Po rundach kwalifikacyjnych do cyklu GP nie brakuje pozytywnych niespodzianek. Awans do turnieju Challenge wywalczyła m.in. dwójka reprezentantów Włoch, która świetne wyniki uzyskała na swoim krajowym, świeżo reaktywowanym stadionie. Jednym z nich jest Paco Castagna, który po życiowym sukcesie podzielił się z nami krótką wypowiedzią.
Wielka radość we Włoszech. „Tor jest trudny, ale ja zawsze wierzę w triumf”
W ubiegłym roku wielka reaktywacja i tłumy publiczności na indywidualnych mistrzostwach kraju, a już kilka miesięcy później duża międzynarodowa impreza. Lonigo wyglądało jak za dawnych lat, gdy zjeżdżała się tam światowa czołówka. Nie było nic lepszego dla tych spragnionych speedwaya kibiców, jak oglądanie walki dwójki swoich zawodników o pięcie się w górę drabinki do czempionatu globu. Fantastyczna jazda Nicolasa Covatti i Paco Castagny dała im przepustki do Grand Prix Challenge. Obaj Włosi, a w szczególności sympatyczny wąsacz, pokazywali kunszt jazdy przy krawężniku. Castagna jechał tak, jakby był praktycznie z nim „sklejony”. To przyniosło jednak zamierzony rezultat.
– Za każdym razem daję z siebie sto procent możliwości. Zawsze wierzę w sukces. W Lonigo zwykle są ciężkie warunki do jazdy. Tor jest trudny i wymagający. Nie inaczej było tym razem. To niezwykle ciężkie wyzwanie. Aby wyprzedzać trzeba było się naprawdę mocno napracować. Ważny był dobry moment startowy. Koncentrowałem się na tym jak najlepiej potrafiłem i wydaje mi się, że wyszło to jak należy. Już nie tak dobrze poszło mi w biegu dodatkowym, ale to już nie było dla mnie aż tak ważne. Wiedziałem, że mam już awans. Zrobiłem, co mogłem, by tam również wygrać, ale to już – jak wspomniałem – nie było najważniejsze – mówił nam Paco po zawodach, który do Challenge’u wjechał z czwartego miejsca.
Życiowy sukces
Awans Nicolasa Covatti na pewno nie cieszy tak go samego, jak w przypadku Paco Castagny. Syn Armando po raz pierwszy w życiu wywalczył sobie pełnoprawną przepustkę do GP Challenge. Wcześniej miał okazję wystartować w sezonie 2014 w roli rezerwowego, ale wyjechał na tor tylko jednokrotnie, za Janusza Kołodzieja, który zrezygnował z dalszej jazdy. – To mój pierwszy raz od dwunastu lat jazdy na żużlu, kiedy udało mi się zakwalifikować do Grand Prix Challenge. Zdecydowanie był to mój cel na obecny sezon. Jestem ogromnie szczęśliwy, że udało się go zrealizować. Być może wiele osób w to nie wierzyło, ale ja i mój team tak. To duży krok naprzód – dodał szczęśliwy Włoch.
Zapytany o arenę, na której odbędzie się decydujące starcie, odparł że nie ma żadnych przewidywań. To będzie dla niego coś zupełnie nowego. Warto jednak pamiętać, że Castagna ma doświadczenie z technicznych torów, gdyż regularnie ściga się na Wyspach Brytyjskich. Może to będzie jego atutem w zbliżającym się Challenge’u w szwedzkim Gislaved. – Nie byłem nigdy na tym torze, więc będzie to dla mnie trochę loteria. Przyjedziemy tam i odbędziemy trening i dopiero wtedy zobaczymy, jak to wygląda. Mam nadzieję, że będzie to dobra zabawa i pełen „fun” – stwierdził z optymizmem.
Lonigo tętniło życiem. Żużel pójdzie tu w odpowiednim kierunku
Pełne trybuny, czyli około 5 tysięcy fanów. Wszyscy entuzjastycznie dopingujący swoich zawodników. Do tego niepowtarzalny klimat, typowo włoska zabawa. Czy speedway w Italii ma szansę na rozwój? Paco Castagna nie ma co do tego wątpliwości. – Jestem pewny w stu procentach, że idzie wszystko w dobrą stronę. My – zawodnicy, musimy utrzymywać wyniki takie, jak osiągnęliśmy właśnie tutaj. Wówczas ludzie będą się tym interesować, a my będziemy odnosić sukcesy – zwieńczył 29-latek.
Wszystkich zainteresowanych tym, jak wyglądały zawody w Lonigo zapraszamy do obejrzenia pełnej relacji, którą przygotował Jakub Barbasza.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!