W ostatnią niedzielę ROW Rybnik zainaugurował nowy sezon. Zaczął go od przegranej w Ostrowie Wielkopolskim, chociaż o końcowym wyniku zadecydował ostatni bieg.
Pierwsze biegi zadecydowały
Już po pierwszych biegach wiadome było, że „Rekiny” czeka ciężka przeprawa. Przegrywali różnicą 11 punktów, lecz zdołali odrobić straty i do ostatniego biegu byli w grze jeśli chodzi o zwycięstwo. Swój duży wkład w to miał Patryk Wojdyło, który co prawda zaczął od ostatniego miejsca, lecz później spasował się z ostrowskim owalem. – Po pierwszym biegu przeprowadziliśmy delikatne zmiany w motocyklu. Pomogła też zmiana też pól, bo z czwartego dzisiaj było ciężko wyjechać, ale z tych zewnętrznych. Później dopasowaliśmy motocykl i nie było problemów – powiedział bo zakończonym spotkaniu.
Ostatecznie ekipie ROW-u zabrakło jednego punktu. W powtórzonym piętnastym wyścigu para Kurtz-Wojdyło wyszła po starcie na podwójne prowadzenie, lecz na drugim wirażu przedzielił ich Oliver Berntzon. To właśnie to zadecydowało o końcowym wyniku. – Każdy mógł dorzucić cegiełkę. Ja na pewno wiozłem bardzo ważne punkty i po prostu ich nie dowiozłem – kontynuował.
Nie szuka wymówek
O ile w dzień meczu warunki atmosferyczne sprzyjały zarówno kibicom, jak i zawodnikom to w nocy Ostrów Wielkopolski nawiedziły opady deszczu. Z tego powodu tor się zmienił i jak się okazuje, rybniczanie spodziewali się zupełnie innej nawierzchni. To jednak odpowiadało naszemu rozmówcy, który przy swoim nazwisku zapisał 11 punktów i bonus. – Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się, że będzie twardo jak to zazwyczaj w Ostrowie. No ale wiadomo, pogoda pokrzyżowała plany. Było przyczepniej na początku, później się już odsypało i było jak zawsze – komentował Patryk Wojdyło.
Przed sezonem ekipa ROW-u Rybnik miała zaplanowaną rekordową ilość, ośmiu sparingów. Ostatecznie jednak do skutku doszedł tylko jeden. To jednak zdaniem zawodnika nie ma żadnego znaczenia i nie mogą zrzucać winy właśnie na to. – Myślę, że trenowaliśmy wystarczająco dużo, żeby się przygotować do tego spotkania. Nie ma tutaj co zwalać na brak jazdy – skwitował.
Już w czwartek podopieczni Antoniego Skupienia zmierzą się w zaległym meczu z Enea Falubazem Zielona Góra. Zawodnik jest bojowo nastawiony do tego meczu. – W końcu jedziemy u siebie zaległy mecz. Myślę, że będzie dobre widowisko, trzeba trzymać gaz i do przodu – zakończył Patryk Wojdyło.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!