Krzysztof Harendarczyk to nowy mistrz Europy w klasie 125cc, mimo że ma dopiero jedenaście lat. W miniony weekend brał udział w charytatywnej imprezie w Dalabuszkach, po której udzielił naszemu portalowi krótkiej rozmowy. Zapraszamy.
Wychowanek MKMŻ Rybek Rybnik dość zaskakująco wywalczył w tym sezonie tytuł najlepszego zawodnika w Europie w klasie 125cc. Zawody rozgrywane były w ukraińskim Równem na torze, gdzie na co dzień odbywają się zmagania klasycznego speedwaya. Dla Krzysia był to pierwszy występ na tak długim owalu. Mimo to, zachował zimną krew i wygrał. Na początku rozmowy nawiązaliśmy właśnie do tego wydarzenia. – Nie powiem, łatwo nie było. Jakoś to zrobiłem, do dziś nie wiem do końca jak – powiedział z uśmiechem.
Przyznał jednocześnie, że złoto wywalczone w tych zawodach jest bez wątpienia najcenniejszym krążkiem w kolekcji, którą dopiero zaczyna powiększać. – Zdecydowanie zdobycie tytułu Indywidualnego Mistrza Europy w klasie 125cc to moje największe osiągnięcie w całym moim okresie startów na torze. Oprócz tego bardzo się cieszę z wywalczenia w tym sezonie drugiego miejsca w Pucharze Polski Par Klubowych wraz z Rybkami Rybnik oraz trzeciego w Drużynowych Mistrzostwach Polski – wylicza Krzysiu Harendarczyk.
à ZOBACZ RÓWNIEŻ KULISY WYWALCZENIA ZŁOTA PRZEZ KRZYSZTOFA HARENDARCZYKA. O MAŁY WŁOS NIE ZOSTAŁBY DOPUSZCZONY DO TURNIEJU – KLIKNIJ TUTAJ.
Wywalczenie złota IME w ukraińskim Równem
Warte zaznaczenia jest to, że osiągnięcia jakich dokonał miały miejsce już w pierwszym sezonie startów z licencją. Nasz rozmówca ma bowiem dopiero jedenaście lat i sezon 2021 był pierwszym, gdy mógł startować w mistrzostwach kraju. – Jak na pierwszy sezon po zdaniu licencji na oficjalne zawody, to muszę przyznać, że było bardzo dobrze. Jestem usatysfakcjonowany ze swoich występów i ogólnie ze swojej postawy w tym roku – przyznaje mini żużlowiec.
Harendarczyk dodał jednocześnie, że świetnie idzie mu nabieranie doświadczenia w dotychczasowym klubie z rybnickich Chwałowic. – Jazda dla Rybek to sama przyjemność. W klubie jest dobra atmosfera i świetnie się nam współpracuje. Jeśli chodzi o kontakty wśród zawodników, to najlepiej dogaduje się z Piotrkiem Reszką i Marcelem Kowolikiem.
Jeśli chodzi o ostatnie zawody w sezonie na torze Tasmania Racing w Dalabuszkach, z racji piknikowego i towarzyskiego charakteru imprezy, Krzysztof Harendarczyk startował na dużej maszynie. Przyznał, że zdecydowanie bardziej woli jazdę na prawdziwej żużlówce, niż na małym motocyklu. – Tak, jeździłem już na „pięćsetce”, na dużym motocyklu. No muszę przyznać, że łatwiej mi się jeździ właśnie na tej maszynie. Chociaż prędkość jest zdecydowanie większa na dużej maszynie oraz trzeba mieć znacznie więcej siły, by w ogóle opanować motocykl. Z drugiej strony, jeśli się jeździ dobrze technicznie, to wtedy tej siły aż tyle nie potrzeba – wyjaśnia rybniczanin.
Na koniec, Krzysiu zapytany o przyszłoroczne cele, odpowiedział ze stanowczością: Na przyszły sezon moje cele to bez wątpienia Indywidualne Mistrzostwo Polski i… Indywidualne Mistrzostwo Świata. W tym roku nie udało się tam wystartować, bo nikt nawet nie dał znać, że takie zawody będą, oraz że można w nich wystartować.
Krzysztof Harendarczyk w Dalabuszkach podczas charytatywnych zawodów dla Zuzi (fot. Damian Kuczyński)
Życzymy młodemu zawodnikowi spełnienia swoich zamiarów i udanego rozwoju w dalszej przygodzie ze speedwayem.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!