Robert Kempiński przez niemal całe żużlowe życie jest związany z GKM-em Grudziądz. Śmiało można nazwać go klubową ikoną. Przez lata piastował funkcję menadżera, a obecnie jest asystentem Janusza Ślączki. 50-latek przyznaje, że miał jednak oferty z innych klubów.
Były menadżer klubu z Grudziądza wcześniej przez wiele lat bronił jego barw jako zawodnik. Robert Kempiński licencję żużlową zdał w 1989 roku i przez blisko dwie dekady ścigał się w barwach niemal wyłącznie GKM-u. Przez ponad 10 lat był także menadżerem, pracował z młodzieżą i przeżył ze swoimi podopiecznymi chwile powrotu do PGE Ekstraligi oraz pierwszych zwycięstw w elicie po wielu latach. W ostatnich dwóch latach popularny „Kempes” pełnił funkcję asystenta Janusza Ślączki.
A mógł odejść
Jedynie sezony 1999 i 2000 Robert Kempiński spędził poza Grudziądzem i zdobywał wówczas punkty dla Wybrzeża Gdańsk. Niemal cała dotychczasowa kariera i praca jest poświęcona jednej ekipie. Okazuje się jednak, że pojawiały się w ostatnich latach inne oferty. – Od zawsze pracuję w GKM-ie i tak jest do dziś. Jeśli chodzi o posadę trenera, to mogę powiedzieć, że miałem ofertę z Poznania, ale dopóki chcą mnie w Grudziądzu, to będę – podkreśla w rozmowie z cyklu „Ludzie GKM”.
Po niezbyt udanym sezonie 2020 GKM postanowił zmienić szkoleniowca. Kempińskiego zastąpił Janusz Ślączka. Jak wygląda ich współpraca? – Jestem w kontakcie z Januszem. Nie powiem do końca, ale czasem trzeba coś zrobić. Jesteśmy więc na telefonach. Trener pierwszej drużyny nie może wszystkiego – rozmawiać z zawodnikami, pilnować toru, polewania. Nie raz przekazuję od niego informacje dalej – opowiada o swojej roli asystent menadżera GKM-u.
Trudny żywot menadżera
Podczas pracy menadżera legenda GKM-u Grudziądz spotykała się czasem z krytyką. Decyzje taktyczne bywały zaskakujące, jednak Kempiński wspomina, że nie wszystko było widać na pierwszy rzut oka. – Kiedyś zawodnik zrobił 0 i 1. W trzecim biegu powinna być taktyczna, ale jechał on z pola, które ani razu nie dało choćby drugiego miejsca. Czasem trzeba było odpuścić taktyczną. Kibice patrzą tylko na schemat i mówią, że trzeba zmienić, ale trzeba czasem spojrzeć na inne rzeczy – podkreśla Robert Kempiński.
Za wieloletniej kadencji byłego zawodnika GKM-u „Gołębie” przeżywały jednak wiele pięknych chwil. Domowe spotkania po powrocie do PGE Ekstraligi w sezonie 2015 czy też walka o play-offy w 2016 i 2019 roku budziły ogromne emocje.
Wiele radości w pierwszych meczach w elicie dawał Tomasz Gollob, który był jednym z ulubionych zawodników Roberta Kempińskiego. Menadżer doceniał jego warsztat. – Bardzo dobrze pracowało mi się z Tomkiem Gollobem. To był taki zawodnik, który potrafił wykorzystać to, co chciał. Chciał twardego toru, to wiadomo było, że świetnie na nim pojedzie. Niektórzy chcieli czasem przyczepny start, a na wyjazdach takie przegrywali – opowiada o kulisach pracy menadżera Kempiński, który nie przestaje być członkiem sztabu w Grudziądzu. Licząc od momentu zdania licencji, będzie to jego 33. rok pracy przy Hallera.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!