Tylko dwukrotnie w piątkowym barażu mogliśmy obejrzeć Olivera Berntzona. Reprezentant kraju Trzech Koron na torze pojawił się dopiero w szesnastym biegu.
Wcześniej bowiem Morgan Andersson wystawiał w jego miejsce Fredrika Lindgrena. Gdy już pojawił się na torze, to punktował. Zdobył trzy punkty, czyli dokładnie tyle samo co Kim Nilsson, który na torze pojawiał się trzykrotnie. „Oli” próbował robić co w jego mocy, lecz to było za mało, by Szwedzi chociaż przez moment zagrozili Australijczykom. Ci bowiem pierwszy punkt stracili dopiero w ósmym biegu, gdy nad Skandynawami mieli już 9 punktów przewagi. Berntzon nie jest jednak zły na menadżera.
– Jest, jak jest. Trener zrobił to, co uważał za najlepsze dla drużyny. Musiałem poczekać na swoją szansę, a w nich dałem z siebie wszystko, co mogłem – powiedział dość krótko.
Berntzon zwrócił też uwagę, że we wtorek to Kim Nilsson pojechał tylko jeden bieg, a dziś wypadło na niego. Nie jest rozczarowany brakiem startów, a bardziej ostatecznym wynikiem całej drużyny. Szwedzi przed rokiem zdobyli bowiem brązowy medal Speedway of Nations, a we Wrocławiu nie zdołali awansować nawet do finału. Muszą zadowolić się zatem mianem piątego zespołu na świecie.
– Absolutnie nie jestem rozczarowany. Tak jak mówiłem, Morgan (dop. Andersson) zrobił to, co uważał za najlepsze dla drużyny. Tak to jest. We wtorek to Kim Nilsson miał tylko jeden bieg. Mi jest szkoda tylko tego, że nie udało się nam się uzyskać lepszego wyniku – dodał po zakończeniu zawodów we Wrocławiu.
Drużynowy Puchar Świata czy Speedway of Nations?
Podczas ubiegłorocznego finału Speedway of Nations Berntzon był bohaterem Szwedów. To właśnie głównie dzięki jego dyspozycji reprezentacja Trzech Koron sięgnęła po brązowy medal, a on sam zdobył aż 20 punktów! Było to aż o dziesięć więcej od Fredrika Lindgrena. Zapytaliśmy zatem, które zawody jego zdaniem są ciekawsze. Odpowiedź była dość stanowcza, chociaż jej wytłumaczenie niekoniecznie.
– Drużynowy Puchar Świata daje więcej frajdy. To zdecydowanie większa impreza. Jest też zabawniejsza, bo angażuje o wiele więcej zawodników i trudniej jest uzyskać dobry wynik i wywalczyć medal. Jeśli chodzi o Speedway of Nations to potrzebni są tylko dwaj zawodnicy i wtedy rozkłada się to 50/50 – zaznaczył Szwed.
Berntzon zdaje sobie jednak sprawę, że w większości krajów zdecydowanie łatwiej jest wyznaczyć dwóch zawodników, którzy są w stanie rywalizować i sprawić niespodziankę. Tak było m.in. rok temu z Finlandią, która nieoczekiwanie znalazła się w wielkim finale. To sprawia, że jest on nieco podzielony jeśli chodzi o wybór lepszych zawodów.
– Dokładnie, Speedway of Nations daje więcej szans tym słabszym ekipom. Zdecydowanie prościej im jest znaleźć dwóch dobrych zawodników, co daje ciekawą rywalizację i niespodzianki. Dlatego też jestem nieco podzielony jeśli chodzi o wybór. Wiesz, lubię format Drużynowego Pucharu Świata, ale to Speedway of Nations sprawia, że jest większa konkurencja – zakończył Oliver Berntzon.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!