Arged Malesa Ostrów przegrała z Motorem Lublin 51:39. Jakub Krawczyk zdobył w tych zawodach dwa oczka. Zdecydowanie lepiej poszło mu natomiast dzień prędzej, gdy z siedmioma punktami zwyciężył w finale Brązowego Kasku w Tarnowie. Ostrowianin dla speedwaynews.pl opowiedział o rywalizacji w czwartek oraz piątek.
Jakub Krawczyk w rozmowie dla speedwaynews.pl podsumował swój piątkowy występ w Lublinie. Zawodnik zdobył dwa punkty i przyznał z początku źle odczytał tor i jego juniorski wyścig powinien wyglądać zdecydowanie inaczej. – Pierwszy bieg całkowicie do kosza. Nie mogliśmy nic z tego wyciągnąć. Poszliśmy z ustawieniami w zupełnie inną stronę i jak było widać ten mój drugi bieg fajnie wyglądał, a w trzecim starcie to już powtórka z Tarnowa z wczoraj. Zrywki się skończyły, błotem po goglach dostałem i niewiele widziałem. – rozpoczął ostrowianin, który w swoim trzecim starcie wiózł za sobą Wiktora Lamparta, lecz popełnił błąd i żużlowiec Motoru Lublin bezlitośnie to wykorzystał. – Kątem oka zobaczyłem tylko jak Wiktor Lampart mnie wyprzedził. Powinienem krawężnik przytrzymać, a pojechałem od razu szeroko.
Finał Brązowego Kasku
Po triumfie w finale Brązowego Kasku nie mogło zabraknąć rozmowy na temat tych zawodów. Jakub Krawczyk od pierwszego startu był dobrze spasowany i udało mu się triumfować w tych zawodach. Ostrowski młodzieżowiec nie ukrywał, że szczęście się do niego uśmiechnęło. – Wracając do zawodów w Tarnowie. W żużlu zawsze trochę szczęścia jest potrzebne i tym razem to szczęście przypisało mi. Od początku mieliśmy tę prędkość i start, więc nie robiliśmy dużych korekt przy sprzęcie. Dochodziło co najwyżej do jakichś drobnych poprawek. Siedem punktów w trzech biegach to całkiem niezły wynik.
Jakub Krawczyk wspomniał, że nigdy wcześniej nie ścigał się przy takiej aurze. – Warunki były bardzo trudne i jeszcze nie mieliśmy okazji się ścigać w takich. Dziś w Lublinie były podobne, lecz nie aż takie ciężkie. Ten bieg co jechałem z Sebastianem Szostakiem to na prawdę nic nie było widać. Cieszę się z tego sukcesu i jedziemy dalej.
Pomimo deszczu i bardzo przemoczonego toru zwycięzca zawodów w Tarnowie nie odpuszczał. Do samego końca robił co mógł, żeby w ostatnim swoim starcie wyprzedzić swojego klubowego kolegę, Sebastiana Szostaka. Tor jednak nie pozwalał na takie ataki i zawodnik wolał skupić się na dowiezieniu dwóch oczek. – Próbowałem jeszcze wtedy z Sebastianem powalczyć, ale jak zobaczyłem co się dzieje, gdy w połowie prostej czy na wejściu w łuk dostałem szprycę to wolałem zapobiegawczo krawężnik utrzymać, żeby nie nawywijać za dużo. Cieszę się ze zwycięstwa.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!