Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W sześćdziesiątym szóstym odcinku przedstawiamy Damiana Pawliczaka.
„Fenomen wśród młodzieżowców” – tak określa go prezes Zielonogórskiego Klubu Żużlowego – Wojciech Domagała. Sternik czwartego klubu Drużynowych Mistrzostw Polski nie ukrywa, że w 20-latku drzemie spory potencjał. Damian Pawliczak, bo to o nim mowa, swoją przygodę ze speedwayem zaczął dość nietypowo, bowiem od spotkania na ulicy legendy klubu – Andrzeja Huszczy. Podczas konwersacji obu panów padło z ust młodego chłopaka zapytanie – kiedy nabór. Indywidualny Mistrz Polski z 1982 roku zachęcił Pawliczaka na tyle skutecznie, że ten faktycznie pojawił się na zajęciach szkółki przy W69.
Certyfikat żużlowy uzyskał pod koniec sezonu 2015. Długo na debiut nie czekał, ledwie dwa tygodnie po otrzymaniu stosownych dokumentów ścigał się na torze derbowego rywala – w Gorzowie Wielkopolskim w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Okręgu Lubuskiego. Premierowy wyścig był dla niego bardzo szczęśliwy, ukończył go na pierwszej pozycji. Jego klubowi koledzy nieco ułatwili mu wtedy sprawę, bowiem Jakub Zubczyński był wykluczony za upadek, Wojciech Pilarski zanotował defekt na starcie, zaś Oskar Potoniec dotknął taśmy. Do mety dojechał sam, ale w historii zapisze się jednak, że swój inauguracyjny start zakończył ze zwycięstwem. W całym turnieju wywalczył w sumie sześć oczek (3,1,W,2,U) i zakończył zmagania na jedenastym miejscu, a w bezpośrednich pojedynkach udało mu się pokonać Adriana Woźniaka i Bartosza Kibałę.
Sezon 2016 zapowiadał się dla niego optymistycznie. Niestety, rozwój kariery w jego przypadku wyhamowały upadki, które niosły za sobą także kontuzje. Najczęściej słyszał o urazie obojczyka, który ulegał uszkodzeniu właściwie co chwilę. Te problemy ciągnęły się za nim praktycznie przez kolejne lata. Dwa ostatnie sezony rozpoczynał tak naprawdę od upadków – w 2017 skończyło się na kontuzji, zaś w przypadku ubiegłego sezonu – tylko na strachu. Choć Stadion Miejski w Rybniku opuszczał w helikopterze medycznym, który był pilnie wzywany na obiekt, gdzie rozgrywano półfinał Brązowego Kasku, kilka dni później brał udział w kolejnych zawodach.
Wielu go skreśliło i przepowiadało mu koniec kariery. Pamiętam, że i pod naszymi artykułami pojawiały się nieprzychylne komentarze skierowane w kierunku Pawliczaka. Sam zawodnik jednak odcinał się od tego wszystkiego i pracował jeszcze ciężej. Nie ze względu na te komentarze, ale ze względu na fakt, że chciał udowodnić, iż drzemie w nim potencjał. I zapracował na ligowy debiut, który miał miejsce w Częstochowie. Pawliczak pokonał wtedy Bartosza Świącika, a na SGP Arenie Częstochowa zaprezentował się dwukrotnie. Adam Skórnicki dał mu jeszcze kilka pojedynczych szans ścigania się z najlepszymi. Odpłacił się w sumie siedmioma punktami i ligową batalię w roku ubiegłym zakończył ze średnią biegową 0.875.
Damian Pawliczak w kasku żółtym podczas pierwszego w życiu wyścigu w Ekstralidze
Na papierze miał być trzecim juniorem Falubazu w tym sezonie. Pamiętam jedną z naszych prywatnych rozmów na temat jego kariery. Mówił wtedy otwarcie i bardzo poważnie, że daje sobie ostatni rok na to, aby zacząć jeździć i punktować na przyzwoitym poziomie. Jeśli sezon 2019 zapisze po negatywnej stronie, to daje sobie spokój, bo nie ma sensu ryzykować zdrowia, marnować czasu i pieniędzy, a w szkółce są inni. Już bardziej oficjalnie przyznawał, że zrozumiał, czym jest żużel. Po jednych z zawodów młodzieżowych moi koledzy po fachu, z którymi zasiadam na trybunach częstochowskiego stadionu lekko szyderczo wypowiadali się na temat Damiana. Zmienili zdanie, gdy ten w play-offach zaczął wozić za swoimi plecami liderów forBET Włókniarza i pokazał… lwi pazur.
W międzyczasie Pawliczak nie tylko został podstawowym juniorem w zespole Skórnickiego, ale może pochwalić się podwójnym tytułem mistrza Polski – w drużynie oraz parowo. – Rozmawialiśmy, jadąc do Częstochowy (na zawody DMPJ 20 sierpnia – dop. aut.), w którym miejscu jako sportowiec był Damian dwanaście miesięcy temu. W ubiegłym roku o tej porze leczył złamanie, bodajże nawet drugie w jednym sezonie. Bywały tory, na których bardzo ciężko było mu przejechać cztery okrążenia, a ja trzymałem kciuki, by wracał do parku maszyn, gdy wyjeżdżał na tor. Teraz jest Mistrzem Polski w parach z Norbertem Krakowiakiem i jest naprawdę ogromny postęp, z czego my się bardzo cieszymy – mówił na łamach naszego portalu Aleksander Janas.
Do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Mało kto wie, że samodzielnie przygotowuje swoje motocykle i… sam się nimi także opiekuje podczas zawodów młodzieżowych. O pomoc prosi tylko raz – by pomóc mu odpalić sprzęt. – Fenomen wśród młodzieżowców, bo nie dość, że bardzo solidnie pracuje na treningach, to jeszcze samodzielnie przygotowuje swoje motory. Udowodnił, że warto na niego postawić, odbierając wspólnie z kolegami złote medale w DMPJ i MMPPK. Naprawdę możemy być dumni, że idea szkolenia młodzieży, którą kierujemy się w Falubazie, przynosi takie efekty – mówił Wojciech Domagała na łamach klubowego serwisu.
W przyszłym roku znów będzie jednym z trzech juniorów w Stelmet Falubazie, lecz nie wyobraża sobie tego, że nie będzie ścigał się w PGE Ekstralidze. Chce poprawić tegoroczny wynik, czyli 17 punktów z trzema bonusami, które w 37 biegach dały mu średnią biegową tylko 0.541 i przedostatnie miejsce w lidze.
Plecy 20-letniego żużlowca w tym sezonie oglądał m.in. medalista mistrzostw świata – Fredrik Lindgren
W następnym odcinku przeniesiemy się z Polski na południowy wschód. Przybliżymy sylwetkę zawodnika, który ma potencjał, lecz nie do końca może go zaprezentować w pełni. O kogo chodzi? Dowiecie się już w piątek o 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki będziemy prezentować na naszym portalu w dni świąteczne.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!