Václav Milík przed sezonem zapowiadał się bardzo dobrze. Dobrze spisał się też w Lesznie, gdzie było widać jego walkę na torze i prędkość w motocyklu. Jednak w meczu Betard Sparta Wrocław – Stelmet Falubaz Zielona Góra Czechowi od początku nic nie szło.
W 2. kolejce Dariusz Śledź postanowił uczynić Václava Milík liderem drugiej pary z Maxem Fricke. Było to obiecujące rozwiązanie. Szczególnie w związku z tym, że Maciej Janowski miał tym samym asekurować juniorów. Czech jednak w tym meczu nie odpalił. – To nie był mój dzień. Można narzekać na tor, ale jak chce się być dobrym, to trzeba umieć spasować się na jakiejkolwiek nawierzchni. Miałem dwa biegi, żeby się pokazać, ale nie udało się. Źle byłem spasowany – skomentował Milík.
Dla Milíka to jednak nie koniec, a dopiero początek pracy nad tym, aby zbudować dobrą, mocną parę z Australijczykiem. – Potrzebuję czasu. Mam teraz jeszcze dużo jazdy, mecze i treningi. Będę przyjeżdżał trenować przed ligą, bo mam dużo pomysłów, co naprawić i co spróbować, by było lepiej. Patrzę też na to, co inni robią. Maciek czy Tai, którzy byli bardzo szybcy. Trzeba się więc ustawiać do tego, co jest sprawdzone. Jeszcze nie wszystko testowałem, ale przetestuję i wierzę, że będzie lepiej – jak zawsze z uśmiechem i pozytywnym nastawieniem do swojej pracy powiedział Czech o najbliższych swoich planach przed kolejnym meczem ligowym, który Spartanie również rozegrają u siebie. Są już pierwsze efekty tych założeń, ponieważ podczas 1. rundy Indywidualnych Mistrzostw Czeskiej Republiki w Pradze był on niepokonany.
Jak każdy żużlowiec, Milík ma również swoje dążenia do tego, by jak najlepiej punktować dla swojej drużyny. – To, co ja bym chciał, to robić jak najwięcej punktów dla swojej drużyny, niezależnie od tego z kim jadę w parze.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!