Promotor cyklu Speedway Grand Prix - firma Discovery ujawniła wczoraj zawodników, którzy otrzymają stałe dzikie karty na przyszłoroczny cykl. Nominacje wywołały wiele kontrowersji. W zasadzie jedynie dzika karta dla Daniela Bewleya się broni.
Wybrani za narodowość
Nie ma nic złego w tym, ze Discovery stara się zwiększyć popularność cyklu w krajach, gdzie żużel nie należy do najpopularniejszych dyscyplin. Jednak wyrzucanie z cyklu zawodnika, który w 6 z 11 turniejów awansował do półfinału, czy zawodnika, który pierwszy raz od 6 lat nie był w ścisłej czołówce SGP, żeby dać szansę Huckenbeckowi czy Lebiediewowi to nie jest najlepszy pomysł.
Łotysz jest dość widowiskowo jeżdżącym zawodnikiem. Miał okazję udowodnić to w dwóch ostatnich sezonach, kiedy to dość regularnie występował w Grand Prix jako stały rezerwowy. Lebiediew wystartował w 10 rundach, ale tylko raz udało mu się awansować do półfinału, jednak często kręcił się w okolicach miejsca 9 i 10.
U Kaia Huckenbecka wygląda to jeszcze bardziej ubogo. Niemiec czterokrotnie startował jako dzika karta w Grand Prix Niemiec, jednak tylko raz udało mu się wygrać wyścig. Zazwyczaj kończył zawody w okolicach 15 miejsca. Poza tym dwukrotnie jechał jako stały rezerwowy. W Vojens i w Toruniu zakończył zawody na 12 pozycji. Najwyższe miejsce, jakie Huckenbeck zdołał zająć w pojedynczym turnieju to 10 pozycja przed rokiem w Teterow.
Wybrany za logo na czapce
Kolejnym zawodnikiem, który otrzymał stałą dziką kartę na przyszły sezon jest Tai Woffinden. Oczywiście Brytyjczyk jest trzykrotnym mistrzem świata i twarzą cyklu, ale biorąc pod uwagę tylko względy sportowe nie zasłużył na miejsce w przyszłorocznej edycji. W roku 2022 Woffinden także nie zdołał utrzymać się w cyklu, ale dostał od organizatorów szansę na powrót. Swoją drogą jak najbardziej słusznie. Brytyjczyk nie zdołał jej wykorzystać i obecny sezon był w jego wykonaniu jeszcze słabszy niż poprzedni.
W cyklu utrzymał się Robert Lambert, dziką kartę otrzymał Dan Bewley, także w przypadku Woffindena casus narodowości nie był wytłumaczeniem. Za Brytyjczykiem stoi jednak potężny zielony sponsor – Monster Energy. Tak się składa, że Amerykańska firma jest także jednym ze sponsorów całego cyklu. Jest wysoce prawdopodobne, że Discovery było na rękę pozostawić w stawce zawodnika ze stajni Monstera, a nie występującego z Red Bullem na kasku Macieja Janowskiego.
Wybrany za występ sprzed dwóch lat
Całkiem spora grupa polskich kibiców domagała się stałej dzikiej karty dla Dominika Kubery. Fakt, że w ostatnich dwóch sezonach wychowanek Unii Leszno był jednym z najskuteczniejszych żużlowców występujących w PGE Ekstralidze. Faktem też jest, że przed dwoma laty pojechał jako dzika karta podczas dwóch rund Grand Prix w Lublinie i dwukrotnie stawał na podium. Gdyby Kubera otrzymał dzikusa po sezonie 2021 pewnie nie byłoby to źródłem kontrowersji. Teraz sytuacja wygląda inaczej.
W tym roku Kubera otrzymał dwie szanse na pokazanie się w cyklu. Żadnej z nich nie udało mu się wykorzystać. Podczas treningu przed GP Warszawy upadł z własnej winy i nabawił się poważnej kontuzji, która wykluczyła go z udziału w tamtych zawodach. Druga szansa przyszła w ubiegłym tygodniu w Toruniu. Występ zawodnika Motoru był jednak bezbarwny. Kubera uzbierał ledwie pięć punktów, a kibice najbardziej zapamiętają jego ostatni start, w którym robił wszystko, byle tylko nie wyprzedzić Bartosza Zmarzlika.
Przepadli w eliminacjach, ale dostali dziką kartę
Zarówno Kubera, jak i Lebiediew w minionych latach startowali w eliminacjach do cyklu Grand Prix. Polak startował w Grand Prix Challenge w Glasgow w 2022 roku. Nie tylko nie udało mu się wywalczyć awansu, ale zakończył on te zawody z miernymi trzema oczkami, przegrywając nawet z rezerwowymi tamtej imprezy – Connorem Baileyem i Drew Kempem. Był to jedyny występ Kubery w Grand Prix Challenge.
Z kolei Lebiediew jest etatowym uczestnikiem tej imprezy. Jako najlepszy łotewski żużlowiec od lat startuje w eliminacjach do cyklu. W ostatnich trzech sezonach udało mu się awansować do Grand Prix Challenge, jednak jego najlepszym wynikiem była siódma pozycja. We wcześniejszych latach przepadał w początkowych etapach eliminacji.
Dlaczego nie ma Janowskiego i Fricke’a?
W ubiegłym sezonie na Discovery wylało się wiadro pomyj za betonowanie cyklu i przyznawanie dzikich kart w kółko tym samym zawodnikom. Trudno jednak zrozumieć brak dzikusa dla Janowskiego. Jest to popularny zawodnik, ale przede wszystkim czołowa postać cyklu w ostatnich siedmiu sezonach! Można się było śmiać z Magica, że zawsze ma medalowe apetyty, a pod koniec sezonu zawala sprawę, ale jednak w tej czołówce był i przed rokiem wywalczył upragniony krążek. Zasłużył na kolejną szansę po jednym słabym sezonie, a już na pewno nie powinien stracić miejsca w cyklu na rzecz Kubery.
Max Fricke po słabym sezonie 2022 dostał dziką kartę i był wartością dodaną dla cyklu. Regularnie meldował się w półfinałach, a obecny sezon był dużo lepszy w jego wykonaniu niż poprzedni. Ponadto w dwóch ostatnich rundach Australijczyk jechał ze złamaną ręką. Fricke zakończył sezon 2023 na 9 miejscu, podczas gdy Tai Woffinden zajął 11 pozycję. Oczywiście Brytyjczyk opuścił dwie ostatnie rundy z powodu kontuzji, ale po 8 rozegranych rundach Fricke był w klasyfikacji generalnej wyżej od Woffindena. Ponadto po słabym wejściu w sezon zawodnik GKM-u Grudziądz wyraźnie się poprawił i w ostatnich pięciu rundach zawsze meldował się w półfinale. Poza nim ta sztuka udała się tylko Zmarzlikowi, Holderowi i Lindgrenowi.
Najsłabszy cykl od lat
Biorąc pod uwagę, że przez Grand Prix Challenge awansowali Jan Kvech i Szymon Woźniak, a organizatorzy zdecydowali się pominąć czołowych zawodników świata przy rozdawaniu dzikich kart, to czeka nas najsłabiej obsadzony cykl Grand Prix od 2012 roku. Wtedy była to jednak wina Speedway Ekstraligi, która wprowadziła limit zawodników z GP. To spowodowało, że wielu czołowych zawodników zrezygnowało z jazdy o mistrzostwo świata, a ich miejsce zajął na przykład jeżdżący w pierwszoligowym wtedy GKM-ie Grudziądz Peter Ljung.
Pozostaje tylko dziękować władzom cyklu, że stali rezerwowi cyklu to zawodnicy z najwyższej półki. W przypadku urazu któregoś ze stałych uczestników szansę otrzymają Max Fricke i Maciej Janowski. Gdyby tak jak w poprzednich latach rezerwowymi byli słabsi zawodnicy, to możliwe, że w miejsce kontuzjowanych zawodników jechaliby na przykład Berge czy Lewiszyn. Wtedy można by zacząć się zastanawiać, czy w Playerze nie transmitują IM 1 Ligi.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!