Prawie cztery godziny trwały niedzielne zmagania SGP2 w walijskim Cardiff. Mimo to, zawody nie zostały dokończone, przez co możemy mówić o dużej kontrowersji. Największym przegranym decyzji jury, a także arbitra był Jan Kvěch. Młody Czech podzielił się z nami komentarzem po zakończeniu turnieju.
Wszystko szło „z górki”
Jan Kvěch był jednym z tych, którzy dobrze radzili sobie na wymagającym i rozpadającym się torze w Cardiff. Stan nawierzchni nie robił na czeskim młodzieżowcu większego wrażenia, o czym świadczy jego wysoka skuteczność punktowa. Do pewnego momentu wszystko układało się po myśli Honzy.
– Dla mnie były to udane zawody. Wszystko mi grało, dysponowałem dobrą szybkością. Pierwsze trzy biegi wygrałem, gdzie zanotowałem najlepsze wyjścia spod taśmy. Cóż więcej… skupiamy się dalej i jedziemy na kolejne zawody – mówił ze smutkiem na gorąco po przerwaniu turnieju.
„Można było odjechać te trzy biegi”
Po rozegraniu dwudziestu wyścigów zebrana komisja postanowiła o odwołaniu fazy półfinałowej. Wyniki zaliczono po rundzie zasadniczej. Decyzja była o tyle dziwna, że stan nawierzchni nie różnił się zbytnio chociażby po dwunastej gonitwie od tego po wyścigu dwudziestym.
– Tor był ciężki, porobiły się różne koleiny. Natomiast dla wszystkich był on przecież taki sam. Było widać, kto umie jechać na takich trudnych torach, a kto nie umie – komentował Jan Kvech w rozmowie z naszym portalem.
– Można było normalnie odjechać jeszcze te trzy biegi, skoro rozegraliśmy ich aż dwadzieścia. Zawodnicy nie chcieli jednak jechać, tłumacząc to ryzykiem upadku i doznania kontuzji – dodał czeski zawodnik.
Kontrowersyjne wykluczenie Kvěcha i wypaczenie wyników?
W biegu numer dwadzieścia tuż po starcie „świecę” zanotował Mateusz Cierniak, przez co został wykluczony. W powtórce wyścigu Kvěch stał przed idealną szansą, by zakończyć rundę zasadniczą na pierwszej lokacie. Wystarczyłoby mu do tego dowiezienie do mety dwóch punktów. Czech pojechał jednak bardziej ambitnie, by wywalczyć indywidualną „trójkę”. Podczas ataku na prowadzącego Basso, Duńczyk przewrócił się. Arbiter Jesper Steentoft wykluczył Honzę Kvěcha.
– Chętnie bym porozmawiał z sędzią o tym, dlaczego mnie wykluczył, bo chciałbym poznać jego argumentację tego zajścia. Zadałbym za mu pytanie, czy my mamy się ścigać, czy jechać grzecznie jeden za drugim – mówił rozgoryczony niespełna 21-latek.
„To już nie jest żużel”
Po wykluczeniu Kvěcha i zakończeniu wyścigu dwudziestego zarządzono przerwanie zawodów. W gronie jury próbował interweniować Tomáš Topinka, czeski arbiter żużlowy. Na nieszczęście przedstawicieli naszych południowych sąsiadów, nic to nie dało i Janek zakończył turniej na najgorszym dla sportowca miejscu, czyli czwartym. Dodatkowo kontrowersję wzbudza fakt, że jury wiedziało o planach zakończenia turnieju po fazie zasadniczej jeszcze przed ostatnią serią startów. Gdyby taka wizja została przedstawiona zawodnikom w tym samym momencie, z pewnością inaczej podeszliby do ostatniego, decydującego o wszystkim wyścigu.
– Tomáš mówił mi, że jego zdaniem powinniśmy dojechać te zawody już w tej sytuacji do końca. Co do wypadku, to ja nie dostrzegłem, żeby był tam jakiś kontakt. Dla mnie to po prostu nie jest już żużel. Normalnie możemy jechać zwykle „na łokcie” i walczyć jak przystoi w tym sporcie. A teraz wychodzi na to, że jak ktoś w takiej sytuacji zanotuje uślizg, to ja będę wykluczony. Więc, jak mówię – to nie jest dla mnie speedway – zakończył rozżalony Jan Kvěch.
Przypomnijmy, że ostatnia runda SGP2 odbędzie się 30 września na Motoarenie w Toruniu.
Źródło: inf. własna
Zwrot za pierwszy zakład do 110 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!