Po dwóch wygranych meczach przez ekipę Trans MF Landshut Devils przyszedł czas na porażkę. Ta jednak okazała się być dość bolesna, gdyż z rąk wypadł im też punkt bonusowy.
Do Rybnika zespół prowadzony przez Sławomira Kryjoma przyjechał z dziesięcioma punktami zaliczki sprzed tygodnia. Przez ponad połowę meczu trzymali się oni gospodarzy i wydawało się wręcz, że punkt bonusowy jest już w ich rękach. Tak się jednak nie stało, a rybniczanie w drugiej części spotkania włączyli „drugi bieg” i skutecznie powiększali swoją przewagę. Po piętnastym biegu natomiast po ich stronie zapanowała euforia, gdyż udało im się wyrwać u bonusa. Był on też absolutnym minimum, o którym myślał Sławomir Kryjom, czyli menadżer „Diabłów”.
– No niestety tym razem się nie udało. Co prawda jak porażkę można zaakceptować, tak brak bonusa już absolutnie nie. Mieliśmy dużą przewagę i niestety nie udało się go obronić. To jest nasz największy problem, bo ścisk w tej lidze jest niesamowity i każdy punkt jest na wagę złota. Także na pewno jesteśmy mocno tym rozczarowani. Nie tak miało wyglądać – powiedział w rozmowie po meczu.
Po krótkiej analizie wyszło na to, że głównym czynnikiem, który spowodował, iż rywalizacja była równa to… starty miejscowych młodzieżowców. Gdy Ci zakończyli swoje regulaminowe wizyty na torze, to ekipa ROW-u skutecznie odskoczyła rywalom. Ci też mieli swoje problemy, o czym świadczy tylko pięć indywidualnych zwycięstw po stronie gości z Bawarii. Dwie z nich zdobył Norick Blödorn, czyli młodzieżowiec.
– Trzymaliśmy się do momentu, gdy rybniccy juniorzy byli w tabeli biegów. Później ta czwórka Kvěch, Žagar, Hansem i Kurtz dała nam ostro popalić. Nie potrafiliśmy przez cały mecz znaleźć na nich recepty. Zresztą tylko 5 indywidualnych zwycięstw po naszej stronie mówi i mówi samo za siebie – kontynuował wyraźnie rozczarowany Sławomir Kryjom.
Zawiódł lider
Mecz w Rybniku kompletnie nie poszedł Dimitri Bergé. Mimo że miał on największe doświadczenie jeśli chodzi o jazdę na torze przy ulicy Gliwickiej 72, to pojawił się on pod taśmą tylko trzykrotnie. Za każdym razem jednak ekipa Trans MF Landshut Devils podwójnie przegrywała. Wcześniej notował kapitalne występy, będąc jednym z najlepszych zawodników w całych rozgrywkach. Na Górnym Śląsku jednak coś nie zagrało, lecz jeszcze nie wiadomo do końca o co.
– Kompletnie nie wyszły mu te zawody. Nie wiem, co jest tego przyczyną, bo jest zdrowy, nic mu nie dolega. Także wydaje mi się, że ma jakiś problem ze sprzętem być może, którego on jeszcze nie zna. Dimitri jeździł w każdym meczu bardzo dobrze. Pojawił się na torze trzykrotnie, trzykrotnie przegrał 5:1, a później poszła za niego rezerwa taktyczna. No i tak to się skończyło – powiedział menadżer w rozmowie z naszym portalem.
Podobnie jak niemal wszystkie zespoły w 1. Lidze Żużlowej, tak i zespół Landshut Devils dokonał wzmocnienia już podczas trwania sezonu. Do kadry drużyny dołączył bowiem Jonas Jeppesen, który nie przedostał się do pierwszego zestawienia Texom Stali Rzeszów. W każdym meczu dokłada jednak ważne punkty, a mecz w Rybniku był dopiero pierwszą porażką gdy Duńczyk pojawił się w składzie. O meczu na Górnym Śląsku chcą jednak jak najszybciej zapomnieć i jak najlepiej przygotować się do kolejnego pojedynku.
– Wygraliśmy dwa mecze z Jonasem w składzie, bo dorzucił brakujące punkty w drużynie. Nilsson, Huckenbeck i Bergé jeździli swoje. Brakowało nam takiego wsparcia jeszcze jednego seniora i to wsparcie mieliśmy w meczach chociażby z Rybnikiem u siebie czy w Gdańsku. Tym razem też jednak zanotował taki występ, trochę w kratkę, nierówny i fatalna końcówka w jego wykonaniu, ale taki jest żużel, jedziemy dalej. Myślimy już o tym meczu z Gdańskiem u siebie, a ten mecz po prostu musimy wyrzucić z głów i to jak najszybciej – dodał.
Nie poddadzą się bez walki
W tabeli 1. Ligi Żużlowej panuje niesamowity ścisk. Pomiędzy trzecią a ostatnią drużyną w tabeli jest bowiem tylko jeden punkt różnicy, co pokazuje, jak niesamowicie ciekawy mamy sezon. Po meczu w Rybniku na dno spadła ekipa z Niemiec, która musi szukać swoich szans. Ich dużym sprzymierzeńcem jest dość specyficzny owal, który sprawia problemy nawet najlepszym zawodnikom. To właśnie może okazać się kluczowe w dalszej walce o utrzymanie. Do Bawarii oprócz gdańszczan zawitają jeszcze ekipy z Łodzi i Poznania. Menadżer zapowiada jednak walkę do ostatniego tchu.
– Tak, na naszym torze jesteśmy w stanie rywalizować z najlepszymi. Z Falubazem walczyliśmy do ostatniego biegu i co prawda polegliśmy dwoma punktami, ale to nasz margines błędu. Straciliśmy za dużo punktów po porażkach u siebie właśnie z Falubazem i Ostrowem. Teraz natomiast musimy ich szukać na wyjazdach. Zobaczymy, jak to dalej to pójdzie. Na pewno bez walki o utrzymanie się nie poddam – zapowiedział bojowo Sławomir Kryjom.
Oferta na żużel -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!