Sezon 2023 będzie prawdziwym wyzwaniem dla Martina Vaculíka i jego kolegów ze Stali Gorzów. Po wielu latach klub opuścił Bartosz Zmarzlik, a zdaniem wielu bez mistrza świata żółto-niebiescy są skazani na walkę o ligowy byt. Czy aby na pewno słusznie? Słowacki lider zespołu liczy, że nie.
Już zaledwie niecałe trzy miesiące pozostały do inauguracji PGE Ekstraligi. Najlepsi żużlowcy na świecie coraz poważniej przygotowują się do startu rozgrywek nie tylko drużynowych, ale również indywidualnych. Nad Wartą będzie to rok wielkiej próby. Po odejściu Bartosza Zmarzlika eBut.pl Stal Gorzów i jej zawodnicy będą musieli wspiąć się na wyżyny umiejętności, by walczyć o coś więcej niż utrzymanie. Zdaniem Martina Vaculíka to jak najbardziej realne.
Jak żyć bez Zmarzlika
Nowe role zawodników w zespole Stanisława Chomskiego zostały już odmienione chyba przez wszystkie przypadki. Zawodnicy zgodnie przyznają, że na całym zespole spocznie nieco większy ciężar. – Uważam, że w tej sytuacji liderami powinniśmy być wszyscy albo dużo z nas, jako drużyna. Bartek to świetny zawodnik, powtarzam się, robi od 14 do 21 punktów i to jeden na milion żużlowców – mówił ostatnio podczas czatu z kibicami Martin Vaculík.
Na co będzie więc stać zespół ze Stadionu im. Edwarda Jancarza? – Myślę, że jeśli każdy z nas da 100% i będziemy mieli trochę szczęścia albo chociaż nie będziemy mieli pecha, a każdy pojedzie na swoim poziomie, to jako drużyna możemy powalczyć o fajne cele, nie tylko utrzymanie. Chcemy się zmotywować i pojechać jak najlepiej. Sport pisze piękne historie i mam nadzieję, że my taką stworzymy jako drużyna – odpowiedział dyplomatycznie słowacki lider gorzowian, który ciepło wypowiadał się o nowym zawodniku i kolegach.
Udany sezon i pech
Martin Vaculík jak nikt inny ma prawo mówić o pechu i jego braku. W ubiegłym sezonie był prawdopodobnie najbardziej doświadczonym przez los zawodnikiem. Przynajmniej, jeśli chodzi o sytuację torową. W wielkim finale PGE Ekstraligi Vaculík prowadził w bardzo ważnym biegu. Na ostatnim łuku pękł jednak łańcuch w jego motocyklu. – To jest moment, który będzie się chyba zawsze śnił. Polska liga to jest najmocniejsza liga świata. Wygrałem ją tylko raz, z Unią Tarnów w 2012 roku. To było coś niesamowitego i pamiętam to do dzisiaj. Taki defekt boli, nie będę ukrywać. Ale to jest też część życia i sportu.
Stal Gorzów i jej kibice mogą jednak z optymizmem patrzeć w przyszłość, także tę najbliższą. Vaculík z roku na rok staje się coraz lepszy. Ubiegły rok zakończył na 5. miejscu w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników w PGE Ekstralidze. Gdyby nie kontuzja, być może walczyłby o medal IMŚ. – Cały czas uważam, że się rozwijam, pomimo wieku. Zawsze odczuwam coś takiego, że po zimie jeździ mi się lepiej. Zawsze lepiej czuję motocykl, panuję nad nim i mam pewność siebie. Na maszynie czuję się coraz lepiej i może dlatego mam coraz lepsze wyniki lub podobne – podkreślał Słowak, który w minionym roku wygrał dwa turnieje SGP.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!