Nowa umowa telewizyjna przewiduje rozgrywanie meczów na drugim poziomie rozgrywek w czwartki. Jak to wpłynie na frekwencję na stadionach?
Może ktoś powie, że już jestem nudny z tym pisaniem i bronieniem kibiców. Jednak uważam, że kibic od zawsze był jednym z głównych sponsorów klubu. Pamiętam jak w latach 90-tych nie było telewizji i takiej kasy. Trwała wówczas walka o kibica. Ceny biletów, jak na tamte czasy, były naprawdę przystępne. Kluby planowały swój budżet w oparciu właśnie o kibica. Dzisiaj wszystko się odwróciło.
Niedawno została podpisana nowa umowa telewizyjna. Na jej mocy mecze pierwszej ligi (nie operuję nowymi nazwami) mają być pokazywane w czwartki. W ten sposób weekend z żużlem znowu się przedłuży. Mecze zaczną się w czwartek, a skończą w poniedziałek. Dla telewizji jest to układ jak najbardziej korzystny. Wiele meczy, więc zarobek będzie spory. Przy okazji zarobią „eksperci”, a tych w TV sporo niestety nie zawsze obiektywnych.
Gdzie kibice?
Jak zawsze w tym wszystkim fundamentalne pytanie brzmi – gdzie w tym wszystkim są kibice? Ja, podobnie jak wielu moich znajomych, zawsze byliśmy kibicami stadionowymi. Mi po tym wszystkim, co się w żużlu dzieje, tegoż się odechciało. W sezonie 2023 byłem na dwóch meczach. Jeden w Grudziądzu, a drugi w Poznaniu. Stwierdzam, że bez żużla mi dobrze, a to wiele mówi. Moi znajomi po tym, jak mecze mają być rozgrywane w czwartki, od razu podjęli swoje „rozmowy”. Wielu z nich od ponad 30 lat kupuje karnety na mecze. Już teraz stwierdzili, że skoro mecze będą w czwartki, to niestety oni rezygnują z kupna karnetu, bowiem są ważniejsze życiowe priorytety. Jeśli w ten sposób pomyśli wielu innych kibiców, to niestety kolejni ludzie z mojego pokolenia powiedzą „pas”. To oznacza mniejszą ilość kibiców na stadionach. Czy to jeszcze kogoś obchodzi?
Każdy patrzy na swój interes
Z drugiej strony nie ma się co dziwić telewizji, która musi też na siebie zarabiać, w związku z tym patrzy tylko na swój interes. Nie widzę w tym wszystkim złotego środka. Może bowiem za chwilę się okazać, że pójdziemy krok dalej i znów kolejny dzień będzie „żużlowy”. Wyścig szczurów trwa. Martwi mnie w tym wszystkim postawa zawodników, którzy raczej nie zajmują stanowiska. Wyznają zasadę, że są od jeżdżenia i tyle, a że coś im nie pasuje, to może i mówią, ale na pewno nie publicznie. Nie pozwala im na to kasa, która szerokim strumieniem płynie do nich z każdej strony. Więc na te „lekkie niedogodności” można przymknąć przysłowiowe oko.
Sezon tuż tuż, zobaczymy jaka będzie frekwencja na stadionach. Czy znowu więcej ludzi wybierze komfort oglądania meczu w telewizji, czy klubom uda się ściągnąć kibiców na stadiony. Jednak walki o kibica ze strony klubów już raczej nie ma od dawna. Telewizję szanuję, bo naprawdę promuje nasz żużel bardzo profesjonalnie. Niestety, jednak odbywa się to kosztem wielu innych czynników, chociażby odbieranie kibiców klubom. Ktoś powie zaraz zaraz, kibic jak chce to przyjdzie. Owszem, tu się zgadzam, jednak na przykładzie wielu ludzi widać, że skoro zakiełkowała im w głowie po 30 latach myśl o niekupowaniu karnetu, to jednak coś jest nie tak. Jeśli z każdym sezonem mała część kibiców dojdzie do tego samego wniosku, to można sobie wyobrazić, co może się stać.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!