Jeżeli ktoś da radę pokonać Polaków w turnieju Speedway of Nations, z pewnością będzie to świadczyło o jego sile, a nie o słabości biało-czerwonych. Na tydzień przed pierwszym finałem nowego formatu w świetnej formie jest kapitan ekipy z orłem na plastronie. Maciej Janowski zdobył w spotkaniu ze Szwecją 13 punktów.
Finał Speedway of Nations odbędzie się na torze, na którym popularny „Magic” wychował się i regularnie startuje do dziś. Czy można zatem spodziewać się jeszcze lepszego rezultatu niż w Poznaniu? – Przyznam się, że przyjeżdżałem na mecz ze Szwecją ze sporą obawą, bo gdy jeździliśmy tu przez cały rok, moje rezultaty nie były wybitne. Początek był bardzo trudny, ponieważ Szwedzi nam odskakiwali i trzeba było ich gonić. Dużo rozmawialiśmy w parku maszyn o przełożeniach. W efekcie wszystkim udało się prędzej czy później dopasować do nawierzchni. Zaczęliśmy lepiej wychodzić ze startu, co było kluczem do zwycięstwa – podsumował Maciej Janowski.
Stadion na Golęcinie nie posiada sztucznego oświetlenia. W związku z tym zawody rozpoczęły się o bardzo wczesnej godzinie, gdy panował potworny upał. Kapitan reprezentacji Polski opowiedział, jak takie warunki wpływają na pracę podczas zawodów. – Jak widać, pot leje się z nas na potęgę, więc po takich zawodach każdy myśli tylko o prysznicu – śmieje się Janowski. – A mówiąc trochę poważniej, rzeczywiście wszystko działa w takiej pogodzie inaczej. Począwszy od toru, który szybciej przesycha, po sprzęt, który nie reaguje na zmiany tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni. Zatem oprócz oczywistego wysiłku, którym jest robienie czegokolwiek w takiej temperaturze, musieliśmy jeszcze pomęczyć się umysłowo, żeby zrozumieć co się dzieje i odpowiednio na to zareagować – dodał żużlowiec Betard Sparty.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!