W sporcie przyjęło się myślenie, że po 30. roku życia znacznie obniża się poziom wykonania i nieubłaganie zbliża się czas emerytury. Tymczasem w żużlu, ale coraz częściej również w innych sportach wiek, w którym rezygnuje się z uprawiania wyczynowo sportu oscyluje wokół 40 lat.
Można pomyśleć, że w odniesieniu do żużla wiąże się to głównie ze specyfiką czarnego sportu, który nie wymaga (od samego zawodnika) szybkości, czy takiej wytrzymałości jak choćby w lekkoatletyce. Dla przeciwwagi warto jednak postawić główny czynnik ryzyka w sporcie motorowym, jakim są urazy, poważne konsekwencje zdrowotne.
Większość wielokrotnych mistrzów świata, w tym Ivan Mauger, Barry Briggs, Hans Nielsen, mieli kolejno: 46, 42 i 40 lat, kiedy kończyli swoje wspaniałe kariery. Wyjątkiem wśród tych wielkich nazwisk jest dwukrotny zdobywca IMŚ, Bruce Penhall, który w wieku 25 lat zamienił żużlowy kevlar na kreację aktorską. Dwóch złotych medalistów mistrzostw świata – Erik Gundersen oraz Roonie Moore – zbyt szybko zakończyło ściganie, bo już w wieku 30 lat, ale obaj zmuszeni zostali do tego przez odniesione urazy. Jednak drugi z nich po 6 latach postanowił wrócić jeszcze na żużlowe tory. Z mniej odległych czasów: Andreas Jonsson i Leigh Adams mieli po 39 lat, Ryan Sullivan 38, Jason Crump 37 lat. Nie można zapominać o wspaniałych polskich zawodnikach. Andrzej Huszcza, który kończył karierę mając 50 lat, Paweł Waloszek – 48, a Roman Jankowski – 46.
Oczywiście są również zawodnicy, którzy (zbyt) szybko porzucili swoje żużlowe marzenia, za sprawą problemów zdrowotnych, ale często również finansowych, braku dostatecznych umiejętności, co za tym idzie szans na regularne starty, słabnącej motywacji, czy braku wsparcia. Nie brakuje wśród nich rozpoznawalnych nazwisk, które nagle zniknęły z żużlowych torów: Łukasz Sówka, Patryk Dolny, Dawid Wawrzyniak, Mike Trzensiok, to tylko część z nich. Niestety lista z każdym rokiem się wydłuża.
Trudno jest uprawiać sport na najwyższym poziomie traktując go jedynie jako swoją pracę. Gdy pojawia się takie myślenie, automatycznie osiąganie dobrych wyników staje się utrudnione, a same starty zamieniają się w prawdziwą męczarnię. Zawodnicy, którzy są już bardziej doświadczeni, często sami wspominają o tym, odpowiadając na pytania dotyczące ewentualnego planowania przez nich zakończenia kariery. Podkreślają wtedy, że dopóki jazda będzie im sprawiać radość, zamierzają ścigać się dalej. Myślę, że to właśnie odzwierciedla wiek, w którym najczęściej postanawiają się pożegnać z motocyklem. Niesamowita adrenalina i poświęcenie ukochanemu sportowi długo trzyma ich przy żużlu. Magnus Zetterström w jednym z wywiadów przyznał, że tęskni za przyjaciółmi i samym ściganiem. Nie brakuje mu jednak ciężkiej pracy, którą trzeba było wykonywać, treningów, ale również licznych podróży, wyznaczających rytm dnia i życia.
Większość może myśleć, że to brak planów, innych perspektyw trzyma żużlowców przy sporcie tak długo, ale w praktyce nawet ci, którzy spokojnie znaleźliby inne zajęcie po karierze nie decydują się na to zbyt szybko, bo po prostu „nie potrafią skończyć ze sportem”. Życie podporządkowane treningom, podróżom, zawodom zmienia się bowiem po takiej decyzji diametralnie, a odnalezienie się w nowej codzienności wcale nie jest łatwe.
Chociaż duża część (a może większość?) dalej pozostaje blisko ukochanego sportu. To na przykład Ole Olsen (w latach 1995–2009 dyrektor Grand Prix), Hans Nielsen (menedżer reprezentacji Danii), Marek Cieślak (trener Żużlowej Reprezentacji Polski, trener wielu klubów PGE Ekstraligi), Rafał Dobrucki (trener polskiej kadry juniorów), Piotr Świderski (ekspert nc+). Są również tacy, którzy swoich sił postanowili sprawdzić w pokrewnych lub zupełnie innych aktywnościach.
Tony Rickardsson od zakończenia kariery był menadżerem Antonio Lindbäcka, menedżerem na środkową i wschodnią Europę firmy Swedish Match, ale również próbował swoich sił w programie „Taniec z Gwiazdami”. Obecnie przygotowuje się do nowej roli – prowadzącego szwedzką odsłonę programu „Top Gear”.
Wiesław Jaguś systematycznie inwestował w ziemię, dzięki czemu jest posiadaczem sześćdziesięciu hektarów. W przeszłości uprawiał marchew (dla Marwitu), później natomiast zboże i rzepak.
Magnus Zetterström pracuje dla jednego z koncernów samochodowych. Zajmuje się sprzedażą samochodów dla firm.
Jason Crump założył w Australii firmę, która zajmuje się produkcją i dystrybucją olejów do silników. Został oficjalnym importerem wybranych produktów firmy Rockoil na Australię. Założył firmę C4 Industries, która produkuje smary i oleje do motocykli żużlowych.
Andreas Jonsson jest właścicielem firmy Focus Fashion, która zajmuje się dystrybucją torebek Bjorn Borg. Prowadzi również firmę deweloperską w Szwecji.
Janusz Kołodziej jest posiadaczem ponad 15 hektarów ziemi pod Tarnowem. Ponadto buduje tory oraz prowadzi własną szkółkę żużlową.
Piotr Protasiewicz wspólnie z żoną od lat prowadzi ośrodek wypoczynkowo-konferencyjny pod Lesznem.
Oczywiście nie wszyscy zawodnicy czynnie uprawiający sport myślą i inwestują w swoją przyszłość. W tym sporcie szczególnie nagłe zwroty akcji i zakończenia kariery zdarzają się (zbyt) często. Patrząc jednak na powyższe przykłady można mieć wrażenie, że trend zaczyna się powoli zmieniać.
Nie da się ukryć, że żużlowcy, w związku z rosnącym zainteresowaniem i promocją czarnego sportu, są obecnie w nieco bardziej komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o uprawianie tego sportu, choćby w naszym kraju, niż ich poprzednicy sprzed kilkunastu lat. W jednym z wywiadów wielokrotny mistrz świata, Hans Nielsen, zapytany przeze mnie na temat wszechobecnego marketingu i zdaniem niektórych coraz mniejszej ilości sportu w sporcie, zwrócił uwagę na ważną kwestię. Mianowicie, mimo że niektórzy rzeczywiście uważają to za problem, to nie można zapominać o tym, że żużel jest to również forma pracy, biznes. Dlatego póki zawodnicy mogą zarobić więcej pieniędzy, powinni jak najwięcej z tego korzystać, bo w każdej chwili mogą ulec wypadkowi. Nie każdy natomiast myśli o tym, co się stanie, kiedy przestanie się ścigać.
Cieszy jednak fakt, że tak wielu zawodników po zakończeniu kariery ma szansę pozostać przy ukochanym sporcie dzięki klubom, które chętnie zatrudniają doświadczonych żużlowców czy telewizji, która czerpie z ich wiedzy i zachęca do roli ekspertów. Zmiana dotychczasowego życia nie jest dla sportowców łatwa, dlatego każda forma wsparcia, jak również zrozumienia i uszanowania decyzji o zupełnym odcięciu się od środowiska jest na wagę złota. Oby systematycznie rosła ilość działań mających na celu jak najłagodniejsze przejście zawodnikom w sportowy stan spoczynku.
Osobiście z lekkim niepokojem patrzę już od kilku lat na żużel, bojąc się kolejnego powoli pisanego zakończenia karier przez tak wspaniałych zawodników, jak: Jarosław Hampel, Piotr Protasiewicz, czy choćby kontrowersyjny Nicki Pedersen. O ile w polskim speedwayu są następcy, o tyle wśród zagranicznych zawodników jest ich niewielu. Równie mocny niepokój towarzyszy mi, kiedy słyszę o powrotach na tor po wieloletniej przerwie. Mam wtedy z tyłu głowy to, ile wypadków i nieszczęść przydarzało się przy okazji biegów o przysłowiową pietruszkę, a nawet przygotowań do sezonu czy pozatorowych aktywności.
Dlatego właśnie jestem pełna podziwu dla tych, którzy wiedzą, kiedy z toru zejść niepokonanym, przekraczając linię mety po raz ostatni na własnych zasadach. Zdając sobie sprawę, że niestety nie każdemu było to pisane.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!