ROW Rybnik przeciętnie radzi sobie podczas spotkań wyjazdowych. W niedzielę doszła do tego jeszcze porażka na własnym torze ze Speed Car Motorem Lublin. Krzysztof Mrozek wciąż celuje w awans do PGE Ekstraligi.
Rekiny prowadziły z Koziołkami, ale ostatecznie musiały uznać wyższość beniaminka. Prezes rybniczan nie wyobraża sobie innego scenariusza, niż uzyskanie promocji do najwyższej klasy rozgrywkowej. – Czy czas zweryfikować plany? Absolutnie nie. Cały czas liczymy się w tej walce i ten cel nas interesuje. W tej dyscyplinie sportu nie ma miejsca na półśrodki. Od początku sezonu było wiadomo, jakie mamy założenie, o co walczymy i zawodnicy zdają sobie sprawę z tego, czego od nich oczekujemy. Przegrana z Lublinem, na własnym torze, jest wpadką, ale absolutnie nie sprawi, że zwiesimy głowy i powiemy, że Ekstraligę w tym sezonie odpuszczamy. Mamy kolejne mecze do objechania w rundzie zasadniczej, potem zaczyna się play off i to tak naprawdę jest najważniejsza część sezonu. Nikt nam przecież tego awansu nie da na tacy – to trzeba wyszarpać w każdym spotkaniu, w każdym meczu, w każdym biegu. Wynik niedzielnego spotkania to jest kubeł zimnej wody na nasze rozgrzane głowy – powiedział Krzysztof Mrozek w rozmowie z oficjalną stroną ROW-u Rybnik.
W niedzielę udzielały się emocje, ale sternik śląskiego klubu zapewnia, że w zespole jest dobra atmosfera. – Emocje związane z tym spotkaniem udzieliły się wszystkim, także asystentowi kierownika drużyny i mechanikowi. Od razu jednak wyjaśniam, że obu panów zwyczajnie poniosło i doszło między nimi tylko do nieporozumienia. Nie ma jednak mowy o tym, że ktokolwiek po meczu miał pretensje czy zastrzeżenia do Daniela Bewley'a – a wiem, że takie głosy wśród naszych kibiców i dziennikarzy się pojawiły. Proszę mi wierzyć, że atmosfera w drużynie jest dobra. Tutaj nikt się na nikogo nie obraża. Świadczy o tym choćby to, iż Artur Czaja czy Andriej Karpow już w piątek wiedzieli, że w meczu z Lublinem nie pojadą, a i tak w sobotnie popołudnie pojawili się przy Gliwickiej. Trenowali – dodał.
Kilku zawodników ROW-u nie spełnia oczekiwań. Artur Czaja, Mateusz Szczepaniak i Andrzej Lebiediew spisują się słabo. Mrozek o występie kilku żużlowców wypowiedział się w dość dosadnych słowach. Czy żałuje swoich słów? – Nie. Zatrudniamy profesjonalistów, którzy przyszli do klubu by pomóc nam wywalczyć awans. Jednak mam wrażenie, że kilku naszym zawodnikom w niedzielę zabrakło determinacji. Tej determinacji, którą przy G72 pokazali lublinianie. My nie możemy w meczu z liderem tabeli zamykać gazu, jechać na pół gwizdka i liczyć, że to kolega z pary zdobędzie punkty. W każdym wyścigu nasi zawodnicy powinni pokazywać twardy, śląski charakter. Tego przecież wymagają od nas kibice. Wierzę, że chłopaki już w najbliższych spotkaniach udowodnią, że nie są zbieraniną przypadkowych ludzi, tylko drużyną świadomą celu do którego wszyscy dążymy. Warunki ku temu w temu w naszym klubie mają idealne – zakończył Mrozek.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!