Brał dotąd udział w czterech rundach cyklu Grand Prix, ale nigdy nie awansował nawet do półfinału. Max Fricke od kilku sezonów pełni w mistrzostwach świata rolę rezerwowego, ale jest przekonany, że jego czas kiedyś nadejdzie.
Max Fricke awans do cyklu Grand Prix 2019 miał już w garści – wystarczyło w stosunkowo łatwym wyścigu ostatniej serii Challenge'u zdobyć trzy punkty i przypieczętować sprawę. Niestety, posłuszeństwa odmówił sprzęt i Australijczyk nie ukończył tego biegu. Na nieszczęściu Fricke'a skorzystał Antonio Lindbäck, któremu w ten sposób powrót do cyklu zagwarantował zaledwie dziesięciopunktowy dorobek.
– Uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Tamten wieczór w Landshut zdecydowanie nie należał do mnie, a defekt tylko to potwierdził. Z każdym sezonem jestem coraz bliżej, a jednocześnie mocno rozwijam swoje umiejętności. Kiedy przyjdzie czas na awans, sądzę, że będę gotowy do walki na naprawdę wysokim poziomie – mówi 24-latek w rozmowie z oficjalną stroną cyklu.
W tym sezonie przed żużlowcem Betard Sparty Wrocław stoi kolejna szansa. Jako indywidualny mistrz Australii Max Fricke otrzymał prawo reprezentowania swojego kraju w eliminacjach cyklu Grand Prix. – Los musi się kiedyś odwrócić. Jeżeli nastąpi to właśnie teraz i będę miał odrobinę szczęścia, to z mojej strony wszystko jest gotowe, by to był ten moment. A jeżeli nie, to uważam, że prędzej czy później to się stanie – podkreśla Australijczyk.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!