Na dość ostrym zakręcie znalazła się kariera Petera Ljunga. Niegdyś stały uczestnik cyklu Grand Prix ma kłopoty ze znalezieniem pracodawcy nawet w swoim kraju.
Niegdyś nadzieja
Ilu w Szwecji mieliśmy już następców Tony’ego Rickardssona? Wielu. Jednym z nich był właśnie Peter Ljung. Jego udane występy spowodowały, że już w roku 2003 wystąpił w Göteborgu z dziką kartą w wieku 21 lat. Na stadionie Ullevi zaprezentował się przyzwoicie. Zdołał przedrzeć się przez turniej eliminacyjny i ostatecznie odpadł w biegu ostatniej szansy w turnieju głównym. To jednak pozwoliło mu zająć 12. miejsce wyprzedzając m.in Tony’ego Rickardssona czy Rune Holtę.
Na kolejny występ w SGP nie musiał długo czekać. Już na otwarcie sezonu 2004 po raz kolejny otrzymał przechodnią dziką kartę, lecz tym razem jego występ pozostawiał wiele do życzenia. Z uwagi na sposób rozgrywania turnieju swój udział zakończył już na drugim starcie.
Zdołał jednak awansować do cyklu na stałe. W roku 2012 z uwagi na odrzucenie startu przez Piotra Protasiewicza i Darcy’ego Warda (w Ekstralidze obowiązywał limit uczestników SGP na drużynę) propozycję uczestnictwa otrzymał właśnie Ljung. 30-letni wówczas zawodnik nie był w nim jednak wiodącą postacią. Na swoim koncie zgromadził zaledwie 57 punktów co uplasowało go na 15. miejscu w klasyfikacji generalnej. Jego najlepszy turniej miał miejsce we włoskim Terenzano, gdzie skończył na dziewiątym miejscu.
W późniejszych latach Ljunga w cyklu SGP mogliśmy oglądać jeszcze trzykrotnie. Za każdym razem miało to miejsce w Målilli a zawodnik startował z dziką kartą. W 2014 roku wyrównał swój najlepszy wynik, czyli dziewiąte miejsce. Po roku 2018 z kolei próżno szukać go w rywalizacji z najlepszymi zawodnikami globu. To jednak nie oznacza, że zdecydowanie obniżył loty.
Solidny ligowiec
Szweda pierwszy raz w Polsce mogliśmy oglądać w 2003 roku w barwach klubu z Ostrowa. Na dość regularnie starty musiał aż do roku 2007 w Tarnowie. W barwach ekstraligowych wówczas „Jaskółek” jego średnia jednak nie zachwycała. Za to po transferze go Gniezna i powrocie na drugi szczebel rozgrywkowy niemal natychmiastowo przylgnęła do niego łatwa solidnego ligowca. W pierwszej stolicy Polski zdecydowanie odżył.
Później wracał jeszcze do Ekstraligi w barwach trzech klubów. Za każdym razem próby startu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce kończyły się fiaskiem. Z tego względu od sezonu 2017 mogliśmy oglądać go w 1. Lidze Żużlowej. To był jego poziom i regularnie meldował się wśród najlepszych zawodników. Jego najlepszy sezon przypadł na sezon 2019, kiedy to startując w trzynastu spotkaniach Unii Tarnów, wykręcił średnią na poziomie 2.339 punktu na bieg.
Koszmarny upadek
Kariera Petera Ljunga nie jest jednak usłana różami. W 2020 całe żużlowe środowisko przeżyło prawdziwy dramat. Zarówno zdrowie, jak i kariera Szweda stanęły pod znakiem zapytania po upadku w pojedynku Vetlandy z Dackarną. Wówczas zderzył się na pierwszym łuku z zawodnikiem rywali i wspólnie wpadli z dużym impetem w dmuchaną bandę. Siła uderzenia była na tyle silna, że 40-latek przeleciał przez nią i bezwładnie lecąc uderzył głową w słup.
Badania jednak nie wykazały żadnych poważnych urazów i zaledwie kilkanaście dni później Ljung ponownie ścigał się w Szwecji. Od tamtej pory jednak kariera trzykrotnego Indywidualnego Mistrza Kraju Trzech Koron przystopowała. Kolejny sezon był bardzo bolesny. Przeszedł do Wilków Krosno, gdzie otrzymał jedną szansę a później został wypożyczony do Startu Gniezno. Tam również po zaledwie jednym występie podziękowano mu za współpracę.
Trzeci powrót do Tarnowa
Później skontaktowali się z nim działacze spadkowicza – Unii Tarnów. Dla Ljunga był to trzeci powrót do Małopolski. Po raz kolejny pokazał, że obiekt w Mościcach wybitnie mu pasuje dzięki czemu drugi sezon w karierze w 2. Lidze Żużlowej wypadł przyzwoicie. Ze średnią na poziomie 1.881 zajął 17. miejsce wśród najskuteczniejszych wyprzedzając m.in niedawnego ekstraligowca – Pawła Miesiąca.
Wydawało się, że Szweda będziemy mogli w dalszym ciągu oglądać w Tarnowie. Mówił o tym także Stanisław Burza, który pełni funkcję trenera „Jaskółek”. Nie został on jednak przedstawiony jako zawodnik Unii na kolejny sezon. Ponadto próżno szukać informacji o nowym zespole doświadczonego jeźdźca. Wobec tego na tę chwilę jego status można określić jako wolnego zawodnika. Na nowy zespół w takim razie musi poczekać do otwarcie pierwszych okien transferowych.
Kłopoty Ljunga
Brak jazdy w Polsce to nie jedyny problem Ljunga. Ma on również kłopoty ze znalezieniem pracodawcy w rodzimej Szwecji. Tam zanotował bardzo słaby sezon – średnia zaledwie 1.164. Wobec tego jego przygoda z Västervik Speedway dobiegła końca a zawodnik musi znaleźć nowe zatrudnienie. Nieco lepiej to wyglądało w Allsvenskan, lecz i tam na tę chwilę nie ma pracodawcy.
Niedawno 40-latek zasłynął z dużego oburzenia na łamach jednego ze szwedzkich portali. Ma on pretensje co do wynagrodzeń szwedzkich zawodników w porównaniu do tych z innych krajów. – Dodam, że tylko dlatego, że jesteśmy szwedzkimi zawodnikami, nie możemy jeździć za pieniądze na kawę. Nasze busy również jeżdżą z góry na dół i mamy takie same wydatki jak inni.
Spore oczekiwania finansowe mogą przekreślić dalszą karierę Szweda. W Bauhaus-Ligan większość drużyn ma już skompletowane kadry, zaś te, które mają jeszcze wolne miejsce, nie należą do najbogatszych. Najwięcej dziur widzimy w kontekście Masarny Avesta, lecz tam od kilku miesięcy mówi się o problemie z budżetem.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!