Mirosław Jabłoński udzielił interesującego wywiadu w telewizji nSport+. W programie "Trzeci wiraż" opowiedział m.in. o tym, jakie kłopoty dopadały go po niezbyt udanym rozpoczęciu sezonu w roli komentatora.
Mirosław Jabłoński często nie kryje się z tym, co myśli, nawet podczas transmisji telewizyjnej, którą ogląda bardzo duża grupa widzów. Marcin Majewski spytał rajdera Startu Gniezno, czy ten po prostu ma niewyparzony język. – Nie, ja po prostu jestem szczery. „Niewyparzony” bardziej kojarzę, że dociąć czy coś. Docinam, ale w kontekście takim, że zawsze powiem to, co myślę, by mieć czyste sumienie. Staram się być sobą, by móc później spojrzeć w lustro. Nawet, jak jest to bolesna prawda, to wolę prosto z mostu, bo tak powinno być. Łatwiej się z tym żyje – mówił popularny "Jabol".
Prowadzący program zauważył, że słowa Mirka Jabłońskiego często nie podobają się niektórym ludziom. – Przez to, co mówisz, nie żyje się łatwo. Są skarżenia o to, że szkaluję czyjeś imię czy działam przeciwko jakiemuś klubowi. Co roku jakiś klub próbuje mnie pozwać do sądu, że coś nie tak powiedziałem na antenie. Ja jednak mówię to co widzę i myślę. Na początku są różne reakcje, ale później ludzie dochodzą do wniosku, że Jabłoński coś tam miał racji – tłumaczył żużlowiec.
Jabłoński zdradził, że zdarzają się sytuacje, że dostaje fale krytyki. – Każdy chciałby, aby o jego klubie i nazwisku mówiono cukierowo i laurkowo. Gdy jest inaczej, wtedy Jabłoński jest najgorszy i powinien się zamknąć, a także wylecieć z telewizji. Taka jest rzeczywistość. Mam jednak wrażenie, że powinniśmy mówić sobie prawdę, bo to później prowadzi do czegoś lepszego. Każdy może zauważyć swoje błędy i że nie wszystko jest ładne i piękne.
Inauguracja sezonu żużlowego w PGE Ekstralidze z udziałem Jabłońskiego w roli komentatora nie podpadła do gustu części widzów. W internecie roiło się od wpisów krytykujących zawodnika. – Popełniłem błąd. Doszedłem do ściany. Wiem, że już nigdy nie mogę do niej dojść. Udzieliła się bardzo luźna atmosfera. Pusty stadion. Nie wiem, jak to nazwać. Nie było presji, adrenaliny. Ciężko było złapać koncentrację. Trochę było to jednak za luźno. To był mój błąd. Nie podołałem temu. Tak to nazwijmy – wyjaśnił.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!