Sobotnia runda Speedway Grand Prix była dla Bartłomieja Kowalskiego specjalnym dniem. Wtedy bowiem pojawił się na głównej liście startowej elitarnego cyklu. Jakie uczucia mu towarzyszyły i jak ocenił swój występ?
Do końca nie wiedział, czy pojedzie
W swojej historii zawodnik Betard Sparty Wrocław tylko raz pojawił się pod taśmą startową w cyklu. Miało to miejsce podczas drugiego turnieju Grand Prix we Wrocławiu w 2021 roku, gdzie Bartłomiej Kowalski był drugim rezerwowym. W Warszawie także miał czekać na swoją okazję w razie pecha kogoś z podstawowej szesnastki. Tak niestety też się stało, bo poważnego urazu kręgosłupa podczas kwalifikacji doznał Dominik Kubera. Zawodnik Platinum Motoru Lublin Stadion Narodowy opuścił na noszach. To zrodziło wiele pytań dotyczących sobotniej rundy.
Jak się jednak okazuje, występ Kowalskiego nie był wcale taki przesądzony. O swoim starcie dowiedział się dopiero w sobotni poranek, lecz zdawał sobie sprawę, że skorzystał na nieszczęściu kolegi z Reprezentacji Polski. – Gdy Dominik pojechał już po upadku do szpitala, to pojawiły się pytania. Do dzisiejszego poranka wciąż nie było wiadomo czy jadę ja, czy ktoś inny. Przynajmniej mi to dzisiaj zostało potwierdzone. I to był dla mnie szok. Z jednej strony pozytywny, a z drugiej strony na nieszczęście drugiego zawodnika, więc nie mogę powiedzieć, że się z tego cieszyłem. Dominik cierpi i mam nadzieję, że wróci szybko na tor – zdradził szczegóły.
Po wygranej stadion wpadł w euforię
Na pierwsze biegowe zwycięstwo Polacy musieli czekać aż do siódmego wyścigu. W nim jako pierwszy linię mety przeciął… Bartłomiej Kowalski. Młodzieżowiec kapitalnie wyszedł ze startu i pewnie pomknął po trzy punkty. Po tym kibice na stadionie momentalnie się ożywili, a sam zawodnik także nie krył zadowolenia. – Już przed biegiem wiedziałam, że czwarte pole jest trochę lepsze od pozostałych. Wiadomo, miałem ten plus, ale cieszę się, że go wykorzystałem i udało się wygrać – powiedział w rozmowie z naszym korespondentem po zakończeniu zawodów.
Dla „Kowala” sam występ w elitarnym cyklu był spełnieniem dziecięcych marzeń. Teraz pokazał, że jest w stanie rywalizować z najlepszymi zawodnikami na świecie jak równy z równym. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że to on otworzył worek z indywidualnymi zwycięstwami kadrowiczów Rafała Dobruckiego. – A tak było? Nawet nie wiedziałem. No to jeszcze lepiej. Fajnie, w ogóle wygrać bieg w GP. To jest spełnienie moich marzeń. Od dziecka marzyłem, żeby w ogóle wystartować w cyklu, a co dopiero wygrywać. Teraz poczułem, jak to smakuje i jestem z tego bardzo zadowolony. Wiem, do czego mogę dążyć, pracować, żeby w przyszłości dojść.
Cały czas pracuje nad sobą
Jak wiadomo, w żużlu ważnym elementem zawodnika jest także głowa. Nad nią cały czas Kowalski pracuje i starał się podejść do rundy na PGE Narodowym tak samo, jak do pozostałych zawodów, w których bierze udział. – Cały czas próbuję ogarnąć stres, głowę i podejście mentalne. Szukałem jakiegoś sposobu, żeby za bardzo o tym nie myśleć, tylko podejść jak do każdych innych zawodów – zdradził.
Młodzieżowiec Betard Sparty Wrocław mimo młodego wieku ma też już spore umiejętności. Pokazał to podczas trzeciej serii startów kiedy omal nie staranował go Tai Woffinden. Przepłacił to jednak drugim miejscem. Nie kryje jednak urazy do klubowego kolegi z Dolnego Śląska. – No wtedy było dość gorąco. Jak zobaczyłem, jak „Tajskiego” wyrwało, to się trochę przestraszyłem, żeby on się nie potłukł, a nie daj Boże, żebyśmy się razem nie sczepili. Udało mi się jednak go wyminąć i straciłem co najmniej punkt w tym biegu. Ale to jest sport i tak się po prostu zdarza – skwitował Kowalski.
Jeszcze niedawno sam dopingował z trybun
Dla Kowalskiego nie była to pierwsza wizyta na PGE Narodowym, lecz tym razem jego perspektywa całkowicie się zmieniła. Zamienił bowiem krzesełko na trybunach na motocykl i jazdę. Jakie emocje mu towarzyszyły przy sobotnim występie w Warszawie? – Liczba kibiców na trybunach robiła naprawdę duże wrażenie tutaj od środka. We wcześniejszych latach siedziałem na krzesełkach i wtedy już było wow. Teraz od środka czułem to dwa razy dwa mocniej – opowiedział o doznaniach.
Zapytaliśmy też naszego rozmówcę o to, co zrobiło na nim największe wrażenie. Nie zdołał odpowiedzieć jednoznacznie, lecz widać było, że wszystko złożyło się w jedną całość. – Na pewno cała organizacja, stadion, kibice. Wszystko dookoła tego, co się dzieje na torze, to jest dla mnie coś niesamowitego. Jakie tutaj są używane technologie do organizacji całej imprezy. Cały czas chodziłem z szeroko otwartymi oczami zarówno przed jak i podczas Grand Prix – opowiedział.
Jak duża jest różnica pomiędzy zawodami na sztucznie układanej nawierzchni, aniżeli tym gdzie zawodnicy jeżdżą na co dzień? Odpowiedź jest dość prosta i nie powinna nikogo dziwić. – To jest naprawdę inna bajka. Tor się zupełnie inaczej zachowuje i są inne kąty. Nazwałbym to zupełnie innym żużlem. Cieszę się też, że trochę sobie z tym wszystkim poradziłem – zakończył Bartłomiej Kowalski.
-> Oferta powitalna z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!