W czerwcu w Lesznie odbywała się jedna z rund cyklu Kaczmarek Electric Speedway Cup 2019. Udział w zawodach brał m.in. Mateusz Durkowiak, który w jednym z biegów zaliczył groźny upadek. Konsekwencją było złamanie kręgosłupa.
Sporym zaskoczeniem i bardzo miłą informacją były przekazane przez AKŻ Rawicz wieści dotyczące Mateusza Durkowiaka. Przekazano, że stan zawodnika pozwala na to, aby wrócić na tor! Porozmawialiśmy więc z „Durkiem” o jego zdrowiu, a także planach związanych z ponownym wyjazdem na owal.
Konrad Cinkowski (speedwaynews.pl): – Ubiegły sezon zakończył się dla Pana groźnym wypadkiem, którego konsekwencją było złamanie kręgosłupa. Szczęście w nieszczęściu, że nie doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego…
Mateusz Durkowiak (żużlowiec amator, zawodnik AKŻ Rawicz): – Dokładnie. Lekarze w szpitalu zaraz po wypadku powiedzieli, że miałem więcej szczęścia, niż wszyscy obecni w szpitalu razem wzięci. A brakowało raptem kilku milimetrów do rdzenia.
– AKŻ Rawicz przekazał 3 lutego krótką informację, ale bardzo cieszącą – Mateusz Durkowiak wraca na tor. Po takiej kontuzji pojawia się zapewne wiele myśli, co dalej. Najbliżsi nie sugerowali, aby jednak odwiesić kevlar?
– Szczerze to ciągle to gdzieś słyszę te same pytania. „Będziesz jeździć, a po co? A co z tego masz?” Ale są też ludzie, którzy mnie rozumieją. Są to osoby, którzy też uprawiają jakiś sport hobbystycznie. Gwarantuję też, że jeśli lekarze powiedzą, abym lepiej nie ryzykował, to odpuszczę na zawsze.
– Powrót na tor oraz przedłużenie „kontraktu” w AKŻ Rawicz oznacza chęć powrotu do ścigania w zawodach czy raczej na razie mówimy o „piknikowej” jeździe w lewo?
– Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Fajnie byłoby wrócić do tej adrenaliny, którą daje jazda w czwórkę spod taśmy, ale jak się nie będę czuł pewnie na motocyklu, to zostaje jazda z cieniem albo wcale.
– Kontuzja Pana oraz Przemysława Nowaka pokazała też, jak wielką rodziną jest środowisko amatorskie. Ledwie kilka dni po zawodach ruszyły pierwsze akcje charytatywne. To pomaga i podbudowuje?
– To, co spotkało mnie zaraz po upadku i towarzyszy do dnia dzisiejszego – i pewnie Przemek to potwierdzi – to jest coś, czego się nie da opisać. Środowisko żużlowe to jedna wielka rodzina. Mnóstwo wiadomości i telefonów z zapytaniem o to, jak się czuję i czy można mi w czymś pomóc. Ani jednego dnia nie byłem z tym sam, a każdy taki telefon dawał mi kopniaka do tego, że muszę wszystkim pokazać, że jak się chce, to jest się w stanie wygrać z każdą kontuzją.
– Do sezonu zapewne jeszcze ponad dwa miesiące, więc zapytam, jak wyglądają pana przygotowania do sezonu i czy treningi różnią się od tych, które odbywał pan chociażby o tej samej porze w 2019 roku?
– Rok temu od początku października do końca marca ćwiczyłem praktycznie pięć razy w tygodniu w swojej małej, prywatnej siłowni. Był to strzał w dziesiątkę, bo przy takim wypadku mięśnie dookoła kręgosłupa wzięły siłę uderzenia na siebie, a nie poszło to centralnie w kręgosłup. Ten sezon zimowy mam praktycznie stracony. Dopiero zaczynam od lekkiej siłowni i jazdy rowerem.
– Wiemy już, że AKŻ Rawicz pojedzie w najbliższym sezonie w jednakowych kevlarach. Co pan sądzi na ten temat?
– Przede wszystkim należą się ogromne podziękowania dla ludzi, którzy chcą dokładać do żużla amatorskiego i tu chodzi o całą Polskę, o wszystkie ośrodki. Dzięki takim ludziom my, amatorzy, idziemy w kierunku profesjonalizmu. Dla mnie to wspaniałe, że możemy występować w jednakowych kevlarach i być z dala rozpoznawalni, że jesteśmy zawodnikami z Rawicza.
– Choć to tylko sport amatorski, to profesjonalizm klubu jest w mediach bardzo zauważalny. Przyjemniej się jeździ w takim klubie, który jest jedną w wizytówek amatorskiego speedwaya czy raczej nie przywiązuje pan uwagi do działań na płaszczyźnie medialnej?
– Dzisiaj media to bardzo ważna rzecz, nawet w żużlu amatorskim. To tam słychać o nas najwięcej. To tam z drugiej części Polski o nas czytają. My jako Rawicz mamy jeszcze wiele pomysłów i jeszcze nie raz was zaskoczymy.
– Dziękuję za rozmowę. Czy chciałby pan coś dodać na koniec?
– Chciałbym podziękować wszystkim, którzy byli i są przy mnie. To, co mnie spotkało po 16 czerwca będę pamiętał do końca życia i będę Wam wszystkim z całego serca wdzięczny. To dzięki wam jestem w tym miejscu, a nie innym. To Wy daliście mi kopa do działań, abym do was wrócił. Ogromne podziękowania również dla żony i rodziców, bo to nie był łatwy dla nas okres.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!