Zwycięstwem jednego z trzech faworytów - Bartosza Smektały zakończył się tegoroczny finał Srebrnego Kasku. Jak przyznał po zawodach najlepszy zawodnik na torze w Lublinie, nie lubi się ścigać na tym owalu.
Reprezentant Fogo Unii Leszno musiał się sporo napracować, by z Lublina wyjechać z triumfem. Obsada turnieju była dość wyrównana i przebieg zawodów również, o czym świadczyć może fakt, że każdy z każdym potrafił zarówno wygrać jak i kilka chwil później przegrać. Smektała w całych zawodach stracił dwa punkty, jeden na rzecz Dominika Kubery i drugi po porażce z Danielem Kaczmarkiem. Na jego szczęście, najwięksi konkurenci również trafili zdobycze punktowe. – Stawka była bardzo wyrównana, a zawody juniorskie zawsze są bardzo ciekawe. Można wygrać w jednym biegu, a w następnym nie zmieniając kompletnie nic w sprzęcie można przyjechać np. na czwartej pozycji. W Lublinie zawsze jest fajna atmosfera, ale nie ukrywam, że zawsze źle mi się tutaj jeździło, a dziś udało się wygrać Srebrny Kask. Może to będzie takie przełamanie – powiedział po zawodach triumfator Srebrnego Kasku.
Zawody młodzieżowe mają to do siebie, że podczas ich rozgrywania często trybuny świecą pustkami. W Lublinie było jednak w czwartek zupełnie inaczej i dość spora liczba fanów czarnego sportu zasiadła na trybunach. Smektała nie ukrywa, że spory wpływ na to może mieć fakt, że miejscowy Speed Car Motor miał w finale dwóch swoich przedstawicieli, którzy od początku mieli walczyć o miejsca na podium. – Nie możemy zapominać o kibicach, bo to oni tworzą nasz sport. My możemy jeździć na żużlu, ale musimy mieć też dla kogo. Ja nie ukrywam, że jestem pod wrażeniem, bo nigdy nie widziałem tylu fanów na zawodach młodzieżowych. Możliwe, że było to też spowodowane tym, że mieliśmy w obsadzie Wiktora Lamparta i Oskara Bobera, którzy tutaj na co dzień jeżdżą i jeżdżą bardzo dobrze. Dlatego może tylu kibiców na tym stadionie zagościło.
Gospodarzom te zawody nie do końca się udały. Wiktor Lampart zajął szóste miejsce, a Oskar Bober – ósme. To oznacza, że nie udało im się awansować do eliminacji Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, lecz ich postawa sprawiła, że sporo punktów potracili inni faworyci. – Zawsze trzeba uważać na zawodnika, który jeździ na danym torze. Na moim przykładzie, przyjeżdżając kompletnie nie wiem od czego zacząć i te pierwsze ustawienia są na zasadzie, że albo się uda, albo się nie uda. Ale gdzieś tam od pierwszego biegu udało się wygrywać, dzięki czemu tylko robiłem delikatne korekty w sprzęcie – kończy Smektała.
źródło: Motor Lublin TV
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!