Z pewnością sporo nadziei przed występem w Speedway Grand Prix Danii miał Mikkel Michelsen. Duńczyk wygrał w Vojens w sierpniu turniej TAURON Speedway Euro Championship, jednak podczas kolejnej wizyty i słabym początku, ostatecznie zakończył zmagania bez udziału w półfinałach, co było dla niego rozczarowujące.
O takim, a nie innym końcowym wyniku w Vojens, zaważył z pewnością początek turnieju. Nasz rozmówca w dwóch pierwszych startach nie zdobył punktu, później wprawdzie poprawił swoją jazdę, lecz ostatecznie dało mu to tylko 5 „oczek” i brak awansu do półfinałów. Jedynym pocieszeniem było zwycięstwo w ostatnim starcie. – Szczerze mówiąc, to jestem mocno rozczarowany tym występem. Zaprzepaściłem wszystko na początku turnieju. Rozpoczęcie zawodów od dwóch zer nie jest idealne. Tak naprawdę musiałem wygrać ostatnie trzy biegi lub zdobyć w nich osiem punktów, co było bardzo ciężkim zadaniem. Nie szukam wymówek, nie byłem tego wieczoru po prostu wystarczająco dobry. Zakończenie zmagań z biegowym zwycięstwem jest zawsze miłe, jednak liczyłem na więcej – mówił, o zawodach o Grand Prix Danii, Mikkel Michelsen.
10 sierpnia zawodnik zwyciężył podczas trzeciej rundy TAURON Speedway Euro Championship na tym samym torze. Tym razem warunki były jednak zdecydowanie odmienne. – Ten tor był całkiem inny, niż podczas turnieju SEC, który się odbył. To jest jednak speedway i był on równy dla wszystkich. Różnił się jednak znacznie od tego, na którym wówczas rywalizowaliśmy. Każdy miał jednak te same warunki. Nie udało nam się z teamem znaleźć odpowiednich rozwiązań na początek zawodów. Na końcu to uległo znacznej poprawie, lecz było już za późno – słusznie zauważył.
W ciągu tygodnia, w którym rozgrywano turniej w Vojens, padało kilka dni z rzędu. Z pewnością to miało wpływ na takie, a nie inne przygotowanie toru oraz stan jego nawierzchni. Najważniejsze, że zawody udało się odjechać, a wszystko to przy udziale „zaprawionych” w takich zadaniach, miejscowych osób. – Oczywiście pogoda miała wpływ na warunki torowe. Ludzie w Vojens są jednak dobrzy w tym, co robią. Zakryli plandekami tor już od poniedziałku. W sobotę rano, gdy przybyliśmy na stadion, wyglądał on bardzo dobrze. Po czterech wyścigach przy równaniu nieco zerwano nawierzchnię. Kilku zawodników narzekało wówczas na stan toru. Próbowano to później nieco naprawić. Szczerze mówiąc, w ostatnich ośmiu biegach oraz półfinałach i finale tor był w porządku. Nic już nie trzeba było z nim robić. Jak mówiłem – był jednakowy dla wszystkich. To nie był mój dzień. Jestem rozczarowany, ale dobrze, że udało mi się chociaż zakończyć zawody mocnym akcentem – przypomniał.
Czy w głowie Duńczyka pojawiają się jeszcze myśli o stałej „dzikiej karcie” na sezon 2020? Przypomnijmy, że 24 sierpnia w chorwackim Goričan zaprzepaścił on szansę na samodzielny awans w turnieju SGP Challenge, w którym z 5 punktami zajął odległe, 14. miejsce. – Myślę, że gdyby udało mi się odjechać w Vojens dobre zawody, byłaby to całkiem inna historia. Sam teraz nic nie mogę z tym zrobić. Nie byłem wystarczająco dobry. Nadal przede mną ostatnia runda w SEC, która odbędzie się w Chorzowie. Może, gdybym osiągnął tam coś więcej, to rozważą mnie do stałej „dzikiej karty” na kolejny rok. W innym wypadku muszę zakwalifikować się w następnym sezonie (uśmiech).
W kilku zdaniach postanowiliśmy zatem wrócić do tego feralnego wieczoru na Chorwacji. Wówczas to Michelsen był jednym z głównych faworytów, a tymczasem w najważniejszych dla niego zawodach w sezonie nie był sobą i całkowicie nie liczył się w stawce zawodników, walczących o awans na stałe do cyklu Speedway Grand Prix. – Sądzę, że w Goričan wszystko szło naprawdę źle. Przez cały sezon byłem bardzo stabilny i dobry. Nie robiłem nic złego, w pracy razem z teamem wszystko szło dobrze. Tam tak naprawdę nic nie zadziałało. Nie miałem prędkości, startów, również nie ścigałem się dobrze tamtego wieczoru. Nie tak miało to wyglądać. Były to najważniejsze zawody w sezonie, te w których chciałem wypaść jak najlepiej, ale niestety w tym roku były to jednocześnie te, gdy miałem bardzo zły dzień – podkreślił.
Wiemy już, że Duńczyk zapowiedział pozostanie w Speed Car Motorze Lublinna sezon 2020. Jak natomiast będzie wyglądała jego przyszłość, jeśli chodzi o starty w Elitserien? Przypomnijmy, że po 5 latach w Smedernie Eskilstuna przed bieżącym rokiem zmienił on klub na Piraternę Motala. Z nią zakończył zmagania bez udziału w fazie play-off, na 7. miejscu w tabeli. – Chciałbym tam zostać, to dobry klub. W tym roku byłem więcej niż szczęśliwy startując w Motali. Niestety nie udało nam się wywalczyć awansu do fazy play-off. Miałem dobry sezon, dlatego właściwym posunięciem były przenosiny w to miejsce. Mam nadzieję, że oni nadal będą widzieli mnie w swoim składzie i będę mógł zostać tam na kolejny sezon – dodał z nadzieją, kończąc rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Mikkel Michelsen.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!