Poznaliśmy 10 kolejnych zawodników, którzy będą się ścigać o tytuł najlepszego gladiatora globu w Inzell. Niestety na tej liście zabrakło naszego reprezentanta – Michała Knappa.
To z pewnością nie był jego dzień
Misza Knapp z pewnością jak najszybciej chciałby zapomnieć o tych zawodach. Polak był cieniem samego siebie. Pierwsze dwa starty zepsuł już na samym początku. Spóźnione wyjścia spod taśmy, a także brak prędkości sprawiały, że już po zaledwie kilku metrach było można w ciemno wpisywać przy jego nazwisku zero punktów. W swoim trzecim starcie udało mu się zdobyć jedyny punkt w całych zawodach! Przywiózł wówczas za swoimi plecami Holendra Nieka Schaapa, dla którego były to również fatalne zawody. Śmiało można stwierdzić, że podczas sobotnich eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Świata, nasz lodowy rodzynek strasznie się „męczył”.
Na duży plus można zapisać Michałowi Knappowi ostatni start. Stoczył w nim wspaniałą walkę z mającym polskie korzenie Sebastianem Reitsmą. Obaj niemalże przez cały bieg toczyli zacięty bój o punkt, tym samym na prawie każdym łuku tasując się pozycjami. Ostatecznie to Holender okazał się lepszy. Bieg ten tym samym pokazał, że sporą role w problemach biało-czerwonego odgrywał sprzęt.
Z biegu na bieg były stosowane coraz lepsze zmiany. Tezę tę może również potwierdzić wpis Michała na jego fanpage’u. Umieścił go zaraz po oficjalnym treningu. Mogliśmy się dowiedzieć, że podczas treningu nasz reprezentant mógł korzystać tylko z jednego motocykla, co było spowodowane awarią skrzyni biegów. Michałowi Knappowi nie pozostaje nic innego jak liczyć na dziką kartę od FIM-u oraz ciężko pracować nad maszynami przed finałem mistrzostw Europy, które odbędą się 25 i 26 lutego w Sanoku.
Czech rozdziela ojca i syna na podium
To były naprawdę dobre zawody Szwedów przed własną publiką, która bardzo licznie zebrała się na Kallehov (ok. 2,5tys. kibiców). Cała trójka startująca w eliminacjach znalazła się w pierwszej piątce, a Niclas Svensson stanął na najwyższym podium. Gromkie brawa należą się jednak jego 64-letniemu tacie, Stafanowi. Weteran ice racingu zajął bowiem trzecie miejsce z dorobkiem 13 punktów.
Przypomnijmy, że Stefan po namowie swoich przyjaciół postanowił wrócić na międzynarodową arenę po roku przerwy. Ojca i syna udało się rozdzielić Lukášowi Hutli. Nadzieja czeskiego lodu już w zeszłym roku robiła znaczy progres zarówno w umiejętnościach jak i w przygotowaniu maszyny. W tym sezonie to potwierdza, że nie był to tylko jednorazowy sezon na wysokim poziomie. Hutla melduje się w finale IMŚ z drugiego miejsca w szwedzkich eliminacjach.
Dobre zawody
Zgodnie z przewidywaniami to były dość wyrównane zawody, a zawodników, którzy odstawali od reszty można policzyć na palcach jednej ręki. Zawodnicy zrobili robotę, niekiedy podgrzewając atmosferę do czerwoności. Niemalże każdy bieg obfitował w zaciętą walkę, nawet o jeden punkt. Na długo w pamięci kibiców zapadnie bieg dziesiąty, w którym o trzy punkty rywalizował Franky Zorn z Niclasem Svenssonem. Dodatkowo na koniec biegu w walkę włączył się też ścigający ich Lukáš Hutla.
Początkowo przez pierwsze dwa okrążenia na prowadzeniu był Austriak, a za jego plecami napędzał się młodszy ze Svenssonów. Na pierwszym łuku trzeciego okrążenia genialnym atakiem popisał się Szwed, tym samym obejmując pierwszą pozycję. Nie na długo jednak triumfator zawodów mógł się cieszyć z przewodzenia w biegu, bowiem Zorn poszedł za ciosem i odbił swoją pozycję już na kolejnym łuku. Kolejne okrążenie i kolejne tasowania. O wszystkim zadecydowało wyjście z ostatniego łuku, gdzie zapachniało gipsem. Austriak próbował jeszcze „gryźć” Szweda, jednak popełnił błąd, przez który o mały włos nie upadł czy też nie wpadł w niego ścigający go Czech. Na szczęście jeden i drugi zachowali zimną krew i opanowali całą sytuację.
Co z resztą stawki IMŚ?
Na liście startowej dwudniowego finału w Inzell mamy już 11 nazwisk – mistrza świata Martina Haarahiltunena oraz pierwszą „dziesiątkę” sobotnich eliminacji. Kolejne cztery miejsca w najbliższym czasie rozda FIM w ramach dzikich kart. Wysokie szanse na otrzymanie „dzikusa” ma Hans Weber, który z powodu kontuzji ręki musiał odpuścić udział w dzisiejszych zawodach. Możliwe, że kolejne miejsce przypadnie któremuś ze Szwedów, którzy byli rezerwowymi w eliminacjach (Jimmi Hörnell oraz Joakim Söderström). Kolejne dwa miejsca to kompletna zagadka. Zazwyczaj w takim przypadku, gdy wszyscy zawodnicy, którzy prezentują wysoki poziom znajdują się już obsadzie mistrzostw, dzikie karty przypadały zawodnikom, którzy w eliminacjach zajęli miejsce tuż pod kreską. W tym przypadku są to Franz Mayerbüchler oraz Andrej Diviš. Są to tylko i wyłączne spekulacje, a na rzeczywiste dzikie karty musimy chwilę poczekać.
Ostatnia przepustka należy do organizatorów imprezy, a więc do niemieckiej federacji motocyklowej. Tutaj możemy po cichu liczyć, że miejsce te przypadnie kończącemu karierę Güntherowi Bauerowi, który dzień przed mistrzostwami w Inzell będzie miał swój turniej pożegnalny.
Wyniki eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Świata w ice speedway’u w Örnsköldsvik:
1. Niclas Svensson (Szwecja) (3,2,3,3,3) 14
2. Lukáš Hutla (Czechy) (3,3,1,3,3) 13
3. Stefan Svensson (Szwecja) (1,3,3,3,3) 13
4. Franz Zorn (Austria) (3,3,2,3,2) 13
5. Jimmy Olsén (Szwecja) (2,2,3,2,2) 11
6. Mats Järf (Finlandia) (1,3,2,2,1) 9
7. Luca Bauer (Niemcy, lic. włoska) (3,2,1,2,1) 9
8. Markus Jell (Niemcy) (2,1,2,1,3) 9
9. Harald Simon (Austria) (2,2,0,1,2) 7
10. Max Koivula (Finlandia) (0,1,3,2,0) 6
——————————–
11. Franz Mayerbüchler (Niemcy) (2,0,1,1,1) 5
12. Andrej Diviš (Czechy) (W,0,2,W,2) 4
13. Jo Sætre (Norwegia) (1,1,0,1,0) 3
14. Sebastian Reitsma (Holandia) (1,1,0,0,1) 3
15. Michał Knapp (Polska) (0,0,1,0,0) 1
16. Niek Schaap (Holandia) (0,0,0,0,0) 0
R1. Jimmy Hörnell (Szwecja) NS
R2. Joakim Söderström (Szwecja) NS
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!