Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment zajmą miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W piętnastym odcinku zachęcamy do zapoznania się bliżej z Ernestem Matiuszonkiem.
Krasław (po łotewsku i rosyjsku rodzaju żeńskiego: Krāslava, Краслава) to nieduże miasteczko na Łotwie, położone około czterdziestu kilometrów od żużlowego centrum kraju – Daugavpils. Liczy zaledwie dziesięć tysięcy mieszkańców, co oznacza, że jest chociażby dwukrotnie mniejsze od znanego nam Rawicza. A jednak ta malutka mieścina zdołała wydać na świat wybitnego filozofa, Nikołaja Łosskiego, dwoje lekkoatletów-medalistów (Jurija Siłowa oraz Inetę Radēvičę), a w ostatnich latach – dwóch nader perspektywicznych adeptów sportu żużlowego: Elwisa Awgucewicza oraz naszego dzisiejszego bohatera, Ernesta Matiuszonka.
Otóż właśnie. Ernests Matjusonoks czy Ernest Matiuszonok? Jak właściwie nazywa się ten młody żużlowiec, o którym świat usłyszał podczas sensacyjnych Otwartych Mistrzostw Estonii 2017? Wszystko zależy od tego, jakiego języka użyjemy. Końcówka „-s” przy imieniu i nazwisku w pierwszym wariancie wskazuje na to, że mamy do czynienia z łotewskim, z kolei forma „Ernest Matiuszonok” to transkrypcja z wariantu rosyjskiego. Z uwagi na użytkowanie na Łotwie obu języków (i przewagę rosyjskiego w Daugavpils), bez problemów możemy używać każdej z tych form, byle konsekwentnie i bez błędów (zatem już nie „Ernests Matiuszonok” i nie „Ernest Matjusonoks”). Ot, taka dygresja językowa dla zainteresowanych.
Ernest Matiuszonok urodził się w Krasławiu w sezonie żużlowym 2002 (dokładniej: 24 maja). Jak wspomina, całe jego życie było związane z motosportem. Zaczęło się od miniquada, który Ernest dostał jako trzylatek. Dwa lata później był już właścicielem małej crossowej Yamahy i rozpoczął przygodę z motocrossem, jak wielu chłopaków na całej Łotwie. Minęły kolejne dwa lata i siedmioletni Łotysz zaczął występować na dziecięcych zawodach motocrossowych. Artykuły z lokalnych mediów z lat 2009-2010 zawsze wspominają o Erneście jako o młodszym koledze i krajanie seryjnie zdobywającego medale Elwisa Awgucewicza. Obaj krasławczanie uprawiali motocross pod okiem Awgucewicza seniora, profesjonalnego zawodnika motocrossu. I obaj koniec końców zamienili crossówkę na motocykl żużlowy. – Od najmłodszych lat jeździłem na zawody żużlowe. Bardzo podobały mi się wyścigi, byłem nimi wręcz urzeczony – opowiada Ernest o początkach speedwayowej fascynacji. – A kiedy miałem jedenaście lat, tata zawiózł mnie na pierwszy trening i zakochałem się też w jeździe. W tym sporcie zachwyca mnie adrenalina, prędkość i sam motocykl. Lubię też bezpośrednio rywalizować z innymi zawodnikami.
Niewykluczone, że to właśnie kontaktowość żużla i silniejsze niż w motocrossie uczucie współzawodnictwa sprawiły, że chłopak z Krasławia postanowił oddać serce czarnemu sportowi. Nie było to, rzecz jasna, łatwe zadanie, wszak w 2013 roku jedynym ośrodkiem żużlowym na Łotwie pozostawało Daugavpils, a jedenastolatek nie miał zbyt wielu możliwości dotarcia do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów miasta. Pomogła rodzina, również zakochana w sporcie żużlowym. – Na początku na treningi Ernesta przywoził ojciec albo dziadek. Ale chłopak tak „zachorował” na żużel, że latem przyjeżdżał z Krasławia pierwszym porannym autobusem i przez cały dzień praktycznie mieszkał na stadionie – wspomina Anatolij Zil, wiceprezes Lokomotivu Daugavpils. – Ernest przychodził na treningi jako pierwszy i wychodził ostatni po tym, jak już ustawił sprzęt i umył motocykle klubowych juniorów. Sam wyjeżdżał na tor dwa razy w tygodniu, ale interesowały go nie tylko własne treningi, ale też pomoc chłopakom. Na zawodach obsługiwał zbiornik z metanolem.
Jak opowiada Zil, szczególna nić sympatii nawiązała się między adeptem żużla a lokalną legendą, Kjastasem Puodžuksem. Ernest zaś dodaje, że Lokomotiv Daugavpils to taki klub, w którym wszyscy – seniorzy, juniorzy i adepci – są jedną wielką rodziną i pozostają w przyjacielskich stosunkach. Jednak zapytany o swojego największego idola wcale nie wymienia rodaków, lecz… Bartosza Zmarzlika! Widać to i w jego jeździe – jak podkreślają obserwatorzy, młody Łotysz od razu odkręca gaz na maksa i wyjeżdża na orbitę. Ernest jest jeszcze drobnym chłopakiem, co zwłaszcza na początku wiązało się z pewnymi problemami. – Pierwsze treningi były trudne. Nie dość, że mieliśmy jeden motocykl na dwóch, to wydawał mi się ogromny i męczyłem się od samego utrzymywania go w ryzach. Ale potem z treningu na trening wychodziło mi coraz lepiej.
Ernest podkreśla, że nie wyobraża już sobie życia bez żużla, adrenaliny i wyścigów. By móc jak najwięcej czasu poświęcać żużlowi, przeprowadził się do Daugavpils, gdzie obecnie chodzi do szkoły, a w wolnych chwilach trenuje ile się da. Anatolij Zil podkreśla pracowitość i determinację nowej nadziei łotewskiego żużla. – Woli walki, woli treningów ma więcej nawet niż trzeba. Cały się pali do jazdy. Widać to było, kiedy debiutował przed naszą publicznością na Indywidualnych Mistrzostwach Łotwy w 2017 roku. Może nie zdobył wtedy wielu punktów, ale na pewno kibice zapamiętali jego determinację i starania.
Żeby przekonać się, że Zil nie przesadza, wystarczy spojrzeć na wyniki tamtych zawodów. Dorobek punktowy piętnastoletniego wówczas Ernesta: 4 (2,w,u,2,d). Chłopcy, którzy w tym wieku nie dojeżdżają do mety na ostatnim miejscu, mają szaleństwo w duszy i papiery na wielkie wyniki, o ile nie pokonają ich po drodze kontuzje.
A kontuzje już były. Zil wspomina o złamanym obojczyku. Sam Matiuszonok tematu kontuzji nie porusza w ogóle, o żużlu mówi tylko w superlatywach. Wypadek nie przestraszył też jego rodziny. – Mama bardzo przeżywa każdy mój start, ale nigdy nie chciała, żebym rezygnował z żużla. Chce, żebym robił to, co kocham. Wspiera mnie z trybun na każdych zawodach w Daugavpils – cieszy się Łotysz
Jednak wystarczy, że ten nieustraszony na torze chłopak zdejmie kask i pojawia się zupełnie inny Ernest Matiuszonok: ułożony, zorganizowany, nad wiek poważny. Ponoć niekiedy zamknięty w sobie. Zapytany o to, czy ta powaga pomaga, czy przeszkadza w byciu żużlowcem, stanowczo oznajmia. – Moim zdaniem żużlowcem można być z każdym charakterem, w końcu najważniejsze jest to, by mieć wolę i widzieć przed sobą cel. Sądzę, że każdy sam wie, w jakich sytuacjach i z jakim podejściem czuje się najlepiej. Wszystko jest w porządku, dopóki to, co robisz, daje ci radość.
Ernestowi żużel daje bardzo dużo radości. Jak sam twierdzi, jego plany na przyszłość to cieszyć jazdą i siebie, i kibiców. A szanse zwłaszcza na szczęście tych ostatnich są przecież duże. Jeszcze zanim pokazał się łotewskiej publiczności, na początku września 2017 roku nastolatek z Krasławia wystąpił w otwartych Indywidualnych Mistrzostwach Estonii. W zawodach obsadzonych przede wszystkim łotewskimi żużlowcami sensacyjnie zajął drugie miejsce po zdobyciu jedenastu punktów w czterech startach rundy zasadniczej. W niej zaś był jedynym pogromcą późniejszego triumfatora, Awgucewicza.
Sam zawodnik jednak nie uważa za swój największy sukces ani srebra w Estonii, ani brązu w indywidualnym finale Baltic Speedway League w 2018 roku. – Najważniejszym osiągnięciem w dotychczasowej karierze jest dla mnie brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów, który wywalczyliśmy z kolegami przed własną publicznością – przyznaje Ernest, choć nie ukrywa, że cieszą go również rozgrywki spod znaku Ligi Bałtyckiej. – To bardzo dobrze, że powstają takie rozgrywki, że żużel zyskuje popularność w coraz nowych miejscach i że młodzi żużlowcy mogą zbierać więcej doświadczenia.
Młodziutki Łotysz imponuje pracowitością i uporem, które dają wyniki. W Baltic Speedway League regularnie punktuje dla zespołu Jauniba Daugavpils. Dwukrotnie pojawiły się też w zawodach ligowych, gdzie zyskał dla swojego zespołu kilka cennych punktów. Na Łotwie mówią, że Ernest Matiuszonok krok po kroku zdobywa podziw i szacunek w środowisku. Świadczy o tym również fakt, że początkowo z racji niskiego wzrostu przezywany „Komarkiem”, w ciągu ostatniego roku wyrósł z tej ksywki i koledzy z drużyny na dorosłą modłę nazywają go po imieniu odojcowskim – „Olegowicz”.
Tony Rickardsson powiedział kiedyś, że żeby być dobrym żużlowcem, trzeba myśleć o tym sporcie cały czas, jeść żużel, oddychać żużlem, wydalać żużel. Kiedy się słucha opowieści ludzi z Daugavpils o Erneście Matiuszonku, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że chłopak już spełnia te warunki. Ale jakimś cudem mimo „życia na stadionie” znajduje też czas na inne pasje – karate, tenis, przejażdżki na rowerze, bieg, a także taniec. Kiedy akurat nie zajmuje się sportem, lubi spędzać czas z bliskimi i… oporządzać swój motocykl.
Ktoś mógłby stwierdzić, że Lokomotiv Daugavpils ma wyjątkowe szczęście do chłopaków z talentem i ogromną pasją do żużla. Ale przecież nie sztuką jest znaleźć pełnego dobrych chęci adepta – sztuką jest pokierować go tak, by pasja nie wygasła z czasem, a wręcz przeciwnie. Wygląda na to, że z Ernestem Matiuszonkiem Lokomotivowi wychodzi to w stu procentach, więc obserwujcie bacznie tego chłopaka, z pewnością wyrośnie z niego kolejny porządny zawodnik made in Latvia.
W kolejnym odcinku przyjrzymy się młodemu przedstawicielowi Francji, który ma dużą szanse, by pójść w ślady Davida Bellego czy Dimitriego Bergé i wkrótce tworzyć silny trzon tejże reprezentacji. O kim mowa? Dowiecie się we wtorek, punktualnie o godzinie 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki zaprezentujemy na naszym portalu w święta.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!