Pomimo siedmiu startów Grzegorz Zengota zdobył w spotkaniu z Orłem Łódź jedynie 7 punktów i bonus. Co było przyczyną takiego występu i jak ocenia łódzki owal? Między innymi na te pytanie odpowiedział w rozmowie ze speedwaynews.pl.
Klaudia Bujalska (speedwaynews.pl): Dziś jeździłeś trochę w kratkę. Wręcz z piekła do nieba. Trudno było ci się dopasować do toru?
Grzegorz Zengota (ROW Rybnik): No tak. Trochę up and down z mojej strony. Lepsze występy przeplatałem gorszymi biegami. Popełniliśmy na pewno za dużo błędów. Obraliśmy zły kierunek. Tutaj wygrany bieg, tu lepsze pole – wprowadzało nas to w błąd, bo wydawać się mogło, że idziemy w dobrą stronę. Trafialiśmy na inne pole i nie mogłem nagle się do nikogo zbliżyć. Dwoiłem się i troiłem, po zewnętrznej, przycinałem, a nie mogłem nabrać prędkości. Przegraliśmy ten mecz. Gospodarze byli lepsi, silniejsi. Wykorzystali atut własnego toru. Ewidentnie byli lepiej dograni od nas. Z naszej strony dobrze pojechał na pewno Andreas. On był jasnym punktem zespołu. Wszyscy popełniliśmy za dużo błędów i stąd też taki, a nie inny wynik. Ze spokojem wyciągamy wnioski, nie robimy nerwowych ruchów. Po biegu zawsze była analiza, po zawodach zrobiliśmy z moim teamem to samo. W mojej ocenie wyciągnęliśmy dobre wnioski i myślimy już o następnych zawodach.
– Jak ty podchodzisz do tak częstej jazdy w przypadku przełożonych spotkań. Przeszkadza ci to?
– Lubię jeździć z taką częstotliwością. Dzień jazdy, dzień przerwy, dzień jazdy. Tak mógłbym funkcjonować cały czas. Daje to zarówno czas na regenerację i odpoczynek oraz przygotowanie sprzętu. To jest moim zdaniem najlepszy rytm.
– Jak ci się podobał dzisiaj tor? Był dobrze przygotowany?
– Tor był bardzo dobrze przygotowany. Duży szacunek dla gospodarzy, bo warunki były jakie były, a im udało się przygotować nawierzchnię. Dobrze się jeździło, można było walczyć. Ciężko o lepsze przygotowanie.
– Wyjechałeś dziś na tor aż 7 razy. Czy kiedy wyjeżdżasz z rezerwy taktycznej czujesz dodatkową, większą presję ze względu na to, że trener postawił właśnie na ciebie?
– Nie myślę o tym. Dziś mieliśmy trochę problemów z ustawieniami. Gdybym miał większą pewność co do motocykli, to byłoby inaczej. Zawsze wyjeżdżając do rezerwy, jak się ma dobre biegi za sobą, to jest lżej. Jednak ja staram się o tym nie myśleć. Z każdego biegu staram się wyciągać wnioski. Tym razem przyszło to trochę zbyt późno, ale wygrane wyścigi nas zaślepiały. Trochę pobłądziliśmy. Na koniec, pomimo słabszego pola, czułem, że odzyskałem prędkość. Dzięki temu mogłem zawalczyć z kolegami.
– W ostatnim biegu, o którym wspomniałeś, udało ci się na trasie wyprzedzić Norberta Kościucha. Minąłeś go od wewnętrznej przy wyjeździe z łuku. Czy jesteś zadowolony z tego jak zakończyłeś ten mecz, pomimo, że to była walka tylko o jeden punkt?
– Zadowolony byłbym, gdybym wygrał ten wyścig. Jednak jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Ta jedynka po walce jest całkiem dobrym wynikiem. Jestem po prostu po tym biegu zadowolony bo czuję, że odnalazłem w końcu to, czego szukałem przez całe spotkanie. Przydałaby się jeszcze delikatna korekta i osiągnąłbym to czego konkretnie chciałem. Jednak zawody się już dla nas skończyły i nie ma co tego rozdrapywać. Najważniejsze to wyciągnąć wnioski i naukę na kolejne spotkania.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!