Do naładowanej ostatnim derbowym zwycięstwem Zielonej Góry Speed Car Motor Lublin przyjechał w piątej kolejki PGE Ekstraligi, by powalczyć o jak najlepszy rezultat. Nikt nie wymagał od lublinian zwycięstwa, jednak celem był korzystny wynik z szansą na punkt bonusowy w rewanżu. W realizacji tego zadania miał pomóc, po raz kolejny w tym roku, nieprzewidywalny tor przy Wrocławskiej.
Pod numerem pierwszym menadżer gości desygnował Pawła Miesiąca. Jacek Ziółkowski liczył bez wątpienia na jego strzelistą formę i ofensywny styl jazdy. Wymierne wsparcie mieli również stanowić młodzi i waleczni obcokrajowcy lublinian – Mikkel Michelsen oraz Robert Lambert. Tak też było w rzeczywistości i żużlowiec z Przeworska był obok Duńczyka czołową postacią drużyny, ale to okazało się zdecydowanie za mało. – Trzeba pytać indywidualnie zawodników. U mnie wyglądało to tak, że w sumie przez całe zawody jechało mi się dobrze. Czegoś brakowało, a chłopaki Zielonki jechali na własnym torze i mieli swoje ścieżki. Traciłem prowadzenie, a miałem szybki motocykl. Ogólnie podsumowując jechało mi się tutaj bardzo fajnie – przyznał delikatnie przygnębiony zawodnik.
Najskuteczniejszy z Polaków w zespole gości nie ustrzegł się jednak wpadki w piętnastym biegu. Był on jednak – jak zwykle – najbardziej walecznym jeźdźcem Speed Car Motoru. – Zepsułem piętnasty bieg, w którym miałem defekt. Pękł mi jeden z dwóch wężyków od paliwa i motor stracił moc. Szkoda tego meczu, bo prowadziliśmy do pewnego momentu fajną przewagą i mogliśmy to kontrolować i próbować dowieźć do końca. Niestety nie udało się i rywale nam odskoczyli. Byli u siebie i jechali bardzo skutecznie – Miesiąc poinformował z rozgoryczeniem.
Z udziałem charyzmatycznego zawodnika doszło również do największej kontrowersji spotkania. Miesiąc w imponującym stylu uporał się na trasie z Martinem Vaculikiem, zatrzymując napór Stelmet Falubazu. Jego jazda nie spodobała się jednak sędziemu i żużlowiec Speed Car Motoru otrzymał ostrzeżenie za niebezpieczne wymachiwanie nogą. – Ja jechałem z przodu. Jadąc zawsze wyciągam nogę – to jest mój styl. Nikomu chyba nie przeszkodziłem w jeździe. Są zawodnicy, którzy dzisiaj blokowali i nie zostawiali miejsca. Dlaczego oni nie dostaną pouczenia czy upomnienia? Nie mnie to oceniać, ale są znacznie gorsze sytuacje, gdzie naprawdę można wyciągnąć konsekwencje. Czasem, dopóki zawodnik się nie przewróci, to nie ma dyskusji na temat faulu. To już nieraz było poruszane i przerabiane, więc nie będę do tego wracać. Jest jak jest, jeśli dostałem ostrzeżenie, to ktoś mi je dał i to jest jego zdanie. Ja mam swoje – ocenił poirytowany zawodnik.
W Lublinie zaczyna się końcowe odliczanie. Już w następnej kolejce po przerwie na cykl Speedway Grand Prix, Speed Car Motor podejmie sąsiadów z dolnej części tabeli – Get Well Toruń. Spotkanie będzie miało charakter strategiczny w kontekście utrzymania w lidze. Mecz nie za dwa, a za cztery punkty. Na Lubelszczyźnie liczą już wyłącznie na rychłe powroty nieobecnych. – No tak. Będziemy znacznie mocniejsi i w końcu zaczniemy wygrywać mecze – zakończył z nutką optymizmu Paweł Miesiąc.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!