Niektórzy sądzą, że życie partnerki żużlowca jest nudne i kręci się tylko wokół kariery ukochanego. Nic bardziej mylnego. Te dziewczyny i kobiety, które czasem widujemy w parku maszyn, które niekiedy rzucają się na szyję swojego partnera po zwycięstwie lub pocieszają po porażce, mają do opowiedzenia swoje własne historie. Historie o speedwayu z zupełnie innej perspektywy.
W przypadku partnerek członków rosyjskiej złotej trójcy z tegorocznego Speedway of Nations to historie o czymś jeszcze: o bezustannym przeplataniu się polskiego pierwiastka z rosyjskim. Artiom Łaguta, Emil Sajfutdinow i Gleb Czugunow mieszkają w Polsce, ale ich partnerki są Rosjankami. Dlatego też zdecydowałam się zapytać kobiety stojące za żużlowymi herosami ze Wschodu również o to, jak dla nich w praktyce wyglądają relacje polsko-rosyjskie.
Zaczynamy od rozmowy z Julią Iwancziną – dziewczyną Gleba Czugunowa.
– Jak się poznaliście z Glebem?
– Poznaliśmy się przez Internet, przez serwis VKontakte [rosyjski serwis społecznościowy podobny do Facebooka – dop. JKR]. To było, kiedy Gleb był już żużlowcem.
– Interesowałaś się wcześniej żużlem?
– Teraz się interesuję, ale zanim poznałam Gleba, właściwie nic o speedwayu nie wiedziałam. Saławat, z którego oboje pochodzimy, to bardzo żużlowe miasto, ale ja tylko parę razy słyszałam o Emilu Sajfutdinowie, i to wszystko. A potem poznałam Gleba, zaczęliśmy rozmawiać o tym, co kto robi w życiu, i tak poznałam żużel.
– A ty co robisz w życiu?
– Na razie przede wszystkim się uczę, we wrześniu zaczynam ostatnią klasę. Pasjonuję się literaturą, dużo czytam, piszę wiersze i krótkie teksty. Zresztą, Gleb też pisze – teksty piosenek. Uczę się też angielskiego, bardzo mnie interesuje ten język. Ostatnio zainteresowałam się jeszcze fotografią, ale na razie uczę się do egzaminów końcowych i nie mam na to wiele czasu. Ogólnie zajmuję się wszystkim po trochu.
– Jesteście z Glebem rówieśnikami. Jeżeli po skończeniu szkoły on postanowi na stałe przenieść się do Polski, planujesz przeprowadzić się razem z nim?
– Na razie chciałabym spróbować dostać się na uniwersytet w Moskwie, a potem zobaczymy. W tym momencie najważniejsze są egzaminy. Chcę studiować, najlepiej filologię albo coś innego związanego z angielskim.
– Widać, że w życiu dziewczyny żużlowca nie wszystko musi się kręcić wokół sportu. Jak zatem to życie wygląda z twojego punktu widzenia?
– Przede wszystkim to częste podróże z jednego miasta do drugiego, zwłaszcza że mieszkamy daleko od Polski. Żeby tam dotrzeć, musimy najpierw jechać dwie godziny na lotnisko, lecieć do Moskwy, a potem z Moskwy do Warszawy. No i dojechać do miejsca docelowego, najczęściej do Bydgoszczy. Często jadamy na stacjach benzynowych, zwłaszcza kiedy nocą wracamy z zawodów.
W czasie roku szkolnego Gleb często wyjeżdża, ale kiedy wraca do Saławatu, staramy się spędzać ze sobą najwięcej czasu jak się da, najlepiej każdy dzień. Ale to wszystko jest drobiazgiem w porównaniu z samymi zawodami, z tym stresem. Serce już na starcie zamiera. Bardzo ciężko na to patrzeć na żywo, szczególnie po tym ostatnim, fatalnym razie.
Wiem, że jako dziewczyna żużlowca muszę być przygotowana na wszystko. I na długą podróż, i na jedzenie byle gdzie byle czego, i na siedzenie na stadionie po siedem-osiem godzin, czasem w upale (śmiech). Ale cała ta kuchnia żużla jest fascynująca, poznaję wielu nowych ludzi, a poza tym staramy się przyjeżdżać w nowe miejsca nie tylko na zawody, ale wcześniej, żeby przy okazji pozwiedzać, pochodzić po nieznanych terenach.
Ważne jest też to, że dziewczynie żużlowca nie wolno dać po sobie poznać zmęczenia. Choćbym się nie wyspała, choćbym była głodna, nie mogę tego okazywać, żeby nie stresować dodatkowo Gleba przed zawodami.
– Zaprzyjaźniłaś się z kimś ze środowiska, na przykład z partnerkami innych zawodników?
– Trudno na razie mówić o przyjaźni. Zdarza się nam po prostu czasem zjeść kolację wspólnie albo pójść gdzieś w większym gronie.
– Wspomniałaś, że lubicie zwiedzać nowe miejsca. Jak ci się podoba w Polsce? W jakich miastach byłaś?
– Byłam już w Warszawie, Bydgoszczy, Wrocławiu, Toruniu, Rzeszowie. Polska jest bardzo ładna, szczególnie zadziwia mnie architektura. Poza tym wszędzie dużo się dzieje, stale widzę ruch, prędkość, to bardzo mi się podoba. Czasem wychodzimy na miasto wieczorem, kiedy zapalą się już światła i wszystko lśni. Oboje pochodzimy z małego miasteczka, więc na początku z zachwytu nie wiedzieliśmy, gdzie patrzeć najpierw (śmiech).
– Aż miło słyszeć takie pochwały pod adresem swojego kraju! A co myślisz o Polakach? Tylko szczerze!
– Jak na razie bardzo ich lubię, nic złego od nich nie usłyszałam i nie doświadczyłam. Z kolei język z początku wydawał mi się ciężki, bardzo szybki, ale potem się przyzwyczaiłam. Rozumiem wszystko, co słyszę, tylko z mówieniem na razie jest trudno.
– Gdyby tak porównać Polskę z Rosją, jakie dostrzegasz wady i zalety każdego z tych krajów?
– Na razie nie podejmuję się porównywania. Na pewno minusem Polski jest dla mnie fakt, że w niedziele i święta są zamknięte wszystkie sklepy i apteki (śmiech). W Rosji jest zupełnie odwrotnie, w niedzielę wszyscy gdzieś idą, robią zakupy, odpoczywają, korzystają z rozrywek. Poza tym trudno dostać wizę do Polski.
– A chciałabyś tu zamieszkać kiedyś w przyszłości?
– Tak. W Polsce jest bardzo klimatycznie i wszędzie panuje porządek.
– Takie opinie jeszcze przyjemniej słyszeć. Powiedz jeszcze: co zmieniło się w życiu Gleba, a może i w twoim, po jego występie w zeszłorocznym Drużynowym Pucharze Świata, kiedy właściwie zaczął być uważany za zawodnika na topowym poziomie?
– Gleb dostał wtedy propozycję kontraktu w Sparcie Wrocław i ją przyjął. Bardzo mu się podoba we Wrocławiu, otworzyły się przed nimi na pewno nowe możliwości. Klub bardzo o niego dba i Gleb może cały czas doskonalić swoją jazdę. Bardzo mnie to cieszy. Wreszcie ktoś się na nim poznał! Mam nadzieję, że to dopiero początek i że najlepsze dopiero nadejdzie.
– Tego wam życzymy. Dzięki za wywiad i powodzenia na egzaminach!
– Dziękuję i pozdrawiam czytelników!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!