Kevin Fajfer był jednym z najjaśniejszych punktów SpecHouse PSŻ Poznań w obu spotkaniach finałowych. Co miał do powiedzenia po zakończeniu i wręczeniu medalu?
Wychowanek gnieźnieńskiego Startu nie zaczął jednak dobrze zawodów. Na wejściu w pierwszy wiraż szczepił się motocyklami z Oskarem Polisem w skutek czego obaj upadli na tor. Historia z upadkiem powtórzyła się także w dziewiątej gonitwie, kiedy dla niego zabrakło miejsca. Nie ma on jednak żalu do rywali i nie odczuwa żadnych skutków upadków. – Dwa razy nawet miałem upadek. Jesteśmy jednak twardzi. W finale jedzie się mega ostro. Tak się stało i trudno – skwitował.
W Opolu Kevin Fajfer aż trzykrotnie przekraczał linię mety jako pierwszy. Dorobek 12 punktów był drugim najwyższym w ekipie prowadzonej przez Tomasza Bajerskiego a sam zawodnik był jednym z liderów, który poprowadził zespół do awansu szczebel wyżej. Podziękował on całemu swojemu teamowi za pracę. – To też duża zasługa mojego teamu, sponsorów, tunera. Ja jestem końcowym produktem tego wszystkiego. Każdy jeden włożył mega wielkie serce do tego, żebym mógł się ścigać i pokazywać, na co mnie stać.
Po przeciętnym początku sezonu 24-latek stał się jednym z liderów zespołu. Zawodnik zaczął cieszyć się z jazdy co także dało mu większego kopa do pracy nad sobą. – Trzeba przyznać, że pierwsza połowa sezonu była słaba. Trzeba to powiedzieć wprost. Więcej oczekiwaliśmy od siebie. Bardzo dużo trenowaliśmy, szukaliśmy i końcowy efekt jest taki, że znaleźliśmy prędkość w sprzęcie i mogliśmy się cieszyć z jazdy – zakończył Kevin Fajfer.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!