Jak dobrze, że ściganie w Polsce od samego początku jest bardzo ciekawe. Brakowało mi już znanych z krajowego podwórka kontrowersji, głupich decyzji i całej szalonej otoczki wokół speedwaya, bo przecież „mamy najlepszą ligę świata”. W całym zamieszaniu znalazła się jedna sprawa, do której jednak nie wystarczy się cynicznie uśmiechnąć, czyli pomijanie Norbiego Kościucha w zespole Get Well Toruń.
Nie będę ukrywał, że informacja o podpisaniu przez Kościucha kontraktu w Toruniu mnie ucieszyła. Od razu byłem bowiem pewny, że myślący logicznie menadżer będzie zdawał sobie sprawę, że ma w zespole najlepszego zawodnika Nice 1. LŻ, który niezależnie od poziomu trudności da z siebie co najmniej 300%. Jak widać, mimo to, jest on mniej wart od wolnego i nieskutecznego Australijczyka, który przez całą karierę był w stanie jedynie cieszyć się z tytułu mistrzowskiego zdobytego przez brata.
To, co Jacek Frątczak zrobił podczas spotkania z Fogo Unią Leszno nie wołało nawet o pomstę do nieba, ale było po prostu skrajną głupotą i nie mówię tu o samej chęci odrabiania dystansu do zespołu mistrzów Polski. Naprawdę zaskakuje mnie, że całkowita odstawka "Norbiego" była tak prosta, a korzystanie z usług Jacka Holdera, który skutecznie zbierał „śliwki” stało się tak oczywiste i niepodważalne.
W poniedziałkowy poranek, przeglądając ogólnie pojętą prasę, natknąłem się na krótką wypowiedź „Jacka Falubaza”, w której menadżer Get Well zaznacza, że „od razu chciał gonić wynik, bo z Lesznem nie ma czasu na dawanie drugiej szansy”, dlatego też nie pozwolił Kościuchowi na drugi start, chcąc skorzystać z dwójki liderów. W takim momencie od razu nasuwa się pytanie – dlaczego w biegu nr 5, za Nizgorskiego pojechał Jack Holder, a nie Jason Doyle, który w pierwszej serii pokonał Emila Sajfutdinowa? Okazja do tego była przecież wymarzona.
Dodatkowo, dlaczego po zmianie Kościuch nie dostał szansy w kolejnych startach, kiedy Holder był niezwykle wolny? Rezerwy taktyczne należało koniecznie robić za niego, zastępując go młodszym kolegą? Wolne żarty.
Oczywiście wiem, że wśród kibiców są też przeciwnicy Kościucha, którzy już teraz mówią, że „Ekstraliga go zweryfikowała”. Ja się tylko zastanawiam, jak mogła go zweryfikować, kiedy w dwóch meczach z dwoma najtrudniejszymi rywalami zobaczyliśmy go tylko 5 razy na torze, przy czym w Zielonej Górze jego jazda mogła się nawet podobać.
Cóż, pozostaje czekać, jak w I lidze w zespole z Torunia zobaczymy Jordana Stewarta i Josha Pickeringa. Przecież młodzi Australijczycy zawsze będą lepsi od Polaków*.
* – i mówi to przeciwnik przepisu o dwóch polskich seniorach.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!