Get Well Toruń przegrał w Lesznie 36:54 i spadł na siódme miejsce w tabeli PGE Esktraligi. Menadżer Aniołów - Jacek Frątczak w rozmowie z telewizją klubową Fogo Unii podzielił się swoimi spostrzeżeniami z tego pojedynku.
Kompletnie zawiódł Rune Holta. Nie pomogli również młodzieżowcy, którzy nie nawiązali walki ze swoimi rówieśnikami z Leszna. W kratkę spisywli się: Chris Holder i Niels K. Iversen. Tylko do postawy Jasona Doyle'a i Jacka Holdera nie można mieć pretensji. – Rune Holta pojechał w dwóch biegach, ale spisał się poniżej oczekiwań. Jak do tej pory jechał bardzo dobry sezon. Transfer oceniano różnie, ale punktował bardzo dobrze w okolicach 10 punktów na mecz. Trudno więc było zakładać, że w Lesznie zrobi dwa zera. Czasami tak jest, że motocykle nie działają, tak jak tego się chce. Później poszła za niego taktyczna. Chris i Niels też mieli lepsze momenty i gorsze, ale trzeba przyznać, że zostawili serce na torze. Nie oddawali punktów za darmo. Dużo oczek straciliśmy na pozycjach juniorskich i było to widać, bo u gospodarzy też nie wszyscy seniorzy pojechali na swoim poziomie. Rozmiary naszej porażki są trochę za duże i zbyt bolesne. Na torze inaczej to wyglądało. Tor był równy dla wszystkich i nie podlega to dyskusji. Był regulaminowy i nie ma co się tłumaczyć. Było jednak mało ścigania i wyprzedzania. Mijanki wynikały z błędów zawodników. Preferujemy inną nawierzchnię, więc nie czuliśmy się komfortowo – powiedział Jacek Frątczak.
Torunianie nieźle wychodzili spod taśmy, ale szybko tracili swoje pozycje. – Kwestia ustawień. Leszczyński tor nie wybacza takich błędów. Przy tak przygotowanej nawierzchni trzeba bardzo uważać jak on się zachowuje po równaniu i polaniu. Tor preferował pola wewnętrzne i było widać, że lepiej się na nich czuliśmy. W środku meczu połapaliśmy trochę tych ustawień, ale na tym torze trzeba spędzić więcej czasu i gospodarze czuli się na nim lepiej. Juniorzy zrobili im świetną robotę – dodał.
Duże zaskoczenie spowodował fakt, że zabrakło Pawła Przedpełskiego. 23-latek nie był nawet w parkingu. – Brak Pawła Przedpełskiego to decyzja taktyczna. Stwierdziłem, że jeżeli mam rezerwowego w postaci Jacka Holdera, to wprowadzę troszkę więcej stabilizacji w zespole i dam innym pojeździć. Trzeba przyznać, że faworytem nie byliśmy. Chciałem sprawdzić, jak to będzie wyglądało z Marcinem Kościelskim w składzie. Po czasie możemy dyskutować, że było lepiej lub gorzej, ale miałem argumenty i tak postanowiłem. Wcześniej byłem krytykowany, że się gubię i nie potrafię podjąć decyzji. Teraz dostaję pytanie dlaczego podjąłem decyzję. Musimy się na coś zdecydować. Jack Holder na pewno nas nie zawiódł – wyjaśnił.
Przed torunianiami walka w drugiej części rundy zasadniczej. – To jest sport i nie ma dla nas znaczenia czy jedziemy w domu, czy na wyjeździe. Wszyscy chcą wygrywać. Trzeba na pewno ocenić siły na zamiary. Przyjechaliśmy do Leszna z czystymi głowami i chęcią powalczenia. Nie było wielkiej presji, że musimy wygrać. Mecz z Częstochową na własnym owalu był kluczowy do odzyskania wiary w zespół. Kolejne spotkania? Pojedziemy tak samo zmobilizowani – zakończył menadżer Get Well Toruń.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!