Arged Malesa przegrała kolejne z rzędu spotkanie w PGE Ekstralidze. Tym razem jednak nie byli jedynie chłopcami do bicia, a równorzędnym przeciwnikiem. Po meczu Oliver Berntzon odpowiedział na pytania naszej redakcji.
W miniony piątek Szwed zdobył 8 punktów i bonus, a jego Arged Malesa o mały włos nie pokonała For Nature Solutions Apatora Toruń. Berntzon nie ukrywa, że czuje niedosyt i liczył na więcej. – To było nasze najlepsze spotkanie, ale trochę jestem rozczarowany. Byliśmy bardzo blisko wygranej w meczu, zwłaszcza po wygranej w biegu 14. […] Zdarzyło mi się jedno zero, Chris Holder miał jedno zero. Reszta zawodników nie pojechała tak dobrze, żeby wyrównać nasze błędy – powiedział w rozmowie z naszym portalem.
Przez cały sezon wydawało się, że ostrowianie nie nadają się do PGE Ekstraligi. Jednak Arged Malesa udowodniła, że jest w stanie walczyć z ekstraligowymi drużynami. – Oczywiście, że możemy. Zawodnicy w naszej drużynie są w stanie pokonać każdego. Po prostu nie mieliśmy szczęścia w tym sezonie. Brakowało nam konsekwencji. Jednego dnia ja jechałem dobrze, a ktoś inny słabo. Tydzień później było na odwrót. Dzisiaj się to trochę wyrównało, co zaowocowało emocjonującym meczem – powiedział nam Berntzon.
Dobra postawa Szweda przekonała władze Arged Malesy Ostrów do kontynuowania współpracy z byłym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Berntzon jest zadowolony z tego, że zostaje w Ostrowie. – Czuję się tutaj dobrze. Lubię ten tor, lubię miasto. Nie chcę rezygnować z jazdy w PGE Ekstralidze z Arged Malesą, dlatego planujemy za rok wrócić – zakończył Szwed
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!