Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W dwudziestym czwartym odcinku przedstawimy Dawida Rempałę.
Rempała – to nazwisko od lat dziewięćdziesiątych, a nawet końca osiemdziesiątych, kojarzy się kibicom „czarnego sportu” w Polsce dosyć dobrze. Kto nie znałby, startujących od właśnie tamtego okresu, braci – Jacka (od 1988), Grzegorza, Tomasza, a później Marcina? W sezonie 2018 egzamin na licencję zdał kolejny z członków tej rodziny, syn wspomnianego Tomasza – Dawid.
Bohater tego odcinka urodził się 26 grudnia 2002 w Tarnowie. Dzisiejszy dzień jest dla niego zatem dosyć szczególny. Każdy młody żużlowiec wypatruje bowiem w kalendarzu daty swoich szesnastych urodzin, po której może on rywalizować w rozgrywkach ligowych. Dawid egzamin zdał w maju kończącego się właśnie roku i od razu dołączył do zespołu Grupa Azoty Unii Tarnów zmaganiach w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów. Wystąpił również w eliminacji Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski oraz jednym z turniejów Zaplecza Kadry u Rafała Dobruckiego. Sezon zakończył sukcesem z kolegami w drużynie i wywalczeniem 20 września złotych medali, w finale wspomnianych DMPJ, na torze w Gorzowie Wielkopolskim. Sezon 2018 podsumowaliśmy w grudniu z Dawidem w dłuższej rozmowie, którą mogą Państwo znaleźć TUTAJ i TUTAJ.
Dzisiaj postanowiliśmy jednak przyjrzeć się bliżej jego początkom, jeśli chodzi o uprawianie „czarnego sportu”. Nazwisko, kojarzące się z żużlem, mogłoby sugerować, iż był on na niego nieco „skazany”. Jak było w rzeczywistości? I w jak niecodziennych okolicznościach nasz bohater po raz pierwszy jeździł na motocyklu do „dorosłego” żużla? – Raczej nie byłem od razu „skazany na żużel”. Nie miałem jakiejś większej „napinki”, żeby jeździć. Rodzice nie chcieli zbytnio pchać mnie w żużel. Tata wiedział, ile na to potrzeba inwestycji, ile całego stresu, który się pojawia. W sumie omijał pomysł, abym startował na żużlu. Odkąd miałem dziewięć lat, to jednak jeździłem z nim na każde zawody i trening. Zawsze byłem w parkingu. Już od tego tak się nauczyłem i wiedziałem, że żużel z serca mi na pewno nie wyjdzie. To było raczej niemożliwe. Pojechaliśmy wówczas na pierwszy trening do trenera Janusza Kołodzieja. Wówczas stwierdziłem, że ja też chcę spróbować. Prosiłem tatę długo, aż w końcu mi się udało. Po tym treningu, około trzy tygodnie później, zapisał mnie już do szkółki i jeździłem normalnie z chłopakami. Zaczynałem jeździć na „WS-ce”, chyba z silnikiem od „pięćdziesiątki”. Później były już „sto osiemdziesiątki”, czyli silniki od pit bike’a, w ramie żużlowej, na normalnych kołach. Następnie przyszedł czas już na motocykl do żużla, czyli „pięćsetkę”. Z moim pierwszym startem wiąże się zabawna sytuacja. Zacząłem „niby” jeździć na normalnym motorze na początku sezonu 2017. Przed końcem poprzedniego, w którym trenowałem jeszcze na tych „180”, wujek Marcin, ze swoim sponsorem oraz moim przyjacielem, Patrykiem Zielińskim, jechał za granicę. Udawał się do Austrii, pojeździć na torze, chyba w Wiener Neustadt. Ja stwierdziłem, że mam już kompletny motocykl. Miałem już „tylko” za zadanie przekonać mamę. Długo ją prosiłem, ale ona się nie zgodziła. Taty nie było w domu, przebywał wówczas za granicą. Przekonałem wtedy Piotrka Mikutę, który jest z nami od zawsze. Mogę powiedzieć o nim, że jest moim dobrym kolegą. Wyprosiłem go mocno, aby nic nie mówił mamie. Gdy miałem iść do szkoły, to poszedłem do garażu i kompletowałem motocykl. Spakowaliśmy go i bez wiedzy rodziców, pojechałem z nimi do tej Austrii (śmiech). Pamiętam, że gdy mama się o tym dowiedziała, była strasznie wkurzona i do mnie później dzwoniła. Gdy już jednak przyjechałem, to jej przeszło. Pojeździłem tam, miałem z tego „radochę”, wszystko wyglądało super. W Austrii właśnie miałem takie pierwsze przetarcie z żużlem – mówi Dawid Rempała, odnośnie swoich żużlowych początków.
Jak to w życiu bywa, młodzi ludzie mogą mieć chwile zwątpienia po podjęciu tak ważnej decyzji. W niedawnej rozmowie z naszym portalem Dawid wspominał, że wcześniej próbował swoich sił, grając w piłkę nożną. Czy rozważał rezygnację z „czarnego sportu”, już po skierowaniu się na jego ścieżki? – Nigdy nie miałem myśli, aby skończyć z żużlem. Wcześniej zakorzenił się w moim sercu i ciężko byłoby mi go z niego wyrzucić. Byłem już jednak przyzwyczajony do tego żużla, klimatu, otoczki. Znajomych miałem praktycznie samych, związanych z tym sportem, oprócz tych ze szkoły. Zacząłem jeździć i nigdy później nie miałem myśli, żeby żużel odstawić „do kąta” – wyraźnie podkreślił.
Nasz rozmówca dosyć późno zaczął swoją przygodę z tak lubianym przez nas sportem. Wszystko to wiązało się z obawami, odnośnie ryzyka. One, zwłaszcza wśród rodziców, będą zapewne obecne cały czas. – Obawy, głównie mamy, zawsze miały z tym związek. To jest w sumie też jeden z powodów, dlaczego nie zacząłem jeździć wcześniej, tylko dopiero, gdy miałem te niecałe 14 lat. Mama była pełna obaw cały czas i do dzisiaj jest. W tym roku jedyny raz pojechała z nami na zawody do Gdańska. One były akurat pechowe. Pamiętam, że gdy leżałem na torze w kasku i mi go zdejmowali, słyszałem, jak krzyczała zza bandy: „Dawid, synu, wstawaj!”. Wówczas myślałem, czemu z nami pojechała (śmiech). Od tej pory powiedziałem jej, żeby lepiej nie jeździła. To jednak moja mama i ona zawsze będzie to bardziej przeżywać, niż wszyscy – słusznie dodał.
Tata naszego bohatera, Tomasz Rempała, w sezonie 2018 miał jeszcze ważną licencję żużlową. Ponieważ jego syn nie skończył jednak 16 lat, wspólny występ w oficjalnych zawodach był niemożliwy. Jak się okazuje, do podjazdu razem pod taśmę, zabrakło niewiele, a mogło to mieć miejsce na jednym z treningów w dawnej stolicy Polaków. – Pojechaliśmy na trening do Krakowa, bo tata w sezonie 2018 miał kontrakt „warszawski” właśnie w Wandzie. Zadzwonił do pana Adama Weigela z zapytaniem, czy ja też mogę pojeździć. Trener Wandy się zgodził. Na początku tata jeździł na swoim motorze, który jednak mu nie do końca pasował. Nagle przesiadł się na mój i przyjechał drugi lub trzeci, ale na nim jakoś też „szału nie było”, bo wiadomo, że jest inna waga, ustawienia i wszystko. Ten motocykl był zrobiony pode mnie. Tata jeszcze nie zjechał do parkingu, ja wyszedłem szybko, zapiąłem kask i ubrałem rękawiczki. Przesiadłem się na niego, tata go nawet nie gasił, tylko dolano mu metanol. Pojechałem z tymi samymi zawodnikami, co on i już z nimi właśnie wygrywałem. Jest to w sumie takie fajne wspomnienie, bo to, co się jemu nie udało wtedy na treningu, to powiodło się mnie, już z profesjonalnymi zawodnikami.
Jak się okazuje, do wspólnego startu spod taśmy, doszłoby, gdyby inaczej ustawiono zawodników na treningu. Nasz dzisiejszy bohater na koniec dodaje, że marzył o jednym biegu w zawodach, razem ze swoim tatą. W momencie, gdy jego licencja jednak wygasła (Tomasz Rempała nie wystartował w żadnych zawodach sezonu 2018), scenariusz ten dosyć mocno się oddalił. – Gdyby wpisano nas na listę, żebyśmy razem jechali, to na pewno by do tego doszło. Żużel to jest żużel. Z pewnością wystartowalibyśmy razem. Wówczas na siebie uważałoby się bardziej, niż zawsze. Moim marzeniem zawsze było wyjechać z tatą na tor i stanąć z nim razem pod taśmą. Popatrzeć na to zielone światło i sprawdzić kto lepszy (uśmiech). Myślę jednak, że o to będzie już ciężko, ponieważ byłby to problem z powodu tej zawieszonej licencji u niego. Raczej ze sobą nie pojedziemy, chociaż ja nie mówię „nie” – zakończył z uśmiechem Dawid Rempała.
O opinię na temat startów syna poprosiliśmy również samego Tomasza Rempałę, który karierę zaczynał oczywiście w Unii Tarnów, a zakończył najpewniej wspomnianym kontraktem „warszawskim” w krakowskiej Wandzie. Jak podkreśla, ze strony rodziny nikt nie próbował kierować Dawida na motocykl żużlowy. On sam wybrał taką drogę i przyszłość dla siebie. – Nakierunkowania z naszej strony nie było. Dawid od małego już jeździł na żużel. Przyzwyczaił się do tego i od najmłodszych lat był przy tym cały czas. Tak wyszło (uśmiech).
Jak wszyscy żużlowi rodzice, z pewnością państwo Rempałowie będą przeżywać występy swojego syna. Sport, który nam wszystkim przynosi tak wiele radości, jest jednak nadal niebezpieczny. Tata będzie z nim jednak obecny cały czas, wspierając go na dalszych etapach jego rozwoju. – To nie jest łatwy „chleb”. Przypomnę, że to kosztuje nas dużo zdrowia. Tak postanowił. My będziemy go wspierać, tak jak w tym roku. Cały czas będę mu pomagał, jak tylko potrafię – zapewnił, kończąc rozmowę, Tomasz Rempała.
Dawid ma już na swoim koncie złoty krążek Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Właśnie w dniu dzisiejszym skończył 16 lat i dalsza część jego kariery zależeć będzie głównie od niego samego. Czy i kiedy na swoim koncie zapisze kolejne sukcesy? O tym przekonamy się w najbliższych sezonach.
Kolejnym z zawodników, przedstawianych przez nas, będzie jeden z młodych rodaków Artioma Łaguty, Emila Sajffutdinowa i Gleba Czugunowa. O kogo chodzi? Dowiecie się już w przyszły wtorek o 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki prezentujemy na naszym portalu w święta.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!