Sezon 2024 powoli nabiera rozpędu. Do życia budzi się także żużlowa Ukraina. Mimo wojny wywołanej przez Rosję, tamtejsi działacze robią wszystko, by zawody mogły odbywać się bez przeszkód. O tym, co dzieje się w ukraińskim żużlu opowiedział nam Siergiej Gołownia, prezes klubu RMSTK Równe.
Najpierw kontrola schronów, potem decyzja o kibicach
Hubert Czaja (speedwaynews.pl): – Cześć Siergiej, mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. Niestety to już kolejny sezon, który rozpoczniecie pod znakiem wojny. Jak idą przygotowania?
Siergiej Gołownia (prezes RMSTK Równe): – Cześć, u mnie wszystko w porządku. Ale na Ukrainie… sam widzisz, co dzieje się w Kijowie i Charkowie. Na sezon 2024 zaplanowano minimum sześć, a może i nawet osiem turniejów w Równem, także we flat tracku. Chcemy, by w naszych treningach i zawodach wzięli udział również żużlowcy z innych krajów. Ze swojej strony postaramy się zapewnić najlepsze możliwe warunki w obecnej sytuacji.
– Jak obecnie wygląda sytuacja z kibicami? Będą mogli przychodzić na zwody?
– Rok temu kibice pojawiali się jedynie na zawodach w Czerwonogradzie – dwukrotnie było ich około dwóch tysięcy. Od grudnia obowiązuje nowa ustawa regulująca kwestię organizacji sportowych imprez z udziałem kibiców. W kwietniu na nasz stadion ma przyjechać specjalna wojskowa komisja. Jej zadaniem będzie sprawdzenie schronów znajdujących się w pobliżu obiektu pod kątem odległości i pojemności. Liczba kibiców, którym pozwolimy wejść na stadion, zależy właśnie od tych schronów: konkretnie od tego, ile osób mogłoby znaleźć się w nich podczas alarmu.
Młode ukraińskie nadzieje
– Pojawiła się u was kolejna młoda perełka w postaci Makara Lewiszyna. To o dziesięć lat młodszy brat Marko, który rok temu zdobył brąz Indywidualnych Mistrzostw Świata 125cc w Gdańsku. Co u niego słychać?
– Zacznę od tego, że nasz Roman Kapustin podpisał kontrakt z Motorem Lublin. Otrzymał zaproszenie na treningi w Žarnovicy, gdzie mógł jeździć pod okiem Macieja Kuciapy i Rafała Trojanowskiego. Pojechałem tam razem z nim, zabierając także Makara Lewiszyna. Potem udaliśmy się do Krosna, gdzie w przeciwieństwie do Žarnovicy, jeździł już na 500cc. Wywarł znakomite wrażenie na wszystkich, którzy go oglądali. Zamierzam mocno go promować, by w przyszłości zgłosił się po niego polski klub. Przy okazji bardzo dziękuję Motorowi i Wilkom za możliwości treningu.
Generalnie od początku wojny ważne jest dla nas, by młodzież mogła jeździć w Polsce. W sezonie 2022 zabiegałem o kontrakt w Polsce dla Nazara Parnitskyi’ego, uczestnicząc w dogadywaniu szczegółów z Piotrem Rusieckim. Teraz chłopaki mogą rozwijać się u was, a gdy wojna się skończy, wszyscy będą przyjeżdżać na nasze zawody. Oczywiście zamierzamy także zapraszać wtedy polskich zawodników.
Cieślak trenerem w DMPJ?!
– Rozważasz czasami pomysł startów ukraińskiego zespołu w DMPJ?
– Temat kilka razy się już przewijał. Pod koniec sierpnia 2019 roku, gdy odbywał się u nas finał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów, przewodniczącym jury zawodów był Piotr Szymański. Zorganizowaliśmy wtedy spotkanie z burmistrzem miasta, na którym rozmawialiśmy o potencjalnym starcie ukraińskiego zespołu w DMPJ. Mieliśmy wówczas pięciu młodych chłopaków mogących stworzyć zespół. Właściwie wszystko było dogadane. Ale wiesz, potem przyszedł covid i wycofaliśmy się z tego pomysłu. Na tym jednak nie koniec – kolejny raz nadzieja pojawiła się niedawno, w sezonie 2022, gdy przywieźliśmy naszych juniorów do Tarnowa. Rozmawialiśmy o stworzeniu drużyny Ukraińców w DMPJ, a jej trenerem miał być Marek Cieślak. Ale… hmm, ostatecznie się nie udało.
– Dlaczego?
– Lepiej nie będę podawał nazwisk (śmiech).
– Oczywiste jest, że polski i ukraiński żużel to dwa kompletnie różne światy. Masz jakieś specjalne spostrzeżenia na temat speedway’a w naszym kraju?
– Tak, wiąże się to z sytuacją ekonomiczną waszych klubów i pieniędzmi, jakie są w waszym żużlu. Na zakontraktowanie jednego juniora Polacy wydają tyle, ile nasz klub ma na cały sezon. Zawsze gdy przyjeżdżamy do Polski, wasi trenerzy, zawodnicy czy mechanicy są niesamowicie zadziwieni. Zastanawiają się, w jaki sposób mimo niewielkich funduszy udaje nam się tyle trenować, występować w zawodach i mieć kilka młodych talentów.
Andrij Karpow ponownie na torze
– Do startów powraca Andrij Karpow. Jakie są jego plany na ten rok?
– Przede wszystkim należy mu się wielki podziw za to, że do żużla wrócił. Oczywiście jest to powrót na stałe. Zimę przepracował z naprawdę wielką determinacją, zaliczył już sporo treningów na torze, po których był usatysfakcjonowany. Andrij zamierza wystąpić we wszystkich spośród czterech tegorocznych rund mistrzostw Ukrainy. Liczy, że dzięki dobrej dyspozycji będzie mógł ponownie jeździć w polskiej lidze. Niedawno skończył 37 lat, zatem jak najbardziej ma przed sobą jeszcze kilka sezonów.
– Wrócił i od razu znalazł się w składzie na półfinał Drużynowych Mistrzostw Europy. Zabrakło tam z kolei waszego zawodnika, mistrza Ukrainy sprzed roku, Romana Kapustina – nie podoba się to wielu kibicom. Co o tym sądzisz?
– Dobrze, że pytasz. To jest coś, o czym bardzo chciałem opowiedzieć. W tamtym roku było powiedziane, że pierwsza trójka mistrzostw Ukrainy będzie miało przepustkę do reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej. A teraz… teraz Kapustin mimo zwycięstwa nie pojedzie. Zamiast niego będzie Witalij Łysak, któremu w mistrzostwach poszło gorzej. Argumentacja była taka, że ma większe doświadczenie. I ja tego nie rozumiem: skoro 16-latek notuje lepsze wyniki od doświadczonego żużlowca, to przecież logiczne, że powinien dostać szanse. Oczywiście nic do Łysaka nie mam, to fajny chłopak, ale ta decyzja jest dla mnie dziwna.
– A dlaczego w kadrze zabrakło Aleksandra Łoktajewa?
– Nie wiem, ja o tym nie decyduję. Jestem tylko członkiem zarządu federacji, a trenerem jest Siergiej Latosiński, który ma 80 lat. To jest jego decyzja i najlepiej pytać jego.
Źródło tytułowego zdjęcia: prywatne archiwum rozmówcy
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!