W minioną sobotę na torze w Ostrowie Wielkopolskim mimo porażki to ekipa ROW-u Rybnik okazała się lepsza w dwumeczu. Bohaterem rybniczan był Patryk Wojdyło.
Mecz od samego początku był dość równy. Jednak już w trzecim wyścigu dnia byliśmy świadkami okropnie wyglądającego upadku z udziałem Patricka Hansena i właśnie Wojdyły. Ten pierwszy momentalnie został przetransportowany do szpitala, zaś młodszy z tego duetu wrócił do parku maszyn o własnych siłach i na szczęście mogliśmy go dalej oglądać na torze. Po meczu udało nam się porozmawiać z 24-latkiem.
– Szczerze mówiąc jestem obolały. Nie chce mi się nawet stać, ale mam nadzieję, że udam się na jakieś zabiegi i wszystko będzie w porządku – skomentował swój stan zdrowia.
Przed piętnastym biegiem tylko podwójne zwycięstwo pary Kurtz-Wojdyło dawało wygraną w dwumeczu i tym samym uniknięcie Enea Falubazu Zielona Góra. To się udało i tym samym w półfinale ROW Rybnik podejmie zespół Abramczyk Polonii Bydgoszcz. 24-latek nie czuje się jednak bohaterem, gdyż zdawał sobie sprawę, że nie był najszybszym zawodnikiem na ostrowskim torze i na dystansie stracił kilka punktów.
– Do bohatera mi daleko. Mogłem po prostu być szybszy w początkowej fazie zawodów, a wyszło jak wyszło. Pogubiłem trochę punktów, ale ten tor jest dość specyficzny. Zrobiło się jeszcze trochę dziurawo, a tor zabierał sporo mocy – dodał w rozmowie z naszym portalem.
Odkupił winy
Naszemu rozmówcy przypomniał się także decydujący bieg z pierwszego starcia w Ostrowie Wielkopolskim. Wówczas po przespanym początku zawodów ROW przed ostatnim biegiem miał jeszcze szanse wygrać to spotkanie i tak też to wyglądało przez pierwsze okrążenie piętnastego biegu. Wtedy jednak Wojdyło dał się objechać Berntzonowi i to gospodarze mogli cieszyć się z dwóch punktów do ligowej tabeli. Teraz role się odwróciły.
– Pamiętam tamten bieg bardzo dobrze. Wtedy przegrałem, ale teraz się udało. No cóż, zrobiłem to co do mnie należy i wygrałem – krótko skwitował.
Takie sytuacje jak te z trzeciego biegu nie sprzyjają niczemu. Na pewno też to oddziałowywało na samych zawodników, a mówił o tym też Jan Kvěch. Podczas zawodów nie mieli jednak zbytnio czasu, by skupiać się na czymś innym niż jazda i przygotowanie się do kolejnych biegów. Myśli kibiców z całej Polski były skierowane ku Duńczyku, a jego klubowy kolega ma nadzieję, że ten szybko wróci do zdrowia.
– Na pewno wiedzieliśmy, co musimy zrobić i jak nadrobić ten brak Patricka. Mam nadzieję, że będzie z nim wszystko dobrze i jeszcze do nas dołączy, żebyśmy mogli kontynuować jazdę – powiedział Patryk Wojdyło.
Krótka przygoda z Wielką Brytanią. Kto zawinił?
Na koniec lipca Polak podpisał kontrakt z Peterborough Panters. Chociaż pierwsze zetknięcie z brytyjskimi owalami było dość ciężkie, to później stał się ważnym punktem drużyny, która w tym sezonie ściga się w fioletowo-białych kewlarach. Udane występy spowodowały także zainteresowanie z drugiej ligi w Wielkiej Brytanii. Miał bowiem podpisać kontrakt w Glasgow Tigers i już nawet był w drodze, by zadebiutować. Wówczas jednak dowiedział się, że nic z tego, a jego jazda na Wyspach w tym sezonie dobiegła końca.
– Miało być Glasgow, już jechaliśmy nawet na zawody. Zadzwonili jednak do nas, że nie możemy jechać przez wizę, którą miałem na 30 dni. Skończyła się ona w ten sam dzień co miałem mieć kolejne zawody. Wiza nie została przedłużona i moja przygoda z Wielką Brytanią na ten rok się skończyła – wytłumaczył.
Wychodzi jednak na to, że to w klubie wyszło małe niedopatrzenie i stąd nie będziemy go już tam oglądać. To wszystko sprawia, że Wojdyle zdecydowanie skurczył się kalendarz imprez w tym sezonie, lecz w dalszym ciągu będzie chciał wrócić do Wielkiej Brytanii i bawić się tamtejszym speedwayem.
– Ja dołączyłem, bo tak jak to tam ma miejsce, termin raz jednemu pasuje, a drugiemu nie. Gdzieś organizatorzy po prostu nie uwzględnili tego, że trzeba przedłużyć wizę no i odpadła mi tak naprawdę kupa jazdy. Mam nadzieję, że po prostu na przyszły rok już będę przygotowany na pełną wizę i będę mógł się bawić tam żużlem i cieszyć kibiców – powiedział Patryk Wojdyło.
Po prostu pracuś
Ostatecznie Polak wystąpił w 20 biegach SGB Premiership. Zdobył w nich 28 punktów i dwa bonusy raz prowadząc zespół Peterborough Panters do ważnego zwycięstwa nad Sheffield Tigers. Cieszył się z nowych wyzwań, które dały mu starty właśnie w Wielkiej Brytanii. Gdy jednak zapytaliśmy go to gdzie czuje się lepiej – na Wyspach czy w Szwecji to stwierdził, że to i to.
– No myślę, że przygoda była niezła. Na pewno jest to coś nowego dla mnie. Lubię nowe wyzwania, więc mam nadzieję, że wrócę tam tak szybko jak tylko to możliwe. A Anglia, czy Szwecja? Myślę, że to i to. To jest szkoła i dobra zabawa. To są inne tory, bardziej wymagające – powiedział dla portalu speedwaynews.pl.
W tym roku Wojdyło jeździł już niemal wszędzie. Rozpoczął go od Indywidualnego Mistrzostwa Argentyny, a podczas sezonu jeździł w Polsce, Szwecji, Danii i Wielkiej Brytanii. Ciężko więc znaleźć miejsce, gdzie go jeszcze nie było, a nawet jak je znajdziemy, to wielce prawdopodobne jest, że już niedługo będzie odhaczone na jego liście. 24-latek pracuje bowiem by prezentować się jak najlepiej na motocyklu i praktycznie go nie opuszcza.
– No niestety, ja słynę z tego, że muszę ciężko pracować, żeby coś osiągnąć. Mam nadzieję, że będę jeździł jak najwięcej. Gdzieś tam idę małymi krokami do przodu, jest zabawa. To jest najważniejsze. Oby była jak najdłużej i żeby cieszyć kibiców – zakończył Patryk Wojdyło.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!