Kapitan Stelmet Falubazu Zielona Góra od momentu powrotu do ścigania po kontuzji prezentuje równą formę. W starciu z Cellfast Wilkami Krosno zdobył sześć punktów z dwoma bonusami.
Zielonogórzanie odnieśli w ubiegłą niedzielę bardzo wysokie zwycięstwo, jednak według Protasiewicza ten mecz nie powinien być traktowany jako wyznacznik formy rywala. – Musimy pamiętać, że Krosno jechało bez dwóch podstawowych zawodników. Ich potencjał jest zupełnie inny niż to, co widzieliśmy w tym meczu. W fazie play-off to już będzie inna drużyna.
Rotacje w składzie
Starcie z Wilkami było kolejnym meczem, kiedy to sztab szkoleniowy Falubazu często rotował składem. Szansę na objeżdżenie się dostali nie tylko Mateusz Tonder i Jan Kvěch, ale także juniorzy. – Te zmiany są mniej więcej ustalone przed meczem. Wiadomo, że sytuacja podczas samego spotkania może się różnie układać. Niemniej jednak mamy teraz taki moment sezonu, że można było to robić. Zdajemy sobie sprawę, że w fazie play-off takich zmian już nie będzie można przeprowadzać. Tam każdy punkt będzie bardzo ważny. Teraz najważniejsze jest dobro drużyny. Jednostki czasami muszą schować swoje ego i podporządkować się konkretnym celom – przekonuje.
Od fazy play-off dzieli nas już tylko jedna, ostatnia kolejka rundy zasadniczej eWinner 1. ligi. Według komentatorów faworytem numer jeden do awansu powinna być bydgoska Polonia. Protasiewicz zdaje się przyjmować takie opinie z zadowoleniem. – Może i dobrze, że nie podchodzimy do fazy play-off w roli faworytów do awansu. Z tego co słyszałem, awanse są już rozdane. My zdajemy sobie sprawę z naszych słabszych momentów. Pracujemy nad tym. Każdy z nas ma coś do poprawy – mówi ze spokojem.
Upadek i wsparcie zza miedzy
Zielonogórzanin brał udział w groźnie wyglądającym wypadku na początku biegu nr 9. Jak to zdarzenie ocenia kapitan drużyny? – Nie mogłem już nic zrobić. Wiadomo, że im szybciej podejmie się decyzję o ewakuacji z motocykla w takich sytuacjach, tym lepiej. Oczywiście nie zawsze jest możliwość, by to zrobić. Na szczęście byłem w odpowiednim miejscu na torze, czyli przy krawężniku, dzięki czemu mogłem wykonać ten manewr. Mieliśmy szczęście. W takich sytuacjach, kiedy zawodnicy szczepieni motocyklami jadą prosto w bandę, bywa różnie.
Kontuzje Dawida Rempały i Nile Tuffta wprowadziły pewną nerwowość do zespołu z Zielonej Góry. Konieczne było sprowadzenie przynajmniej jednej nowej twarzy. Wybór padł na Maksyma Borowiaka. Po pierwszym meczu wydaje się, że był to strzał w dziesiątkę. – Maksym bardzo mi się dzisiaj podobał. Jedzie świetnie. Kiedy tak na niego patrzę to widzę podstawy, które są wyniesione z leszczyńskiej szkoły jazdy. Uważam, że za dwa lata będzie o nim głośno – kończy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!