Ostatnie dni z pewnością nie są szczęśliwe dla kibiców Chrisa Harrisa. Jeden z najlepszych brytyjskich żużlowców ostatnich lat został zwolniony z klubu z Peterborough, przez co jest wielce prawdopodobne, że nie zobaczymy go na torach Premiership. W taki sposób legenda została "opluta" przez działaczy.
Chris "Bomber" Harris jest, co by nie mówić, zawodnikiem kontrowersyjnym, lecz nigdy nie można mu było odmówić ambicji na torze, tak jak i zdobycia wielu żużlowych tytułów zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. W końcu byle żużlowiec nie wygra rundy Speedway Grand Prix. Tym samym takiemu zawodnikowi, symbolowi speedwaya na Wyspach Brytyjskich, powinien należeć się szacunek. No właśnie, powinien.
Całe zamieszanie rozpoczęło się kilka dni temu. Jak wiadomo, ekipa "Panter" została sprzedana nowemu inwestorowi, który postanowił "nieco" pozmieniać. Choć praktycznie cały zespół na sezon 2019 w Premiership był już zbudowany, zmiany "na górze" wymusiły też te kadrowe. Na pierwszy ogień poszedł więc sam Chris Harris, który nagle stał się "za drogi".
Oczywiście można wziąć pod uwagę ewentualną prawdziwość argumentów nowych działaczy. Każdy włodarz powinien bowiem rozpatrywać fakt, czy będzie w stanie utrzymać zespół. Mimo to, takie nagłe działania, powodujące trudności zawodnikom, są absolutnie niedopuszczalne.
Chris Harris czuje się teraz "opluty" i może odnosić takie wrażenie. Jak się bowiem wydaje, nie podjęto nawet z nim rozmów o ewentualnym nowym, niższym kontrakcie. Legenda została więc potraktowana w najgorszy możliwy sposób, bo tak można nazwać wyrzucenie z zespołu i zostawienie na lodzie.
Drodzy polscy działacze, nie bierzcie przykładu… Oby tylko ktoś zaproponował pracę Harrisowi jeszcze w trakcie przyszłego sezonu. Oby…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!