Mariusz Staszewski ma za sobą ciężki piątek. Arged Malesa Ostrów Wielkopolski w starciu z Texom Stalą Rzeszów dopiero w ostatniej gonitwie przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a drużyna zmuszona została jechać na ubitym torze, choć sama przygotowywała się do startu na zupełnie inaczej przygotowanej nawierzchni.
Mariusz Staszewski spotkania z Texom Stalą Rzeszów z pewnością nie zaliczy do najbardziej udanych. Trenerowi Arged Malesy Ostrów Wielkopolski jeszcze tydzień przed zawodami ze składu „wypadł” Tobiasz Musielak, a w dniu spotkania niezbyt dobrze spisywał się Wiktor Jasiński, który od początku sezonu zawodzi kibiców biało-czerwonych. Choć fani Ostrovii mieli powody do radości to dla szkoleniowca gospodarzy mecz był istnym koszmarem. – Dla kibiców widowisko może i świetne, ale dla mnie ten mecz był okropny. Cały dzień, od samego rana był na wariackich papierach. Mecz strasznie trudny, tor zbetonowany. Mieliśmy straszne problemy, żeby się do niego dopasować, ale na szczęście udało nam się to wygrać rzutem na taśmę – opisał.
„Tracimy atut toru”
Nie zabrakło gorzkich słów na temat przygotowania toru, a raczej zmiany koncepcji na to. Mariusz Staszewski w ostrych słowach wypowiedział się o osobach, które zarządzają przygotowaniem nawierzchni bezpośrednio przed zawodami. – Ja już nie wiem co ja mam robić. My przygotowujemy tor, a później przyjeżdża ktoś i każe nam ten tor zwałować na beton. Inni mogą przygotować tor według własnego uznania, a my musimy go ubijać – rozpoczął zdenerwowany.
Podważył także sens treningów, skoro później przychodzi im jeździć na zupełnie innym torze niż ten, do którego starali się dopasować. Taką sytuację w pierwszym meczu Mariusz Staszewski zdołał zrozumieć, bo wtedy warunki pogodowe wymusiły niejako taki obrót spraw. Tym razem jednak pomimo pięknej słonecznej pogody ostrowianie musieli ubijać tor tracąc przy tym atut domowego obiektu. – Czy mamy w ogóle trenować? Nie wiem czy jest sens, bo my trenujemy na torze jaki chcemy mieć na rozgrywki ligowe, a później i tak musimy go przygotować inaczej. Nigdy tego toru nie bronowaliśmy ani nic z tych rzeczy. O ile w pierwszym meczu to sytuacja pogodowa nas do tego zmusiła, bo mieliśmy założoną plandekę, o tyle teraz tor przygotowaliśmy na „lekko sypiący się”, zalewany wodą. Kazano nam go ubić i uwałować na skałę. Stąd byliśmy dzisiaj po raz kolejny na betonie, który nam od początku sezonu nie leży. Widać nasze wyjazdy. Wszyscy na nas robią twardy tor. Teraz u siebie znowu musieliśmy mieć beton i jechaliśmy jakby nie u siebie.
Gleb Czugunow ponownie liderem
Ciężko było trenerowi ostrowian znaleźć jakieś pozytywy w tym spotkaniu. Był zadowolony z postawy Gleba Czugunowa, który w piątek trzymał w ryzach Arged Malesę Ostrów. Sam wynik końcowy także uspokoił Mariusza Staszewskiego. – Z pozytywów to na pewno wynik i chyba Gleb Czugunow, który poza jednym nieudanym biegiem, z którego szybko wyciągnął te wnioski miał zarówno szybkość na dystansie, jak i dobre starty. Był kompletny. Wszyscy pozostali zawodnicy przeokrutnie męczyli się na tym torze – stwierdził.
Pochwalił także postawę Gracjana Szostaka, który w ósmej gonitwie „na kresce” minął Anže Grmka podczas, gdy każdy był zaaferowany walką o pierwsze miejsce między Jacobem Thorssellem oraz Glebem Czugunowem. To, zdaniem trenera biało-czerwonych było przełomowym momentem rywalizacji. – Gracjan Szostak walczył do końca. Bardzo mnie to cieszy. Wszyscy zaaferowali się walką o pierwsze miejsce, a on jadąc z tyłu rzutem na taśmę zdobył ten punkt. Drużyna też kształtuje się właśnie w takich trudnych momentach i to był dla nas taki właśnie przełomowy moment.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!