Doświadczony Zdeněk Simota zaliczył w minionym sezonie całkiem niezłe rezultaty na krajowym podwórku. Mimo wszystko w jego głowie pojawiła się myśl, że to może być najwyższy czas, aby zjechać z żużlowych torów.
W tym sezonie 33-letniego żużlowca oglądaliśmy głównie na czeskich torach, gdzie skutecznie rywalizował w krajowych rozgrywkach. Zawodnik klubu z Pilzna triumfował w rywalizacji o Indywidualny Puchar Czech zdobywając 173 punkty i i sześć oczek wyprzedzając Ondřeja Smetanę oraz aż o 35 punktów Michala Škurle. Z bardzo dobrej strony wypadł także w Indywidualnych Mistrzostwach Czech, gdzie zajął w całym cyklu czwarte miejsce przegrywając tylko z najlepszymi obecnie jeźdźcami w swojej ojczyźnie – Josefem Francem, Václavem Milíkiem i Eduradem Krčmářem. Regularnie startował w Extralidze oraz 1. lidze, a także w wielu towarzyskich imprezach wygrywając m.in. w 19. Memoriale Antonina Vildego.
Był także reprezentantem Czech w eliminacjach do Speedway Euro Championship oraz FIM Speedway Grand Prix, lecz wiodących ról w turniejach nie odegrał zdobywając w obu imprezach po dwa punkty. Teraz były zawodnik Orła Łódź (2007-2009) oraz KSM-u Krosno (2011) nie wie, co zrobić dalej ze swoją karierą. Chciałby jeszcze pokazać się z dobrej strony w sporcie żużlowym, ale zdaje sobie sprawę, że młodzi ostro naciskają. W efekcie z jednej strony zakończyłby dalsze ściganie w lewo, ale wie, że podejmując taką decyzję będzie tego żałował i w efekcie przygotowuje się normalnie do sezonu. – Miesiąc temu rozpocząłem treningi zimowe. Ćwiczę, bowiem potrzebuję tego ze względu na moje zdrowie. Brakuje mi też do tego wszystkiego już motywacji, lecz wiem, że gdybym teraz zakończył karierę to na wiosnę bym tego żałował. Gdyby udało mi się podpisać kontrakt w Anglii, byłoby zupełnie inaczej. Lubię się ścigać, więc jeszcze poczekam do wiosny, zobaczę co nam czas przyniesie – mówi żużlowiec na łamach magazynu Speedway A-Z.
Wielu rodaków Simoty zdecydowało się dalej ścigać, lecz na torach długich lub trawiastych. Za najlepszy przykład służą Martin Málek i Hynek Štichauer, pierwszy z nich będzie stałym uczestnikiem cyklu mistrzostw świata, zaś drugi został drugim rezerwowym. – Któregoś dnia chciałbym spróbować swoich sił na motocyklu przeznaczonym do długiego toru, ale na pewno nie chcę na nim rywalizować. Choć byłbym gotów się przygotować fizycznie i mentalnie do tego, nie czuję się na siłach. Kocham ten sport, to co robię, ale zarówno na długim torze jak i na lodzie nie będę się nigdy ścigał.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!