Dosyć niefortunnie zaczął się sezon 2018 dla Martina Vaculika. Słowak pod koniec ubiegłego roku dołączył do Leciester Lions, lecz już 12 kwietnia w ich barwach doznał kontuzji, która wykluczyła go z jazdy do połowy czerwca. Teraz zawodnik powoli wraca na właściwe tory.
Trzeba przyznać, że uraz, którego nabawił się Vaculik był dosyć poważny. Początkowo zakładano nawet jego dłuższy rozbrat z torem. Na szczęście udało się wrócić po ok. 2 miesiącach, a po ostatnim wyniku na torze w Gorzowie Wielkopolskim (13+1 przeciwko drużynie z Grudziądza) można wnioskować, że powrót do formy, zwłaszcza na domowym owalu, nie był dla niego dużym problemem. Po przerwie zdecydował się on jednak już nie wracać na Wyspy Brytyjskie w tym sezonie. Nie będzie zatem realizował tego, co założył sobie pod koniec ubiegłego roku. – Kontuzja, którą miałem, była poważna. To jest taki trochę cud, że wróciłem tak szybko, po takim urazie. Widocznie jednak mój organizm bardzo szybko się regeneruje, to jest zatem w tym sporcie fajne (uśmiech). W Anglii jest dużo meczów, różnych specyficznych torów, wielu zawodników, którzy jeżdżą bardzo dobrze, ale tam jest trochę inaczej. Żużla w tym kraju nie bardzo da się porównywać z tym, co na przykład jest w Polsce, Szwecji, czy innych krajach – mówił o sytuacji w brytyjskim speedway’u, Martin Vaculik.
Rozbrat z brytyjskimi torami po kontuzji i niemal w połowie sezonu, wydawał się logicznym rozwiązaniem. Niemniej jednak trudno wyrokować, czy zdecydowałby się on na powrót do startów w tym rejonie Europy w kolejnym roku. W jego wypadku najważniejsze są bowiem występy w lidze polskiej. – Zobaczymy, jaka sytuacja będzie za rok. Na razie nie wychodzę myślami tak daleko. Jestem „tu i teraz”. Dla mnie priorytetem jest skupić się na lidze polskiej. Jak będę już na tyle wyjeżdżony, to zacznę solidnie punktować również w Grand Prix i tyle – dodał Słowak, który w dwóch rundach cyklu SGP po powrocie, wywalczył łącznie zaledwie cztery punkty.
Kontrakt na Wyspach Brytyjskich miał pomóc Vaculikowi w poznaniu większej ilości krótkich, technicznych obiektów. To z kolei mogło mu sprzyjać w występach w serii Speedway Grand Prix. Ten sympatyczny zawodnik nie miał jednak zbyt długiej okazji do doskonalenia swoich umiejętności w Wielkiej Brytanii. Ostatecznie zatem jego występy w Horsens i Hallstavik, gdzie znajdowały się trudniejsze owale, nie należały do udanych. – Ja na tę Anglię zdecydowałem się dlatego, żeby potrenować na Grand Prix i te krótkie tory. Z drugiej strony te niedługie owale w tym cyklu są inne, niż te angielskie. Te drugie są krótkie, ale nie aż tak strasznie techniczne. Ciężko o tym mówić, bo ja jestem po kontuzji i teraz tak naprawdę zaczynam sezon. Ktoś niewjeżdżony nie może się zrównywać z tym, kto ma szczyt formy w sezonie, a prawie wszyscy zawodnicy z Grand Prix tak jadą – słusznie przyznał.
W przyszłym tygodniu gorzowską Cash Broker Stal czekają dwa pojedynki w PGE Ekstralidze. Najpierw 27 lipca na własnym obiekcie zespół ten zmierzy się z Fogo Unią Leszno, aby dwa dni później udać się na wyjazd do Tarnowa. W tym drugim mieście Słowak spędził 6 sezonów, broniąc barw „Jaskółek” w latach 2010-2015. Z pewnością zostanie zatem bardzo dobrze przywitany przez kibiców. Pomimo miłych wspomnień, na torze jednak nie będzie sentymentów. Sam zainteresowany przyznaje, że śledzi poczynania swojej byłej drużyny i życzy im pozostania w „najlepszej” lidze świata. – Zawsze, nawet gdy nie jeżdżę w Tarnowie, to śledzę wyniki tej drużyny. Kibicuję im. Tarnów jest dla mojego serca takim miejscem, które ciężko opisać słowami. To miasto, które dla mnie było, jest i będzie na zawsze szczególne. Wszyscy kibice, tor, to co tam przeżyłem. To, co dał mi Tarnów, jest po prostu cudowne. Teraz jeżdżę w Gorzowie i dla nas też ważne są każde punkty – wyjazdowe, domowe, bonusy. Byłem już w Tarnowie, gdy jeździłem w innym klubie. W żużlu nie ma za bardzo sentymentów. Po prostu trzeba jechać, robić swoją robotę, ale przez ten cały czas bardzo kibicuję tej drużynie i bardzo mi zależy na tym, aby Tarnów jeździł w ekstralidze. On do niej należy, to jest jego miejsce. Zasłużyli na to klub, kibice i całe miasto – aby jeździć w ekstralidze – podkreślił na koniec, miło wspominający swój pobyt w Tarnowie, Martin Vaculik.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!