Na zakończenie sezonu 2021, Jakub Jamróg dołożył do swojej pucharowej kolekcji zwycięstwo w historycznych zawodach. Na niepodrabialnym torze w Dohren okazał się najlepszy w inaugurującym nowe rozgrywki turnieju – German Speedway Masters. Zaraz po zawodach podzielił się z naszym portalem wrażeniami z jazdy na 215-metrowym obiekcie.
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Gratulacje za zwycięstwo w historycznej edycji German Speedway Masters. Miałeś już okazję wcześniej pojeździć na tym „kółeczku” w Dohren… Co możesz powiedzieć o tym torze?
Jakub Jamróg (zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk, zwycięzca German Speedway Masters): – Miałem okazję już wcześniej tu startować – w 2018 roku. Wiedziałem, gdzie przyjeżdżam. Doświadczyłem już jazdy na tym bardzo specyficznym, krótkim torze. Ostatnim razem naprawdę dobrze mi się tu jechało. Dzisiaj również było świetnie. Kompletnie nie można porównać tego owalu do żadnego z Polski. Jeśli już, to może do jakiegoś angielskiego. W ogóle nie da się tutaj wyprostować motocykla, cały czas jedzie się w kółko. Doświadczenie z poprzedniego występu zaprocentowało, teraz zrobiłem pewne korekty i zestaw przełożeń, który dobrałem, bardzo dobrze się spisał.
– Z pewnością różni się zdecydowanie technika jazdy na takim owalu, porównując do takich „klasycznych”… Na co trzeba zwracać szczególną uwagę?
– Z perspektywy naszej – zawodników – jest to bardzo łatwa jazda, nawet łatwiejsza niż na normalnych owalach. Trudność polega na tym, żeby znaleźć tą „prostą”, której nie ma. Wszystko po to, by na niej starać się napędzać jak najlepiej motocykl. Nie jest to łatwe. Ja obrałem strategię „przyklejenia się” do krawężnika, co ostatecznie dało mi zwycięstwo. Tak jak mówię, fajny jest to tor do zabawy, myślę że każdy z zawodników podszedł do turnieju na luzie. Ja się ogromnie cieszę, że tak zakończyłem sezon.
–> ZOBACZ RÓWNIEŻ PEŁNY REPORTAŻ Z DOHREN – KLIKNIJ TUTAJ
– Z perspektywy widzów, wygląda to tak, jakbyście nabierali tutaj ogromnych prędkości. Na pewno wpływ na to ma fakt, że kibice stoją w bardzo małej odległości od toru. A jak to wygląda z twojej strony?
– Ja na pewno nie widzę w oczach tej prędkości, którą osiągamy na normalnych torach. Dla kibica wygląda to rzeczywiście efektownie, bo nawet tak naprawdę nie musi kręcić głową, żeby wszystko widzieć. Całą akcję ma przed sobą. Dla nas natomiast na pewno ta jazda jest trochę wolniejsza.
Jakub Jamróg (kask biały) przyznał, że jego receptą na agrafkę w Dohren było trzymanie krawężnika
– Muszę również zapytać o rzecz, której tutaj nie da się pominąć. Ten start do wyścigów znajdujący się poza obrębem toru…
– To jest też bardzo ciekawe. Natomiast trzeba przyznać, że ten start jest bardzo równy. Właśnie dlatego to jest fajne. Na klasycznych torach bardzo często przez trzecie i czwarte pole przejeżdżają zawodnicy podczas pokonywania okrążeń. W ten sposób je rozwalamy i pogarszamy ich stan. Tutaj wszystko było równe, co daje sprawiedliwe szanse dla całej czwórki. W szczególności coś takiego jest dobre, jak mamy biegi półfinałowe, czy finałowe.
– Właśnie. W półfinale zaliczyłeś groźny upadek. Czy wszystko gra?
– Teraz troszeczkę pojawiają się skutki. W pierwszych trzydziestu sekundach po upadku myślałem, że nie będzie dobrze, bo dość mocno mnie wszystko zabolało. Nazajutrz jeszcze pewnie będzie gorzej, już teraz ból doskwiera. Na szczęście, nie był to upadek, który zdyskwalifikował mnie z jazdy, podobnie jak wcześniejsze, które przydarzały mi się w tym sezonie.
Upadek Kuby Jamroga wyglądał bardzo groźnie…
– W tym sezonie bierzesz udział w dużej ilości zawodów zagranicznych. Co możesz o tym powiedzieć?
– Jak ktoś prześledzi moją karierę, to zobaczy, że od początku jeżdżę prawie wszędzie, gdzie się da. Szukam zawsze tej jazdy i chcę, żeby coś z tego zostało. Ten rok był dla mnie rekordowy. Nie chcę skłamać, ale zaliczyłem około 46-47 imprez. Jako senior to jest dla mnie najwyższy wynik. Bardzo się z tego cieszę, bo zawsze dążę do tego, żeby jeździć jak najwięcej. Te zawody raczej już będą ostatnimi. Zabieram się do rozkręcania motocykli i przygotowywania na następny sezon.
– A jak ocenisz sezon w Polsce w swoim wykonaniu?
– Mogę podsumować na minimalnym poziomie. Liczyłem na ciut więcej, zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Nie ukrywam tego. Najważniejsze, że z fajnym akcentem zakończyłem ten sezon i będę mógł zimą zadowolony przygotowywać się, aby kolejny rok był znacznie lepszy.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!