Dotychczas zespół ROW-u Rybnik ma za sobą cztery spotkania. Każde z nich przegrał, wobec czego zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
„Rekiny” odjechały aż trzy mecze na wyjazdach i jeden na domowym owalu. Ich rywalami oprócz PSŻ-u były też drużyny, które dość otwarcie mówią o celu, jakim jest awans do PGE Ekstraligi. Dwa pojedynki mieli na wyciągnięcie ręki, lecz przegrali kolejno jednym i dwoma punktami. Mimo fatalnej pozycji w tabeli Wojciech Dankiewicz uważa, że w klubie powinien być spokój. – Sytuacja z jednej strony nie jest ciekawa, bo nie ma wygranej. Z drugiej ROW dwa razy przegrał o włos, u siebie miał tylko jeden mecz, na dokładkę z Falubazem, wiec patrząc na wszystko z tej strony, w klubie mogą i powinni zachować spokój – powiedział dla portalu polskizuzel.pl
Rozegranie taktyczne leży
Przez długi czas podobną sytuację jak teraz ROW Rybnik rok temu miało Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Ci jednak w pewnym momencie odbili się od dna i zameldowali się nawet w fazie play-off. Do poprawy wyników trzeba jednak pewnej ewolucji. Dotychczas jeśli chodzi o taktyczne rozegranie meczów to zespół zielono-czarnych kulał. Ekspert zauważa, że jedno z rozwiązań sztab szkoleniowy ma tuż pod nosem. – W ekipie Brady’ego Kurtza jest Grzegorz Czarnecki. Kiedyś był prawą ręką Adama Skórnickiego. Nie wiem, na ile ma czas, ale ROW zdecydowanie musi znaleźć kogoś z chłodną głową. Kogoś, kto stworzy zgrany duet z trenerem Antonim Skupieniem. Jedno jest pewne, w ROW-ie przydałby się większy spokój – mówi.
Dankiewicz wrócił też do ostatniego meczu w Poznaniu. Tam rybniczanie przed biegami nominowanymi prowadzili sześcioma punktami, by ostatecznie dwoma przegrać. Tam także wyliczył kilka błędów, które przesądziło o końcowym wyniku. – W czternastym Kurtz jechał z zewnętrznego, a ja bym go puścił z wewnętrznego. On ma start, potrafi się rozepchnąć, więc można było spróbować tego rozwiązania. W piętnastym z kolei Žagar mógł jechać z zewnętrznego. Miałby Łoktajewa po prawej i na pewno byłaby ostra walka na łokcie. Žagar by nie odpuścił. Tymczasem na wewnętrznym stanął Hansen, który nie ma startów. Na trasie potrafi wiele zdziałać, czyta tor, ale na starcie, w dodatku mając po prawej takiego harpagana, jak Łoktajew, był skazany na przegraną – analizował.
To trzeba poprawić
Podopieczni Antoniego Skupienia nie grzeszą dotychczas też formą. Dotychczas najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem ROW-u Rybnik jest Patrick Hansen, który zajmuje odległą, dziewiętnastą pozycję wśród najskuteczniejszych zawodników w 1. Lidze Żużlowej. Zdecydowanie więcej oczekuje się też po Bradym Kurtzie i Mateju Žagarze. Ponadto atmosferę niszczy wewnętrzna rywalizacja o miejsce w składzie. W Poznaniu szansy nie dostał Krystian Pieszczek, który podczas meczu z Enea Falubazem wybuchł na wizji.
Zawodnicy muszą też poczynić inwestycję w sprzęt. Słoweński Komandos pokazał już w Bydgoszczy, że gdy ma coś pod czterema literami, to jest w stanie być liderem z prawdziwego zdarzenia. Do momentu defektu w stolicy Wielkopolski także to potwierdzał. Patrick Hansen także pokazuje, że daje z siebie wszystko. – Trzeba trochę poprawić dyspozycję sprzętowo, bo Kurtz to na pewno nie jeździ jeszcze tego, na co go stać. Poza tym nie jest jednak źle. Žagar z Hansenem jadą. Wojdyło coś tam urywa. Trześniewski zaczyna punktować i aż szkoda, że nie mają w Rybniku drugiego tak dobrego juniora. Kvěch też robi zamieszanie na torze. Tych pozytywów jest więc sporo. Teraz trzeba tylko postawić na jednego oficera w parku maszyn, który ustali jasne reguły gry. ROW musi zdecydować, czy stawia na Kvěcha , czy na Pieszczka. To wszystko musi byś jasno powiedziane. Wtedy jest szansa na odbicie – zakończył.
Kolejne dwa spotkania rybniczanie odjadą na domowym stadionie. Najpierw w piątek na Górny Śląsk przyjedzie Zdunek Wybrzeże Gdańsk w ramach czwartej rundy. W kolejną sobotę natomiast rywalami ROW-u Rybnik będzie ekipa H. Skrzydlewska Orła Łódź na czele z Markiem Cieślakiem.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!