowanych wydawał się bardzo szybki, ale na drugim wirażu staranował Szweda. Sędzia nie miał wątpliwości i wykluczył go z powtórki. Zobaczymy, czy 28-latek pokaże prawdziwą sportową złość na torze i wróci do składu Jaskółek?
Źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!