W ostatnich tygodniach Unia Leszno ma sporego pecha. Najpierw nadgarstek złamał Jaimon Lidsey, a w ostatni weekend pęknięcia kręgosłupa doznał Keynan Rew.
W przypadku tego drugiego ważny jest jednak pewien aspekt. Na torze w Banyo w żadnym miejscu nie ma dmuchanej bandy, którą znamy z rozgrywek w Europie. Podczas The North Brisbane Solo Masters o krawędzi pierwszego wirażu stanowiły… worki z sianem. Drugi z kolei okraszony jest drewnianym płotem. W standardzie europejskim jest to co najmniej nie do pomyślenia. Przypomnijmy jednak, że i po Grand Prix Challenge w Glasgow mieliśmy niemałą aferę dot. balotów.
Pierwsze diagnozy dot. zdrowia 19-latka były okropne. Mówiono bowiem o złamaniu kręgosłupa w dwóch miejscach. Na szczęście po szczegółowych badaniach wyszło, że są to „jedynie” pęknięcia a Rew nie będzie potrzebował nawet operacji. Jeszcze tego samego dnia został wypisany ze szpitala i wrócił do domu o własnych siłach. Więcej szczęścia miał za to drugi z poszkodowanych – Cordell Rogerson. Mimo faktu, że też się wycofał z ówczesnych zawodów nie doznał żadnej kontuzji a u niego skończyło jedynie na kilku siniakach i otarciach.
Po zakończeniu zmagań w Banyo o infrastrukturze wypowiedział się prezes Unii. To właśnie u niego podczas trwania sezonu w Europie mieszka Keynan Rew. Stwierdził on otwarcie, że takie areny jak właśnie ta nie powinny mieć miejsca. Dmuchana banda powinna być standardem na każdym ze stadionów. – Nie jest tak złe po dokładnym prześwietleniu są 2 pęknięcia nie złamania do marca będzie gotów …..zgadzam się ze takie tory nie powinny funkcjonować byłby dmuchaniec to by nie było żadnego problemu. – napisał na swoim twitterowym profilu prezes Unii, Piotr Rusiecki.
Zobacz okropny upadek Keynana Rew:
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!