Patrzy na kolegów „z góry”. Takie ma prawo, jako obecnie najwyższy żużlowiec w polskiej lidze. Nie zadziera jednak nosa. Skupiony, pogodny, ułożony i obłędnie zakochany w żużlu. Taki jest Marcin Kościelski – młodzieżowiec Get Well Toruń.
Jak wyglądały Twoje zimowe przygotowania?
– Przygotowania wyglądały bardzo dobrze. Były świetnie rozplanowane przez Pana Jacka Frątczaka i Karola Ząbika. Trenowaliśmy dwa razy w tygodniu na sali. Do tego należy dodać bieganie, rower i hokej. Muszę przyznać, że to była bardzo aktywna zima. Wszystko było jednak wprowadzane stopniowo, żeby się nie zajechać. Można powiedzieć, że cały plan był ułożony z głową.
Wrażenia po pierwszych treningach?
– Bardzo pozytywnie. Z całą pewnością muszę powiedzieć, że czuję się lepiej, niż po pierwszych treningach rok temu. Z resztą nie ma co do tego wracać. W tym roku wiadomo – celem jest wjechać się i jeszcze lepiej punktować w zawodach młodzieżowych. Na ten moment jeżdżę na silnikach treningowych i nie mam z tego powodu załamki, nawet jak coś nie idzie po mojej myśli. Po to są pierwsze treningi, aby wszystko udoskonalić.
Pozostaje dreszczyk adrenaliny myśląc o występach ligowych
– Jest nas trzech. Wiadomo, że będę walczył o miejsce w składzie, bo kto by nie walczył. Ale nic na siłę, ponieważ na spokojnie chce się wjechać w sezon. Można powiedzieć, że jestem trochę wstecz bo przez 2 ostatnie sezony w lidze nie jeździłem. Miałem tylko same zawody juniorskie i to jest bardzo duży minus dla zawodnika. Okazja była aby zaprezentować się dwa razy w Łodzi czy w Rawiczu, ale to zupełnie inna bajka. Tak samo jeden mecz tutaj, w PGE Ekstralidze. Nie ma co porównywać. Jeden mecz w lidze jest jak 5 treningów. Zawody młodzieżowe też niosą za sobą jakąś presję. Myśląc jednak o lidze, można to potraktować jako zaprawę do boju, mocny trening.
Jakie masz plany indywidualne jako na ten rok?
– Powtarzalność startów, jazdy na torze i jeszcze lepsze wyniki.
Czy zmieniałeś coś w swoim teamie, sprzęcie w stosunku do ubiegłego roku?
– Tak. Mam nowego mechanika, który uważam, że bardo dużo może mi pomoc. Bo mechanik jest jak…
…ręka na gazie
– Dokładnie! Jak ręka na gazie. Obserwuje wszystko, ustawia motocykl kiedy ja nie mam pojęcia co się dzieje. W ubiegłym roku jeździł ze mną mój tata. Ale jak to w takich sytuacjach bywa, tata czegoś nie wiedział też ciężko było nam spasować motocykl czy poprawić coś w samym stylu jazdy. Bardzo dziękuje tacie za pomoc i za to ze mnie dalej wspiera. Uważam jednak, że to jest ten moment, kiedy lepszy rezultat przyniesie praca wspólnie z tatą, mechanikiem, trenerem i managerem.
Zawodnicy ze „starej szkoły” zazwyczaj sami zajmowali się motocyklami. Młodzi często zwalają wszystko na mechaników. Jaki Ty masz do tego stosunek.
– Nie, nie, nie. Nigdy nie zwalałem pracy tylko na mechanika. Wiadomo, jak rozwali się silnik, to człowiek się wkurza. Ale też nie zwalam winy na kogoś. Wszystko ma prawo się zepsuć. Zazwyczaj, jeśli ja coś zrobię źle, to mogę mieć pretensje tylko do siebie. Nie ma co owijać w bawełnę, trzeba wyciągać wnioski, jechać dalej i starać się, żeby się nie powtórzyło.
Żużel to nie jest tylko praca, to jest też pasja
– Po szkole lubię przyjechać na stadion, otworzyć boks, zobaczyć czy wszystko gra i zamknąć. Może to wygląda głupio ale muszę sprawdzić czy wszystko jest ok, czy jest na swoim miejscu. Lubię wracać do pozytywnych momentów – lubię oglądać zdjęcia i wracać do miłych wspomnień. To mnie napędza i motywuje.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!