Dobra postawa na treningach zaowocowała powołaniem od Marka Cieślaka na mecz 9. kolejki PGE Ekstraligi dla Bartosza Świącika. Junior częstochowskiego forBET Włókniarza w końcu udowodnił, że drzemie w nim potencjał.
Najstarszy z grona częstochowskich młodzieżowców rywalizuje w tym sezonie o miejsce w juniorskim składzie u boku Michała Gruchalskiego z Adrianem Woźniakiem i Mateuszem Świdnickim. Trener Marek Cieślak stara się tak dobierać zestawienia, że każdy z nich ma praktycznie równą ilość jazdy w najlepszej lidze świata, co może tylko na nich pozytywnie wpłynąć. Decyzja o wstawieniu do składu Bartosza Świącika, przeważnie nie podoba się kibicom, ale niedzielny mecz forBET Włókniarza z Cash Broker Stalą Gorzów pokazał, że muszą oni zmienić podejście do tego zawodnika.
Prezentacja uczestników meczu. Kibice odpowiadają spikerowi nazwisko podawanego przez niego żużlowca. Najgłośniej – Lindgren, Madsen, niewiele ciszej Miedziński. Gdy pojawia się osoba Bartka Świącika, trybuny niemalże milczą. Poprzednio było jeszcze gorzej, bowiem trybuny naprawdę zamilkły. Pjawiły się także śmiechy, że reakcja trybun była zerowa. Nie działa to zbyt dobrze na psychikę zawodnika, tym bardziej, że każdy mecz i bieg może być kluczowy dla losów spotkania. Tymczasem 21-latek zdobył mimo wszystko, dwa bardzo ważne punkty dla siebie, dla zespołu i dla kibiców. – Jestem bardzo zadowolony z tego meczu. Ciężko pracowałem na treningach, udowodniłem trenerowi kto jest lepszy i ten zdecydował się na mnie postawić. Myślę, że w końcu się odbudowałem, choć jest lekka presja ze strony kibiców. Nawet bardziej doświadczony ode mnie Michał Gruchalski przyznał na sobotnim spotkaniu z kibicami, że jest presja, a ja muszę walczyć z jeszcze większym naporem. Mam nadzieję, że teraz będzie z górki – mówi Świącik w rozmowie z portalem speedwaynews.pl.
Drugiemu juniorowi biało-zielonych nie udało się zapunktować w szóstym biegu, gdy przyjechał za plecami znacznie bardziej doświadczonego rywala, ale wcale mu aż tak mocno nie odstawał. – Faktycznie, w tym biegu jechał np. Grzegorz Walasek, więc co prawda było zero, ale trzymałem się na dobry dystans, więc mogę być zadowolonym. Nie pojechałem jak najgorszy zawodnik.
Dla Świącika punkty w niedzielnym meczu nie były pierwszymi w PGE Ekstralidze w tym sezonie. Zdobył on już oczko w starciu z Betard Spartą Wrocław, choć wtedy skorzystał z taśmy Patryka Wojdyło. Teraz pokonał on dwójkę rywali już na torze i co więcej, nie byli to byle jacy rywale. Czy nadeszło przełamanie? – Taką mam nadzieję. Dziś się przełamałem i mam nadzieję, że tak już będzie do końca. Myślę, że niektórym otworzyłem oczy i skończą się hejty. Uważam, że te hejty są w większości dlatego, że mój tata jest prezesem. Dziś pokazałem swoje – słusznie zauważa nasz rozmówca.
Młody zawodnik musi dwu lub nawet trzykrotnie ciężej pracować od swoich kolegów, by udowodnić, że w składzie znajduje się dlatego, że na to zapracował, a nie dlatego, że ma nazwisko. W niedzielny wieczór po zakończonym swoim trzecim starcie, żużlowiec wykonał dodatkowe okrążenie, a kibice na stojąco bili mu brawo. A kilka chwil wcześniej przecież pojawiło się kilka gwizdów czy też szyderczych głosów. – Byłem zadowolony ze swojego występu, kibice raczej też, więc zrobiłem sobie taką honorową rundę. Przeszły ciarki i łezka się w oku zakręciła.
Ten sezon jest dla Świącika bardzo ważny. 21-latek kończy bowiem wiek juniora i już w marcu rozpocznie nowy etap swojej sportowej kariery. – Wiadomo, że stres się pojawia. Myślę jednak o tym, co jest teraz, a o wieku seniorskim – pomyliśmy po sezonie.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!