Świetny występ, podczas Speedway Grand Prix Polski w Toruniu zanotował Artiom Łaguta. Rosjanin od początku był klasą sam dla siebie, dopiero w ostatnim biegu uznał wyższość Taia Woffindena i zakończył zmagania z 20 punktami na koncie.
Tak wysoka zdobycz nie zdarza się często, co za tym idzie był to najlepszy jego występ w tegorocznych zmaganiach. Owal na Motoarenie sprzyjał mu przez całe zawody i nie miał on żadnych podstaw do narzekań. – W Grand Prix są ciężkie tory. Tak dobrych, jak ten w Toruniu jest niewiele. Wydaje mi się, że tylko w Gorzowie był jeszcze podobny. Jestem zadowolony, że w tej ostatniej rundzie wszystko poukładało się właśnie tak dobrze – mówił, po zajęciu drugiego miejsca w Toruniu, Artiom Łaguta.
Do kompletnego sukcesu zabrakło tak zwanej „wisienki na torcie”. Wszystkie wcześniejsze biegi Rosjanin wygrywał bowiem z dużą przewagą, w ostatnim zaspał wyjście spod taśmy i ta sztuka mu się już nie udała. – W finale przekręciło mi trochę tylne koło i po prostu ten start mi już nie wyszedł na tyle dobrze. Miałem siedem biegów, osiem razem z próbnym. Może trzeba już było wymienić sprzęgło. Jestem jednak zadowolony, nawet pomimo tego, w końcu udało mi się zdobyć dwadzieścia punktów – podkreślił.
Przed turniejem w Toruniu Łaguta znajdował się poza czołową ósemką, która miała zapewniony udział w przyszłorocznym cyklu SGP. Do utrzymania tak naprawdę potrzebował on niewiele, a dzięki tak pokaźnej zdobyczy, udało mu się nawet wskoczyć na szóstą lokatę klasyfikacji końcowej, w pokonanym polu zostawiając – prócz kontuzjowanego Patryka Dudka – jeszcze Jasona Doyle’a i Emila Sajfutdinowa. – Oczywiście przed zawodami myślałem o klasyfikacji. Musiałem zdobyć przynajmniej osiem punktów, ale nie spodziewałem się tego, że wywalczę aż tyle. Przed turniejem w ciemno brałbym te dwadzieścia „oczek”. Jestem szczęśliwy. Cieszę się, że zakończyłem rywalizację w Grand Prix na szóstym miejscu. Ten sezon był zatem dla mnie mega dobry – dodał uradowany.
Powrót po siedmiu latach do grona najlepszych żużlowców świata wyszedł Rosjaninowi na dobre. Niemniej jednak podkreśla on, że rywalizacja na czasowych obiektach w kolejnym sezonie, również nie będzie łatwa, ponieważ za każdym razem mogą się one zachowywać inaczej. – Poznałem wprawdzie tory z Grand Prix, ale te sztuczne są zawsze inne. Co roku nie są one takie same, jak poprzednio, a po prostu się różnią. Jeśli chodzi o silniki, to nie mam specjalnych na tego rodzaju nawierzchnie. Biorę wszystko, co mam najlepsze i jadę.
Gdyby nie tak rewelacyjny występ, zawodnik być może musiałby liczyć na przychylność organizatorów, przyznających stałe „dzikie karty”. Tym razem taki scenariusz nie miał jednak miejsca, a sam zainteresowany w pewny sposób zapewnił sobie udział w walce o przyszłoroczne Indywidualne Mistrzostwo Świata. – Nie rozmawiałem z nikim w sprawie „dzikich kart” i nie chciałem tego. Miałem zamiar po prostu samodzielnie zostać w Grand Prix i robiłem wszystko, aby to się udało – podsumował szósty zawodnik globu w sezonie 2018, Artiom Łaguta.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!