„Od bohatera do zera” - to chyba najwłaściwsze określenie tego, co spotkało Rune Holtę. W ubiegłym sezonie był idolem częstochowskiej publiczności jak przed laty. Chciano mu pomniki stawiać, tymczasem jedną decyzją o zmianie barw klubowych, wszystko zostało przekreślone.
Gdy w listopadzie 2016 roku Rune Holta podpisywał kontrakt w Częstochowie, wielu widziało w nim lidera i wiedziało, że Norweg z polskim paszportem może lada moment zakończyć swoją przygodę z żużlem, czyniąc to właśnie we Włókniarzu. Drużynowy oraz Indywidualny Mistrz Polski z 2003 roku na łamach klubowej strony przyznał, że czekał z utęsknieniem, aby móc kolejny raz jeździć w Częstochowie i że świetnie jest wrócić do domu. Dodał również, że nigdy nie ma łatwych rozmów, ale czasami podąża się za głosem serca i robi to, co czuje się w głębi duszy, że będzie najlepszą opcją.
I doświadczony żużlowiec wraz z Leonem Madsenem ciągnął wynik. Wykręcił średnią biegopunktową 2,013. To dało mu trzynasty wynik w całej lidze, a Włókniarz zajął wysokie, piąte miejsce. Choć miał walczyć o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Tymczasem po niespełna roku zaczęły pojawiać się informacje, że „Ryśka” pod Jasną Górą może zabraknąć, a w jego miejsce zawita do Częstochowy… Adrian Miedziński. Wówczas wszyscy obracali to w żart i się z tego śmiali. Czas pokazał, że jednak faktycznie tak się stało i Holta zawitał do Get Well Toruń, zmieniając tam „Miedziaka”, który z kolei trafił do „Lwów”.
W niedzielę Holcie przyszło ścigać się na SGP Arenie Częstochowa. Już podczas przechadzki po torze wraz z zespołem, w jego kierunku skierowanych zostało sporo gwizdów, a kolejna „porcja” doszła podczas próby toru, gdy na trybunach było już więcej kibiców Włókniarza. Prawdziwe apogeum wybuchło jednak podczas prezentacji, gdzie niesamowicie duża liczba fanów speedway’a bardzo zimno przywitała tego, który jeszcze rok temu cieszył ich swoją jazdą. Kto wie, być może wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby Holta zasilił każdy inny zespół. A o toruńsko-częstochowskich starciach można mówić równie wiele, co o meczach derbowych.
Patrząc na jazdę Holty po częstochowskim torze, na niewiele zdało się zachowanie kibiców. Niewykluczone, że nawet zadziałało wręcz odwrotnie, dodatkowo mobilizująco, choć Jacek Frątczak przyznał, że Rune przyjął wszystko bardzo spokojnie. Na torze za to był liderem „Aniołów”, zdobywając w podstawowej fazie meczu jedenaście punktów i mając na swoim koncie tylko jedną porażkę z Fredrikiem Lindgrenem. „Rozsypał się” na biegi nominowane, w których dorzucił tylko punkt z bonusem, kończąc cały mecz z wynikiem 12 punktów i bonusa. Sam zawodnik w rozmowie z Radiem FON powiedział krótko – że mógł się tego spodziewać i wcale się temu nie dziwi. Michał Finfa, kierownik forBET Włókniarza z kolei dodał jako anegdotę na konferencji prasowej, że Holta po jednym z biegów podszedł do niego i rozpoczął luźną dyskusję na temat przebiegu spotkania, jak z kolegą, a nie kimś z obozu rywala.
Zatem śmiało można powiedzieć, że doświadczenie zwyciężyło z emocjami i gwizdy nie podłamały utytułowanego żużlowca, ale czy wpłynęły w jakimś stopniu bardziej mobilizująco? Na pewno Holta przyjechał zrobić jak najlepszy wynik i zwyciężyć z Get Well Toruń. Pierwsza opcja została zrealizowana, druga już niestety dla niego, nie.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!