W ubiegły czwartek polski światek żużlowy obiegła informacja o tym, że Grigorij Łaguta doszedł do porozumienia z Motorem Lublin i w sezonie 2019 będzie bronić barw tego zespołu. Pokłosiem tego wydarzenia było poniedziałkowe spotkanie z prezesem ROW-u Rybnik, Krzysztofem Mrozkiem.
Konferencja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem ze strony kibiców oraz przedstawicieli mediów. Na pół godziny przed planowanym rozpoczęciem spotkania salka MOSiR-u na stadionie przy ulicy Gliwickiej 72 wręcz pękała w szwach, dobitnie pokazując, jak żądni informacji o aferze z Grigorijem Łagutą są sympatycy zielono-czarnych. Tuż po godzinie 17 sternik rybnickiego zespołu doszedł do głosu. – Mamy dosyć przykry powód naszego spotkania. Jeden z panów, jak wszyscy dobrze wiecie, oszukał w ostatnim czasie przede wszystkim Was, jak również i mnie. Zachował się jak… nie powiem jak, bo musiałbym użyć nieparlamentarnych słów – mówił wyraźnie poirytowany Mrozek.
Rozczarowania nie kryli również sami kibice. Wielu z nich wiązało w nadchodzącym sezonie ogromne nadzieje z osobą Rosjanina, który wielokrotnie publicznie przyznawał, że ma w Rybniku dług, który musi spłacić. Trudno więc dziwić się, iż każdorazowa obietnica prezesa dotycząca wyciągnięcia najsurowszych konsekwencji z podjęcia takiej, a nie innej decyzji przez Łagutę, kończyła się gromkim aplauzem ze strony zebranych. – Mogę z całą stanowczością powiedzieć, że dopóki będę zasiadać na fotelu prezesa, dopóty Grigorij Łaguta więcej z herbem ROW-u Rybnik na piersi nie wystartuje – po tych słowach Mrozek otrzymał nie pierwszą i nie ostatnią salwę braw.
Gdy w sezonie 2017 istniał cień szansy na pozytywne rozpatrzenie zawieszenia Łaguty i przywrócenia go w ten sposób do drużyny, która walczyła o utrzymanie w PGE Ekstralidze, prezes Krzysztof Mrozek zaciekle bronił swojego zawodnika. Dziś, po decyzji, którą podjął, ewidentnie przestało mu zależeć na dalszej ochronie Rosjanina. – Od pierwszych chwil po dopingowej wpadce, ciągnąłem tego zawodnika „za uszy”. Nie wiedział co, jak i gdzie się robi. Przerastały go nawet takie czynności, jak stawienie się na rozprawę sądową. Dlatego poprzysiągłem sobie, że z takim zapałem jakim go broniłem, z taką samą determinacją doprowadzę do tego, iż odpłaci co do grosza za krzywdę, jaką wyrządził klubowi z Rybnika – grzmiał prezes Mrozek.
Zebrani kibice wręcz osłupieli, gdy prezes śląskiego klubu przybliżył im, w jak mało profesjonalny sposób Łaguta próbował wywalczyć dla siebie jak najlepsze warunki kontraktowe. – Działacze z Lublina zaproponowali mu bajeczny kontrakt, po czym napisał, zaznaczam, napisał do mnie, przedstawiając swoje wymagania, które na realia pierwszej ligi były wręcz kosmiczne. Nie otrzymał ode mnie żadnej odpowiedzi, bo nie uważałem tej propozycji za logiczną. Po dwóch tygodniach znów za pomocą komunikatora napisał swoje żądania, przy czym podkreślił, że i tak traktuje mnie w sposób łagodny, gdyż chce tylko „połowę” tego, co jest w stanie dostać gdzie indziej. W żołnierskich słowach musiałem wytłumaczyć panu Łagucie, że w moim klubie nikt nie dostanie pieniędzy, jeśli na nie nie zasługuje. Ma dług, który musi spłacić, a dokona tego tylko wtedy, jeśli pojedzie w sezonie za darmo, bądź za nie większe pieniądze, które z toru mogą podnieść pozostali zawodnicy ROW-u Rybnik. Jego propozycja kontraktu była niemoralna, nieetyczna i „niemrozkowa” – w swoim stylu skomentował zachowanie Łaguty sternik rybnickiego klubu.
Prezes potwierdził również to, o czym mówiono od dłuższego czasu. Konflikt na linii ROW – Grigorij Łaguta swój finał znajdzie z pewnością w sądzie, gdzie Mrozek będzie walczył nie tylko o przywrócenie dobrego imienia klubowi, ale również o potężne odszkodowanie. – Wiedziałem, że trzeba się zabezpieczyć. Łaguta podpisał pewne dokumenty, nie mogę jednak w tym momencie ujawnić jakie, gdyż skierujemy sprawę do sądu, a nie chcemy nikomu ułatwiać pracy. W środę zarząd spotka się z prawnikami, myślę, że do końca tygodnia sporządzimy stosowne dokumenty. Wyegzekwujemy od pana Łaguty to, co się Rybnikowi należy, a że w nowym klubie ma mieć lukratywny kontrakt, to ściągniemy z jego konta niemało. Ile? Szacujemy, że przez zamieszanie związane z aferą dopingową, Łaguta jest nam winny co najmniej 2,5 miliona złotych.
Krzysztof Mrozek jeszcze raz udowodnił, jak bardzo wierzył w możliwość zatrzymania Rosjanina w Rybniku. W czasie, gdy nie było jednoznacznej decyzji odnośnie długości absencji Łaguty, przygotował odpowiednie pismo, które gwarantowało obecność zawodnika na trzy sezony w śląskiej drużynie. – Łaguta podpisał również dokument, w którym zobowiązuje się do startów w Rybniku w sezonie 2018, 2019 oraz 2020. Gdy parafował umowę, nie było jeszcze wiadomo, na ile zostanie zawieszony, dlatego zabezpieczyłem jego ewentualne starty w sezonie 2018. Jednak gdybym wtedy wiedział, jakie świństwo ten zawodnik jest w stanie mi zrobić, to już wtedy pozbyłbym się go z klubu. I tak nie będzie już dla nas startował, a ja nie miałbym wrogów w całej żużlowej Polsce – przyznał rozgoryczony.
Prezes ROW-u Rybnik przytoczył historię, która zdarzyła się kilka godzin po pojawieniu się informacji o „mariażu” Łaguty z lubelskimi koziołkami. Nie podał nazwiska działacza, lecz większość zebranych doskonale wiedziała, kogo Mrozek miał na myśli. – Jeden z prezesów ekstraligowego klubu, gdy tylko dowiedział się o decyzji Łaguty, wysłał do mnie lakoniczną wiadomość: „współczuję”. Zadzwoniłem do niego, dziękując za okazane wsparcie, apelując jednocześnie o wykreślenie Grigorija z listy uczestników Memoriału im. Edwarda Jancarza. W najbliższych dniach okaże się, czy był to tylko sarkazm, czy szczera chęć okazania współczucia. Uważam, że całe środowisko żużlowe powinno się zbuntować przeciwko Rosjaninowi i pokazać, że nie ma miejsca na tego typu zachowania. Jak będzie? Czas pokaże.
Cała żużlowa Polska od chwili wykrycia niedozwolonego środka w organizmie Rosjanina widziała, z jakim zaangażowaniem sternik zielono-czarnych bronił swojego zawodnika. Niekiedy wojował z całym światem, byle tylko pomóc liderowi swojej drużyny, co nie opłaciło się na dłuższą metę, skazując siebie na żarty, a jedyne co zyskał to status „persona non grata” w niektórych żużlowych kręgach. – Do pewnego momentu byłem bardziej dobrym ojcem, niż prezesem. Jednak, proszę mi wierzyć, że skończyło się to w chwili, gdy Grigorij podjął taką, a nie inną decyzję. A gdy Rosjanin zawita kiedyś na stadion w Rybniku, to ja go w iście śląski sposób przywitam – zakończył Mrozek, po czym po raz kolejny został nagrodzony przez zebranych burzą braw.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!